Opowiadać wam dziś będę o książce „Law mower” Sylwestra Kułacha. Powieść ta zostanie długo w mojej pamięci ze względu na opis. Istotne są w niej dwie płaszczyzny fantastyczna i obyczajowa. Jeżeli chodzi o zjawiska nadprzyrodzone: „(…) pewnego dnia okazuje się, że pokątnie zdobyte mięso na obiad ożywa i okazuje się... demonem.”
1 Asia myśli sobie: „Ja pierdykam! Ale jazda! To może być pozytywnie dziwna książka. Biorę.” Wątek obyczajowy autor blurba skrył za nonszalanckimi słowami: „Marcin pędzi typowe życie nastolatka w końcówce PRL-u mieszkając w małej górniczej miejscowości na południu Polski. Myśli, że problemy w szkole z kolegami, niedoborem żywności, dojrzewaniem oraz nierzadko pijanym ojcem to wszystko, co może go spotkać.”
2 Kiedy zaczęłam czytać, szybko zorientowałam się, że w domu bohatera panuje patologia. Nachlany ojciec nawala dzieciaka do utraty przytomności. Skoro to jest typowe, to... Ja pierdykam!
Przełomowym momentem dla fabuły jest ucieczka skatowanego Marcina z domu. Eskapadę tą chłopak prawie przepłacił życiem. Mocno poturbowany i zrezygnowany bohater otrzymuje obietnicę, że od tej pory wszystko będzie inaczej. I jest inaczej. Zaskakujące jest to, że na płaszczyźnie tata-syn udaje się nawiązać relację, ale też wokół tych panów zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Odwiedziny istot z innego świata, niecodzienne zjawiska, zdarzenia na granicy snu i jawy. Marcin zastanawia się, czy nie było spokojniej, kiedy ojciec po prostu go lał. (Serio. Szaleństwo, które go ogarnia przechodzi ludzkie pojęcie.)
Sylwester Kułach to człowiek z wyobraźnią. Zaszalał projektując wątek nadnaturalny. Akcja płynie wartko, a w głowie czytelnika kłębi się dużo pytań, co sprzyja budowaniu napięcia. Jest co prawda, kilka scen, które można by skrócić, ale nie zepsuły mi one tej historii. Wkurzał mnie natomiast inny element. Dialogi typu: „to jeszcze nie czas”, „nie mogę ci powiedzieć”, „nie mamy czasu o tym rozmawiać”. Miałam wrażenie, że gdyby rozmówca po prostu odpowiedział Marcinowi na jego pytania, to by ów cennego czasu nie marnował. Domyślam się, że autor nie chciał odsłaniać wszystkich kart, ale wybrał sobie dość irytujący sposób przeciągania tego momentu. Podkręcić również mógł sceny grozy. Generalnie w fabule jest pewne szaleństwo, a zdezorientowanie bohaterów tworzy momentami komiczny efekt. I mnie się to podoba. Gdyby jednak zestawić komizm z mocnym horrorem to mielibyśmy ciekawy efekt.
Czy „Lawn mower” to wyciskacz łez? Moich tak. Poznając sytuację rodzinną Marcina nie mogłam się opanować. Tyle wyrządzonego zła, tyle smutku. Dużo jak na czternastolatka, który powinien mieć prawo do beztroski. Sylwester Kułach wzbudził współczucie i oburzenie sytuacją chłopca, a co za tym idzie sprawił, że zapałam do tego bohatera ogromna sympatią.
Skoro jestem przy warstwie obyczajowej, dodam, że autor poruszył też takie tematy, jak przyjaźń i dojrzewanie.
Można było napisać tę powieść lepiej i pewnie można było gorzej. Została ona wydana w takim kształcie i w mój gust czytelniczy całkiem dobrze się on wpasował. Jet trochę strasznie, trochę smutno, trochę śmiesznie. Akcja jest wartka, a napięcie szybko zbudowane i sprawnie utrzymane. Książkę skończyłam czytać z pozytywnymi wrażeniami.
1 Sylwester Kułach, "Lawn mower", wyd. Manufaktura Słów, Gdynia 2022, okładka.
2 Tamże.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.