Pudełko z guzikami Gwendy recenzja

 "Pudełko z guzikami Gwendy" to krótka forma literacka autorstwa Stephena Kinga i Richarda Chizmara, można by ją nazwać opowiadaniem albo nawet nowelą. Myślę, że trafia w gust większości miłośników twórczości mistrza grozy, a można polecić tę książkę także młodszym czytelnikom na oswajenie się z wujkiem Stephenem ;) Osobiście żałuję, że opowieść nie była dłuższa, ale i tak pozostawia po sobie bardzo dobre wrażenie i myślę, że całkiem prawdopodobne jest, że jeszcze kiedyś z łezką w oku do niej wrócę.
 
 Tytułowa Gwendy to nastoletnia mieszkanka, dobrze znanego z innych dzieł Kinga, miasteczka Castle Rock. Jedną z jego atrakcji turystycznych są tzw. Schody Samobójców. To tam Gwendy w wakacje poprzedzające pójście do gimnazjum uskutecznia mordercze treningi, mające na celu redukcję jej wagi, mające spowodować, że do początku roku szkolnego rówieśnicy zapomną o jej tuszy i wynikającym z niej przezwisku. Pewnego dnia spotyka siedzącego na ławce na szczycie schodów tajemniczego mężczyznę w czarnym garniturze i meloniku. Pan Farris wręcza dziewczynie magiczne pudełko, którego przeznaczenia do końca jej nie zdradza. Dziewczyna zostaje strażniczką pudełka, będącego metaforą współczesnego świata. Dostaje poważne zadanie, z którego wykonywaniem łączą się zarówno dodatkowe bonusy, jak i nie zawsze przyjemne zdarzenia. 
 
 Kilka lat z życia Gwendy - posiadaczki pudełka - to treść pozostałej części opowiadania. Będzie kilka mocniejszych momentów, ale zdecydowanie nie ma tu wielu upiornych czy nadprzyrodzonych elementów, jest za to to, co Kingowi wychodzi najlepiej - straszenie tym, co tkwi ukryte na dnie świadomości każdego z nas, naszymi skłonnościami do czynienia zła i przekonanie, że jak w każdej bajce dobro może pokonać zło. Polecam!