„Mały złoty pierścionek” ugruntowuje pozycję Kjella Oli Dahla jako najlepszego współczesnego norweskiego autora kryminałów.
„Stavanger Aftenblad”
K.O. Dahl jest wielokrotnie nagradzanym powieściopisarzem. Zanim zaczął pisać był psychologiem i nauczycielem, być może za sprawą wykonywanych zawodów, jego zmysł obserwacji jest niebywale rozwinięty, co widać choćby w prezentowanej lekturze, gdzie mamy okazje poznać policjantów, skrajnie różnych: zrzędliwego miłośnika ogrodów, wdowca, inspektora Gunnarstranda oraz komisarza Frolicha, dość oryginalnego starego kawalera. Ich praca, a także otoczenie zostało przedstawione z wielką skrupulatnością. To za sprawą tego duetu, seria książek przedstawiająca perypetie norweskiej policji przyniosła autorowi międzynarodową popularność.
Katrine jest młodą, piękną kobietą, której udało się wyjść z narkotykowego nałogu. Wydaje się, że do pełni szczęścia niewiele jej potrzeba. Pewnej soboty wybiera się ze swoim chłopakiem na imprezę zorganizowaną przez dyrekcję ośrodka dla narkomanów. W trakcie rubasznej zabawy dziewczyna zaczyna się źle czuć, postanawia wrócić sama do domu. W niedzielny poranek inspektor Gunnarstranda zostaje wezwany na miejsce okrutnego morderstwa, jak się okazuje ofiarą jest Katrine. Co i kto stoi za sprawą tej makabrycznej zbrodni? czy to mroczna przeszłość młodej kobiety doprowadziła do tak strasznego końca?
W 2000 roku „Mały złoty pierścionek” został wyróżniony Magrodą Rivertona i uznany za najlepszy norweski kryminał roku, nominowany był również do Literackiej Nagrody Brage. Można by rzecz – powieść idealna w każdym calu, jednak czy na pewno?
„Mały złoty pierścionek” to klasyczny kryminał, leniwie, krok po kroku brniemy z Gunnarstrandą i Frolichem przez żmudne śledztwo, ta książka to dokładna relacja pracy policji, długie przesłuchania, trudne analizy i próby odnalezienia minimalnego śladu naprowadzającego na podejrzanego, to chleb powszedni naszych detektywów, a przy okazji i czytelników. Pomimo dopracowanych dialogów, przesłuchania ciągną się w nieskończoność, często są to kilkunastostronnicowe rozmowy, powtarzające się pytania i fragmenty tekstu, które nie wnoszą nic nowego do sprawy, są nudne i meczące. Poza tym moja irytacja sięgnęła zenitu, kiedy non stop trafiłam na stwierdzenia/tłumaczenia: ubrała bluzkę, ubrała majtki czy ubrała buty. Litości, tłumacz powinien zerknąć do słownika i sprawdzić znaczenie słowa „ubrać” ewentualnie użyć bezpieczniejszego „włożyć” .
Pomijając to, muszę stwierdzić, że autor pokazał klasę, budując portrety psychologiczne bohaterów, stworzył skrajne osobowości, a także postarał się o to, aby rozwiązanie zagadki było zaskakujące. Poza tym dopiero przy końcu książki dowiadujemy się w jaki sposób została zamordowana Katrine, przez cały czas tylko dywagujemy co mogło się stać, gdzieniegdzie trafiamy na malutkie podpowiedzi, które złożone jak puzzle w jedną całość ukazują straszną zbrodnię. Nie mogę nie wspomnieć o motywie małego złotego pierścionka, który w formie legendy zgrabnie wplótł się w fabułę, dodając jej uroku i subtelności.
„Mały złoty pierścionek” ma tyle zalet ile wad. Ciekawa intryga i bohaterowie ukrywający swoje ciemne sprawki, niestety nie niwelują zbytnio rozbudowanej i przegadanej książki z efektem ciemnego pudełka – mamy wrażenie, że przebywamy ciągle w jednym miejscu, a świat obok się zatrzymał. Powieść polecam miłośnikom skandynawskich kryminałów, a także osobom, które lubią programy przedstawiające prace detektywów, na pewno nie zawiodą się, gdyż ta powieść to bardzo realna podróż w kryminalny światek.