Gabriela opuszcza rodzinny dom i miasto. Chce spróbować żyć na własny rachunek, odkryć to co chce robić w życiu. Ucieka do Poznania... tak, tak, ucieka - chce mocno odciąć się od rodziny z zapędami despotycznymi, która dodatkowo podcina jej skrzydła nie wierząc, że jest w stanie utrzymać się realizując swoją największą pasję - malarstwo. Pierwsze kroki w nowym mieście pomaga jej stawiać ciotka, siostra mamy, czarna owca w rodzinie. Została nią, gdy poszła za głosem serca. A teraz, nasza bohaterka postanawia iść tą samą ścieżką.
Dziewczyna dzięki żywiołowej współlokatorce poznaje ciekawych ludzi, odkrywa miasto i kosztuje nowych zaskakujących doświadczeń. Gabi mimo odcięcia od rodziny, potrafi zadbać o siebie, znaleźć pracę, przyjaciół... Powoli, krok po kroku zauważa, że brak wiary w siebie, który zaszczepiła jej matka jest bezpodstawny. Nie musi być taka jak inni członkowie rodziny - dla których status społeczny i konwenanse są wyznacznikiem podejmowanych decyzji oraz życia jakie prowadzą. Gabi wymyka się osobowością i dążeniem do spełnienia marzeń ze skostniałych ram swej familii.
A moje odczucia przy czytaniu...
Okładka - to piękny portret kobiety wykonany kredkami, ale nie współgrał mi z tytułem powieści. Sama bohaterka przedstawiona jest jako osoba niezdecydowana, niepewna siebie i swojej pracy artystycznej. Poszukuje swego stylu w malarstwie i swego miejsca w świecie. Przyznam, że bywały takie momenty, że Gabriela budziła we mnie zdenerwowanie i brak zrozumienia tą swoją niepewnością i brakiem wiary w siebie. A po chwili punktowała mądrymi, głębokimi przemyśleniami natury egzystencjalnej. Z każdą stroną wzbudzała we mnie więcej pozytywnych uczuć, zaczęłam jej kibicować w pracy, tworzeniu obrazów i otwieraniu się na świat oraz ludzi żyjących tuż obok.
Powieść nie jest sztampowa - ani pod względem losów bohaterki ani stylu. Jest on dość specyficzny, bardzo filozoficzny oraz humanistyczny. Autorka przywołuje nie tylko legendy Poznania, ale także prowadzi nas ścieżkami mitologii greckiej i rzymskiej. Styl jest estetyczny, lekki, ale nie banalny. Aneta Cierechowicz, jak dowiedziałam się z notki biograficznej, jest polonistką i animatorką zajęć artystycznych. Swoje doświadczenia umieściła w powieści, dzięki temu zyskała głębi i realizmu.
Książka ma specyficzny klimat. Nie jest to pozycja na jeden wieczór. O nie. Miałam ochotę ją smakować, poznawać świat widziany oczami Gabrieli a także obserwować jej wewnętrzne dojrzewania do bycia osobą dorosłą nie tylko wiekiem, ale także emocjami i odpowiedzialnością. Pięknie rozkwitała jej wiara w siebie i swoje możliwości malarskie. Autorka poprzez postać bohaterki ukazała jak każdy z nas poznaje i dojrzewa, odkrywa to co ważne w sobie i otaczającym nas świecie.
Jedynym minusem książki, jest moja niezaspokojona rządza chłonięcia malarstwa. Spodziewałam się, że będzie grał tu pierwsze skrzypce, ale był tłem ukazującym przeobrażenie Gabrieli.
Dziękuję portalowi NaKanapie.pl oraz Wydawnictwu Novae Res za otrzymaną publikację i poznanie twórczości Anety Cierechowicz.