Czy Wy też czujecie tę niesprawiedliwość powiązaną z urodzeniem? Miejscem urodzenia, rodziną, hierarchią, krajem... Wszystkim co nas od siebie odróżnia? Czemu to tak banalne i nic nieznaczące rzeczy znaczą tak wiele? Jedni czują się poszkodowani, bo urodzili się na terenie, gdzie toczą się bez przerwy wojny, inni ubolewają nad ubóstwem, inni nad tym, że rodzina okazała się rozczarowaniem. Osobiście nie należę do żadnego grona, jednak prawie codziennie jestem świadkiem, jak ktoś czegoś takiego właśnie żałuje. Z czego to wynika? Czy my sami stwarzamy w sobie takie poczucie? Czy to jednak los w nas bezpodstawnie uderza?
Puszcza Bukowa – miejsce dość dziwaczne i trudnodostępne, ale dające olbrzymie przychody i możliwości. Póki wszystko działa poprawnie nikt za bardzo się nią nie interesował. Jednak teraz pan tego terytorium umarł i prawa odziedziczyła jego żona. Wszystko wydawałoby się zgodnie z prawem, gdyby nie drobny mankament. To niewolnica! Co prawda wyzwolona już, ale wszystko wskazuje na to, że małżeństwo powinno się unieważnić. Co zrobi kobieta? Czy będzie walczyć o swoje prawa? Czy pozwoli, by uprzedzenia wzięły nad nimi górę?
Niezmiernie się cieszę, że mogłam powrócić do tego świata. Przeczytałam parę wcześniejszych tomów, choć niektóre z nich na razie są pominięte i czekają na swoją kolej. Bardzo dobrze wspominam te przeczytane, więc nie zastanawiając się, sięgnęłam po "Panią Dobrego Znaku. Wieczny pokój". W pewnym sensie to nowa opowieść w tym uniwersum, więc byłam niesamowite zaintrygowana, co tym razem się wydarzy.
Feliks Kres ponownie udowodnił, że potrafi posługiwać się piórem literackim. Jego styl sprawia, że czytelnik od razu wciąga się w ten świat, by dać się ponieść wyobraźni. Przyznam się, że rozpoczynając czytanie tego tomu, miałam wrażenie, że powracam do czegoś tak dobrze mi znanego. Dawało mi to swoiste poczucie literackiego bezpieczeństwa i czystą radość z czytania. Choć też nie mogę ukrywać, że momentami miałam wrażenie, że pojawiają się pewne niedopracowania.
Ogólnie jestem zdania, że ten tom dopiero jest wprowadzeniem do kolejnego. Nie dzieje się w nim zbyt wiele, choć bez wątpienia są to wydarzenia istotne i zapewne odgrywające przełomową rolę. W moim odbiorze jest to tło, które jest potrzebne, by stworzyć zrozumiałe podstawy tej części przedstawionego świata. I jest to widoczne w sferach politycznych, gdzie ciąg przyczynowo skutkowy jest wyrazisty. Niemniej pisarz skupił się też na indywidualnych postaciach, dając możliwość przywiązania się do nich i podjęcia własnych decyzji. Podejrzewam, że dla czytelników, którzy znają "Księgi Całości" właśnie w całości i w odpowiedniej kolejności może być to odbierane w sposób jeszcze bardziej przejrzysty, gdyż znają już wiele aspektów uniwersum.
Natomiast bohaterowie oczarowują dopracowaną kreacją. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy, a ich cechy osobowości i działania dają wgląd w wielowymiarowość wydarzeń. Dosłownie każda postać, która występuje w tej części, jest dopieszczona i posiada swoją własną, unikatową historię. Bardzo to doceniam, ponieważ uprzedzając Wam niektóre wydarzenia, część z tych osób zginie i to dość szybko. Niedokładni pisarze stwierdziliby, że to tylko marionetki, które mają coś ukazać w świetle całości, ale jako indywidualne postacie nie są wystarczająco ważne, by nadawać im głębię życia. Tymczasem Kres skupił się dosłownie na każdym.
Przede wszystkim uwaga skupia się na – to dość oczywiste – niewolnicy Ezenie. Jej postać jest wyjątkowa, gdyż niejednoznaczna, grająca pozorami i złudnością. Wszystko zależy od kontekstu i obecności innych osób. To postać perspektywiczna i pełna tajemnic. Ciężko jej zaufać, ponieważ do końca nie wiadomo, kim jest. I nie mam tutaj na myśli jakiś pojedynczych etykiet, a spójność osobowości. Unikatową postacią jest też Yokes, ale zapewne części z Was nie trzeba go przedstawiać.
Mimo że miałam już styczność z uniwersum, to nadal do końca go nie rozumiem. Wydaje się być majestatyczne i pełne niezgłębionych tajemnic. Wiodą nim siły nam nieznane z codzienności i to jest wyjątkowo interesujący motyw, który zachęca do dalszego czytania. Już względnie dobrze orientuję się w terytoriach i na mapie, ale imponuje mi nieskończonością.
Poza tym "Pani Dobrego Znaku" jak każda dobra fantastyka, przedstawia wiele treści, które można odnieść do naszej rzeczywistości. Ukazuje siłę stereotypu i uprzedzeń. Nasze własne ograniczenia i idące za nimi tragedie. Świat, gdzie czasami bez mrugnięcia okiem decydujemy się na niepotrzebne cierpienie. Tym bardziej że ciekawym motywem jest ukazanie różnorodności niewolników. Mamy takich jak Ezena, czyli kobieta, która kiedyś była wolna, a właśnie życie ją zmusiło do sprzedaży samej siebie. Mamy niewolnice piękne i wykształcone, wbrew swojemu statusowi z niesamowitą potęgą i władzą, lecz wyhodowane do tego według wcześniej ustalonych zasad i niepotrafiące się od nich oderwać. Są też niewolnice i niewolnicy, którzy również zostali wyhodowani, ale do najcięższych prac. Czy widzicie, jak to wszystko źle brzmi? I jak wielka może być różnica między tymi osobami, a w ujęciu ich samych często między rzeczami? Bo ludźmi nigdy się nie czuli.
Już niedługo nadchodzi kolejny tom "Pani Dobrego Znaku". Mimo że zawsze zapewniam, że chcę powrócić przede wszystkim do pierwszego tomu "Księgi Całości", to niesamowicie chcę się dowiedzieć, co wydarzy się teraz i jak potoczą się losy Ezeny. Cała powieść to niezwykła przygoda skupiająca się na tworzeniu podstaw i wiązaniu relacji interpersonalnych. Przy tym zaskakuje wnikliwością i swoim majestatem.