Malowany człowiek... Co też może być w książce o takim tytule? Czy warto po nią sięgnąć? Takie właśnie myśli krążyły mi po głowie kiedy znalazłam ją w bibliotece. Opis z tyłu był nawet zachęcający, więc ostatecznie ją wypożyczyłam. Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że nie zmarnowałam przy niej czasu. Książka to dobre dark fantasy, które wciąga czytelnika w swój niebezpieczny świat.
Autor nazywa się Peter V. Brett. Studiował na uniwersytecie w Buffalo. Zdobył licencjat z j. angielskiego, krótko zgłębiał historię sztuki. Prowadził sklep z komiksami. Następnie pracował w wydawnictwie medycznym, gdzie, jak dziś ocenia, siedząc w biurowym boksie roztrwonił 10 najlepszych lat swego życia.
Wykreował on niezwykły świat, gdzie co noc w oparach mgły przybywają demony. Jedynym ratunkiem jest schronienie się za runami i modlitwa aby wytrzymały one do rana. Zdziesiątkowana ludzkość nie widzi większych nadziei na przyszłość, a małe wioski ponoszą coraz większe straty.
W tym świecie przyszło żyć trzem bohaterom tej książki. Arlen z Potoku Tibbeta przekonany, że większym od nocnego zła przekleństwem jest strach przepełniający ludzkie serca , Lessha z Zakątka Drwali, której życie zrujnowało jedno proste kłamstwo i Rojer z Rzeczułki, którego los na zawsze odmienił wędrowny minstrel.
Książka nie owija w bawełnę i pokazuje świat z niezwykłą przenikliwością i okrucieństwem. Autor nie bawi się w sielankowe scenerie tylko w mrożące krew w żyłach zmagania z nieugiętym losem. Wszystko zaczyna się kiedy bohaterowie są młodzi ale z biegiem lat i wydarzeń stają się dorosłymi i odpowiedzialnymi ludźmi chcącymi coś zmienić w opłakanej rzeczywistości.
W tej książce mamy obraz zastraszonej ludzkości, która nie robi nic aby walczyć z otchłańcami. Święci Mężowie głoszą, że to kara Stwórcy za grzechy ludzi, jednak nie każdy się z tym zgadza. Wolne Miasta nie są tak na prawdę wolne, a książęta mają wszystkich gdzieś. Czy czegoś Wam to nie przypomina...?
Oceniając pod innymi względami... Książka składa się z dwóch części po kilka rozdziałów w każdej. Podzielona jest na trzy wątki – Arlena, Lesshy i Rojera. Opisy nie są zbyt szczegółowe ale w tym przypadku to nawet i dobrze. Akcja z początku jest nieco nudna ale z każdą kartką nadrabia i w końcu nie można się od niej oderwać. Główni bohaterowie są dobrze skrojeni i przemyślani. Każdy ma swój charakter i wnosi coś do książki. Pozostałe postacie też żyją i nie zlewają się ze wszystkim innym. Ogólnie wszystko dzieje się szybko i zrozumiale. Język jest prosty, a dialogi ciekawe.
Mówiąc szczerze nie wiem na co można narzekać przy tej książce. Wszystko było dopracowane i przemyślane. Jedne wydarzenia łączyły się z drugimi i tworzyły spójną całość. Końcówka była dobra choć z drugiej strony nieco przewidywalna. Może trochę za mało było Rojera... No ale to nie są wielkie przeszkody, w ogóle można nie zwracać na to uwagi.
Tak więc polecam ,, Malowany człowiek” autorstwa Petera V. Bretta każdemu kto lubi gatunek fantasy. Nie jest to wymagająca lektura ale z pewnością wciągająca i godna uwagi. Autor ma talent do strasznych scen i pokazywania tej okrutnej strony życia. Sama na pewno sięgnę po dalsze części.