Nikt nie lubi poniedziałków, mamy to chyba zakodowane w genach. Poniedziałki oznaczają koniec weekendu, powrót do pracy, budzika i rutyny, więc naprawdę rozumiem, dlaczego ludzie ich nie znoszą. Ale nie ja. Tak się składa, że to mój ulubiony dzień tygodnia. Nigdy wcześniej tak nie było. Jeszcze pięć miesięcy temu nienawidziłam poniedziałków jak każdy, ale potem coś się wydarzyło. On się wydarzył.*
Jak zaczyna się miłość? Czy wtedy gdy prowadzimy długie rozmowy lub większość czasu spędzamy razem? Może wystarczy tylko parę zdań lub jedno spojrzenie? A może… każda z tych wersji jest możliwa?
Amy jako konduktorka dzień w dzień spotyka setki ludzi. Nawet lubi swoją pracę, dzięki niej ma na to, by móc spokojnie przeżyć miesiąc i na nic jej nie brakuje. Uwielbia swoich przyjaciół, a w czasie wolnym lubi oglądać Netflixa. Uważa, że nie potrzebuje do szczęścia faceta. Zmienia się to, jednak gdy pewnego dnia odkrywa, że zakochała się w jednym ze stałych poniedziałkowych pasażerów. Pech w tym, że nie potrafi do niego zagadać, bo za bardzo się wstydzi. Los się jednak do niej uśmiecha i spotyka go poza swoją pracą. Ich znajomość rozwija się bardzo szybko, ale oboje czują, że to, coś ważnego i dobrego. Tylko czy czeka ich happy end?
Jeśli chodzi o książki Kirsty Moseley, to przyznaję, że je uwielbiam i biorę je w ciemno. To taka moja słabość, bo jej książki są jak współczesne i słodkie baśnie. Zazwyczaj nie potrafię przebrnąć przez przesłodzone historie, a ta autorka sprawia wręcz, że się zachwycam. Czy Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę, również mnie tak oczarował?
Moje przemyślenia
Książki Kirsty Moseley nie są dla wszystkich. To są bajki, tylko dla dorosłych. Z nutą erotyzmu i problemów dorosłych. No i w świecie rzeczywistym. Autorka ma niesamowite poczucie humoru i pięknie pisze o miłości. Co prawda w większych dawkach czułabym przesyt tą słodyczą, ale w odpowiednich proporcjach potrafi chwycić mnie za serce. I właśnie to sprawił Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę. Autorka od pierwszych stron zachwyciła mnie pomysłem na fabułę oraz rozwojem wydarzeń. Widać w tej książce, że Moseley się rozwija, bo mnie naprawdę zaskoczyła na końcu. Wbiła w fotel i wywołała łzy – wzruszenia, żalu i nadziei.
Słów kilka o bohaterach
Ależ ja kocham Amy oraz Jareda. Dawno nie spotkałam tak wyróżniających się postaci, do tego tak różnych a zarazem pasujących do siebie. Amy jest naprawdę niespotykana. Uwielbiam ją za jej podejście do pracy, za to, że pierw myśli, a potem mówi. Jest spontaniczna, chaotyczna i wiecznie się jej coś przydarza. Trochę bardziej roztrzepana wersja mnie… Jared z kolei jest jej przeciwieństwem. Uwielbia porządek, jest powściągliwy i opanowany. Niezbyt wylewny, ale gdy już komuś zaufa, pokazuje swoją opiekuńczą naturę. Potrafi słuchać i zapamiętywać, to co najważniejsze.
Na zakończenie
Wystarczyło mi parę godzin, by przeczytać najnowszą książkę Kirsty Moseley. Teraz nawet trochę żałuję, że tak szybko udało mi się ją przeczytać. Chyba potrzebowałam takiej romantycznej, zabawnej i uroczej powieści. Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę, wciągnął mnie od pierwszych stron i stan ten utrzymywał się do samego końca. Te kilka godzin rozgrzało moje serce, sprawiło, że się śmiałam, wzdychałam, a nawet z napięciem obserwowałam przebieg wydarzeń. Łatwo było mi się zżyć z bohaterami i im kibicować. To zdecydowanie będzie książka, do której będę wracać i polecać, gdy ktoś zapyta o taką historię.
Z czystym sumieniem polecam ten tytuł. Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę, pozwala się rozmarzyć i uwierzyć w to, że miłość zawsze wygrywa. Jednak przede wszystkim przypomina, że powinniśmy cieszyć się każdym dniem, bo nigdy nie wiemy, czy będzie jakieś jutro.