„Magiczna gondola” to moje pierwsze spotkanie z autorką Evą Völler i serią Poza czasem. Spodziewałam się książki pełnej magii, pełnej zaskakujących zwrotów akcji i tajemnic. Już sama okładka przyciąga wzrok i wręcz zachęca do czytania. Niestety to co kryje książka nie jest już takie entuzjastyczne, a powiedziałabym nawet że wręcz banalne i przereklamowane.
Siedemnastoletnia Anna spędza wakacje w Wenecji. Podczas zwiedzania miasta dziewczyna zauważa czerwoną gondolę. Jest to dla niej trochę dziwne, gdyż w Wenecji każda gondola powinna mieć kolor czarny. Anna podczas kolejnego spaceru po mieście, trafia do małego sklepiku z tradycyjnymi weneckimi maskami. Właścicielką sklepu jest starsza kobieta, która na siłę sprzedaje jej maskę kota. Czy to przypadek? Niedługo później Anna wraz z rodzicami wybiera się na legendarną paradę łodzi, gdzie znów zauważa tajemniczą czerwoną gondolę. Podczas zamieszania dziewczyna zostaje wepchnięta do wody, a z opresji ratuje ją przystojny młodzieniec, który wciąga ją na pokład owej gondoli. Dziewczynie nie udaje się jednak wyjść z łodzi, gdyż niespodziewanie świat zaczyna jej się rozpływać przed oczami i znikać. Gdy odzyskuje przytomność, zauważa że coś jest nie tak. Naga, przykryta śmierdzącym workiem dochodzi do wniosku że stało się coś złego. Wkrótce orientuje się że została przeniesiona w czasie do piętnastowiecznej Wenecji. Nastolatka pragnie za wszelką cenę wrócić do domu, jednak jak się okazuje nie będzie to takie proste. Najpierw musi wykonać jedno zadanie…
Właściwie to sama nie wiem jak się odnieść do tej książki. Do przeczytania skłoniły mnie pozytywne recenzje i wysokie oceny, liczyłam na niesamowitą przygodę i całą masę wrażeń. A co dostałam? Całkiem przeciętną, przereklamowaną i mdławą bajeczkę, o nastolatce która błąka się po piętnastowiecznej Wenecji. Niejednokrotnie sięgam po powieści młodzieżowe i z reguły jestem zadowolona z lektury. Niestety tutaj czegoś zabrakło. Pomysł na książkę był rewelacyjny. Bo kto nie chciałby podróżować w czasie? Ale wykonanie naprawdę pozostawia wiele do życzenia. Akcja wlecze się niemiłosiernie, co sprawiło że niejednokrotnie miałam ochotę rzucić książką w kąt i więcej do niej nie wracać. Niestety gdy już zacznę czytać książkę, zawsze muszę ją skończyć, poza tym byłam ciekawa jak rozwiąże się ta historia i jak potoczą się losy bohaterów. A co do nich… Anna jest najbardziej wyrazistą postacią w tej historii, to na niej autorka skupia większą część uwagi, przez co niestety zapomina o kreacji pozostałych bohaterów. O Sebastianie właściwie nie wiemy nic, pojawia się sporadycznie na kartkach książki jak i w życiu Anny, a ta nagle stwierdza że się z nim zakochała i już. Tak jakby to był jej kaprys i potrzeba, a nie prawdziwe czyste uczucie, które zakiełkowało w jej sercu.
To co jest najlepsze w tej książce to opisy Wenecji i tej współczesnej i tej piętnastowiecznej. Czytając po prostu chciałoby się tam być i na własne oczy zobaczyć to piękne i malownicze miasto. Również tym opisom autorka poświęca bardzo dużo czasu, co na szczęście wychodzi na plus i zdecydowanie ratuje książkę.
Po przeczytaniu pozostał niestety pewien niedosyt, gdyż liczyłam na dużo, dużo więcej. Potencjał był duży, jednak nie został do końca wykorzystany, nad czym bardzo ubolewam. Zabrakło emocji, wrażeń i napięcia, a szkoda bo mogłaby to być naprawdę dobra i porywająca powieść.