I znów mam dla was kilka słów do porannej kawy. Tym razem dedykuję je wszystkim, którzy:
-kochają język i językowe gry;
-szczególnie potrzebują teraz nadających życiu sens, ciepłych przypowieści bez nadętych morałów i jasnych granic;
-lubią, gdy mówi się mądrze o ważnych sprawach.
___________________
Zacznę od banału, ale banału o którym nie wolno nam nigdy zapomnieć. Otóż: Słowa są ważne, bo przecież musimy opowiadać, by żyć.
Jak przybliżyć dzieciom ich znaczenia i role? Zwłaszcza tych nieoczywistych, brzmiących tajemniczo. Kim mógłby być Smutek, Cień lub Czas? Jak mogliby zachowywać się Facecja, Atencja, Huncwot lub Fidrygałek? Jaki okrzyk może przegonić Brzydkie Słowo kąpiące się bezczelnie w miejskiej fontannie? I czemu lepiej, gdy Śmietana nie jest skwaszona?
Anna Taraska, chcąc pomóc nam w znalezieniu odpowiedzi na tak ważne pytania, wpadła na dosyć ciekawy pomysł i postanowiła opowiedzieć nam trochę o słowach, że tak powiem, z punktu widzenia słownikowego życia. Na początku poznajemy dwa zaprzyjaźnione słowa: Boga i Człowieka. Ten pierwszy czuje się ostatnimi czasy dosyć niewyraźnie więc wybiera się po poradę do Redaktora. A ten, jako remedium na lęk przed przemijaniem, proponuje mu nieco ruchu. Biorąc sobie tę radę do serca, Bóg postanawia wybrać się na wycieczkę rowerową w towarzystwie Człowieka. Ta, wydawać by się mogło, niecodzienna para podczas wyprawy spotyka m.in. uroczą Miłość, mieszkające w czymś na kształt domu starców Zapomniane Słowa, rozbrykaną, postrzeloną Chwilkę i jej sędziwego dziadka Czas, Chleb z Masłem wybierających się w odwiedziny do ciotki Śmietany, Życie grające ze Śmiercią w warcaby, Smutek we mgle, a także przedstawiciela Brzydkich Słów i Słów, Których Nie Ma.
– Boję się, że któregoś dnia zniknę, że rozpłynę się w powietrzu i że po prostu mnie nie będzie. […]
– Na to nie ma rady, panie Boże. I to jest ta zła wiadomość.
– A czy jest też jakaś dobra?
– Owszem: że jak dotąd pan żyje.
Żadne z tych spotkań nie jest oczywiście przypadkowe i z każdego bohaterowie wynoszą jakąś naukę dla siebie – a czytelnik wraz z nimi. Bo wiecie nasi rowerzyści nie we wszystkim, zawsze się zgadzają i nie wszystko widzą w ten sam sposób. Człowiek np. nieswojo czuje się poznając Śmierć, a przy Miłości traci pewność siebie. Bóg natomiast traci rezon w towarzystwie zapomnianych Ancymonków, a narwana Chwila wyprowadza go niespodziewanie z równowagi.
Jeśli już nie istnieć, to przynajmniej w atrakcyjny sposób.
W „Dwóch słowach” nie pada ani jedno zbędne słowo i jak to u Dwóch Sióstr można je odczytać na kilka, uzupełniających się, sposobów. To nie tylko opowiastka o słowach mieszkających w słowniku, ale także metaforyczna opowieść o ponadczasowości znaczeń, schyłku i radości istnienia, różnorodności charakterów oraz pochwała ciekawości świata. Można o niej także mówić, jako o przypowiastce o prawdziwej przyjaźni, takiej, dzięki której nikt nie pozostaje sam, nie tylko gdy świetnie się bawi, ale także wtedy, gdy zaczynają męczyć go obawy lub trudne emocje. Można również, potraktować ją, jako pozbawioną religijnego kontekstu, ciepłą opowieść o relacji Boga z Człowiekiem.
Oczywiście w przystępny i pełen humoru sposób, przecież to w końcu książka o słowach, wyjaśnione są tutaj (a tak naprawdę same się wyjaśniają) pojęcia związane z językoznawstwem. Młody czytelnik, mimochodem, dowiaduje się o istnieniu rodziny wyrazów, archaizmów, wulgaryzmów i antonimów, a starszy miłośnik książek z radością odkrywa kolejne ukryte w tekście dwuznaczniki i aluzje.
Na uwagę zasługuje także szata graficzna. To fascynujące, ale jest niezwykle żywiołowa i dynamiczna, chociaż utrzymane – tylko w trzech kolorach – ilustracje opierają się głównie o układ znany nam z papierowych słowników. Każdy kto kiedykolwiek miał okazję trzymać takowe w rękach, niech teraz poczuje zdziwienie, gdy zestawi ze sobą słowa: dynamizm i słownik! Ilustratorka Dominika Czerniak – Chojnacka osiągnęła efekt, który, dopóki nie spotykamy „Dwóch słów”, wydaje się całkowicie niemożliwy…
„Dwa słowa”, to ciekawy i pełen ciepła punkt wyjścia do ważnych rozmów. W tej historii nikt nie jest absolutny ani doskonały, za to każdy ma swoje miejsce i to jest po prostu piękne. Zapewne jest to skojarzenie grubo na wyrost, ale ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że znajduję w tej książce dalekie echa „Małego Księcia”.
Koniec? Jaki koniec, gdzie koniec? Przecież to dopiero początek.
[współpraca barterowa]