Marek Łuszczyna "Mała zbrodnia"
Książek takich jak ta jest raczej niewiele. Ewentualnie zbyt mało osób po nie sięga i zbyt rzadko się o nich mówi.
"Mała zbrodnia" to książka trudna i z pewnością dla wielu osób była lub jest niewygodna. Z pewnością wiele osób wolałoby żeby Marek Łuszczyna jej nie napisał.
Od zakończenia wojny w 1945 roku obozy znajdujące się na terenie Polski nie przestały wbrew pozorom funkcjonować. Zmieniły się tylko władze i osadzeni. Teraz do obozów trafiali Niemcy, Łemkowie, Ukraińcy, a także Polacy, przede wszystkim ci, którzy w czasie wojny zapisali się na volkslistę. W czasie wojny miało im to pomóc, po przegranej Niemiec okazało się przekleństwem.
Do dziś trwają spory jakim mianem określić te miejsca. Wielu ludzi wpada w złość słysząc sformułowanie "polskie obozy koncentracyjne". Wstydząc się zapewne tego, co robili nasi przodkowie, miejsca te określa się mianem "obozów karnych" lub "obozów pracy". Myślę jednak, że jest to spore oszustwo i nieporozumienie, patrząc na to, co działo się za drutami wielu z obozów.
""Warunki były znacznie gorsze. Większość kobiet, dzieci, mężczyzn i starców szybko zamieniała się w żywe szkielety. Za podwójnym ogrodzeniem i pasem śmierci, na który szperacze patrzyły od zmierzchu do świtu, bito, gwałcono i mordowano. Załoga, złożona z mieszkańców Jaworzna i okolicznych wsi, nie znała litości. (...) bicie zaczynało się już pod prysznicem, kiedy nowo przybyli byli nadzy. Więźniów rażono prądem, wystawiano nagich na mróz, zanurzano w bunkrach z wodą - tę torturę nazywano Wasserzellen. Lepiej było, kiedy śmierć przyszła w czasie zanurzania, oszczędzało to dodatkowych cierpień. Polacy często krzyczeli :"Utoń, szwajne, oszczędź nam roboty!"."
Takich treści jest w książce sporo. Od kilku lat literatura wojenna i obozowa zalewa księgarniane półki, mało kto interesuje się jednak tym, co było po wojnie.
Większość z nas myśli, żę Nemcy wyparowali jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Polska podnosiłą się z kolan odbudowując kolejne domy i budynki, a Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) dbało, by nikomu nie spadł już włos z głowy.
Tymczasem w całej Polsce wciąż funkcjonowały obozy, z czego większość z nich znajdowało się na Śląsku. Trafiali tam również niewinni ludzie, których życie i zdrowie było dla ówczesnych władz bezwartościowe.
Reportaż Pana Marka to skarbnica wiedzy, po którą powinien sięgnąć każdy, kto interesuje się dziejami Polski i narodu polskiego. Choć są to brudne karty naszej historii, nie możemy udawać, że nie istnieją.