Niepozorny wieczór kawalerski, szansa na wzbogacenie się, fałszywe poczucie posiadania kontroli, możliwość spędzenia czasu w miejscu luksusowym, chęć bycia drugim James'em Bondem, brak poczucia własnej wartości, czy po prostu zwykła ciekawość- te wszystkie przesłanki mogą być pierwszym krokiem w stronę, zawsze, rozpadającego się domku z kart- hazardu.
Analizując problem uzależnienia jakim jest hazard możemy wyróżnić jego trzy rodzaje: hazard rekreacyjny, hazard problematyczny i hazard patologiczny. Większość historii i wywiadów, które znajdziemy w tej książce, odnosi się zdecydowanie do tego ostatniego. Definiując hazard patologiczny mówimy o "nasilającym się zaburzeniu, które charakteryzuje si stałą lub czasową utratą kontroli nad uprawianiem gier hazardowych, zaabsorbowaniem nimi i pozyskiwaniem niezbdnych środków na ten cel, a także irracjonalnym zachowaniem oraz kontynuowaniem tych zachowań związanych z hazardem, pomimo negatywnych następstw".
Już 4000 tysiące lat p.n.e. babilońscy żołnierze organizowali wyścigi konne i zakładali się o wyniki. Tysiące lat później, w XXI wieku, wyjątkami są osoby, które uzależnione nie są. Zaczynając od papierosów, alkoholu, narkotyków czy seksu, poprzez Facebook, Instagram i pornografię, aż po gry komputerowe, zdrapki, totolotek, czy kasyna.
"Nasz umysł ma naturalną zdolność tak zwanego myślenia magicznego. Często widzimy sprawy nie takimi, jakimi są, ale takimi, jakimi chcemy je widzieć. Patologiczny hazardzista inaczej widzi swoje uzależnienie. Tym bardziej, że na początku gra nauczyła go, że wiąże się z przyjemnością, więc jest dobra."
Autorka "Hazardziści. Gra o życie" skupia się właśnie na problemie kompulsywnego grania. W książce znajdziemy cały wachlarz historii osób uzależnionych i współuzależnionych, kobiet, mężczyzn, ich dzieci i rodzin. Oni wszyscy zgodzili się opowiedzieć o początkach wpadania w nałóg, o jego domyślnych przyczynach, wielkich wygranych i jeszcze większych stratach, o tym jak budowane latami związki i relacje rodzinne zawaliły się jak domek z kart, jak stoczyli się na dno, jak zaczynają na nowo, krok po kroku ucząc się podstawowych emocji, empatii, życia.
Ponadto, Beata Biały przeprowadza niezliczoną ilość wywiadów ze specjalistami, psychologami, terapeutami, zawodowymi graczami, czy pracownikami kasyn. Poznamy przebieg kariery byłej krupierki, przeszłość osiemdziesięcioletniego gracza, który całe życie utrzymywał się z grania, a także "hazard w liczbach" czyli jak biznes hazardowy i jego konsekwencję wyglądają w świetle statystyk.
Problem poruszony w tej pozycji jest naprawdę przerażający. Gęsia skórka towarzyszyła mi nie raz. Niedowierzanie sięgało zenitu. I chociaż wiem, że uzależnić się można od wszystkiego, że to zjawisko wyniszczające, nad którym nie ma się panowania, to nie spodziewałam się, że hazard jest powodem takiej autodestrukcji, że odbiera wszystko i nie mam tu na myśli pieniędzy.
"Przychodzi taki etap, że już nie marzysz o wygranej. Marzysz o tym, żeby wejść i wszystko przegrać. W przeciwnym razie bęziesz się mordował. (...) Modliłam się, żeby przegrac. Bo hazardzista odejdzie od stołu tylko wtedy, kiedy zgra się do zera. Wychodzisz z kasyna dopiero, gdy zostajesz zgnojona."
Najbardziej dotknął mnie fakt, że ci ludzie nie grają dla pieniędzy. Jaka ja byłam nieświadoma! Myślałam, że główną motywacją są zdecydowanie pieniądze, chęć wzbogacenia się, kontrola. Tak, tu zaczyna się od pieniędzy, od wygranej, od pobudzenia ośrodka nagrody w mózgu gracza, ale kończy się na emocjach. Oni grają dla samego grania, nie ważne jest już ile wygrają czy przegrają. Ponownie powiem, przeraża mnie myśl hazardzistów o potrzebie odegrania się, przeraża mnie to złudzenie, że jak się odegram to nie dość, że odzyskam stracone pieniądze, to jeszcze coś wygram. Jakie to jest błędne koło! Sytuacje bez wyjścia. Mam przeczucie jakby cały ten schemat, kasyno, gra, uzależnienie był walką z wiatrakami, bo w końcu, co jest idealnym podsumowaniem tej książki, koniec końców i tak wygra kasyno.
Minusem, na który muszę zwrócić uwagę są powtarzające się pytania w wywiadach ze specjalistami. Często czułam, że czytam to samo, odpowiedzi udzielone innymi słowami, ale mówiące dokładnie o tych samych rzeczach.