Ułas Samczuk "Maria", tłumaczenie Marta Żakowska,
Gdyby nie kilka słów przeczytanych na temat "Marii" u @opisujeksiazki, prawdopodobnie długo jeszcze na nią bym nie trafiła. Wydało ją bowiem niewielkie wydawnictwo @towarzystwo_im.iwana.franki. Kupiłam więc swój egzemplarz, podobnie jak podpatrzone u @efemerycznoscchwil "Stulecie Jakowa" Wołodymyra Łysa. To będzie taki mój mały wkład w czytanie literatury ukraińskiej, a "Maria" stanie się, z uwagi na podejmowaną tematykę, niejako literackim preludium do książki "Żółty książę" Wasyla Barki, która lada moment ukazać się ma w @wydawnictwokew.
Niezwykle wymowna jest już data Powstania "Marii". W roku 1933, już na emigracji w Czechach Ułas Samczuk napisał niewielką gabarytowo, aczkolwiek łamiącą czytelnicze serca powieść, której bohaterką staje się Maria młoda Ukrainka, której losem nie raz zakołyszą rozmaite życiowe sytuacje. I to właśnie Marii towarzyszyć będziemy przez dwadzieścia sześć tysięcy dwieście pięćdziesiąt osiem dni. Życia odmierzanego przez zmieniające się pory roku, następujace po sobie kolejne cerkiewne święta, w codzienności spędzanej na ciężkiej pracy a także w otoczeniu bawiących się osób. Od urodzenia do starości, pośród dni przynoszących siłę i karmiących zwątpieniem, w radości i smutku, w dostatku i głodzie.
Jak już wspomniałam "Maria" została napisana przed laty, w czasach Hołodomoru, który zabrał Ukrainie miliony ofiar, ale los zwykłego człowieka, którego roli Ułas Samczuk poświęcił wiele miejsca w swojej twórczości, przewijać się będzie również w kolejnych książkach autora.
Historia Marii brzmi jak baśń o przemijaniu, płynąca przez ludzie życie, dźwięcząca w uszach ballada, która jednak nikogo nie uchroni przed nadchodzącym złem. Tę właśnie wiejską sielankowość i idyllę, której nie przerwały wojny, która oparła się również rewolucji i przetrwała obalenie cara, ucina pewnego dnia przymusowa kolektywizacja wsi, która kilka lat później przyniesie kilka milionów ofiar.
"Z Moskwy i Kijowa biegną rozkazy:
– Chleba! Dawaj chleba!...
Chleb jest jeszcze na polu, w klosch chulacych się do ziemi. Po polach krążą stada brzuchatych wron, od skraja do skraja rozlegają się przekleństw. Nocami dzieci łuskają na podołki drogocenne ziarno i niosą głodnym rodzicom.
– "Ukraino, chleba! Dawaj chlieb!" Przrwody telegraficzne, rozmowy telefoniczne, głośniki i megafony – "chlieba". Na stacjach, w redakcjach, w biurach stukają maszyny do pisania, przepisują statystyki, przepisują rozkazy, przepisują nerwowo: "Chlieba, chlieba i chlieba!".
Ukraina dała wam "chlieb". Ukraina wije się z głodu, oblewa się potem, ryje w swoim czarnoziemie i wydziera z ziemi "chlieb".