Wakacje oznaczają przygody, letnie przeżywanie wolnych chwil, które są dla nas bezcenne. Nie ważne, gdzie je spędzimy, bo przecież zawsze kieruje nami wyobraźnia, która nawet najstraszniejsze miejsce urozmaici w piękne kształty. A co jeśli mamy jeszcze do dyspozycji magię? Czy może sprawić, że przygody nabiorą jeszcze lepszego wymiaru?
Łukasz od dawna nie cieszył się tak na wyjazd w wakacje. Chorwacja, słońce, plaża… wszystko było na wyciagnięcie ręki. Niestety w ostatniej chwili plany legną w gruzach, chłopiec musi zmienić swoje plany. Zostaje wysłany przez rodziców do starej ciotki Wandy, której nawet nie zna, aby tam spędził dwa tygodnie swoich „wymarzonych” wakacji.
Trafia do małego i spokojnego miasteczka, gdzie plotki rozchodzą się szybciej niż ciepłe bułeczki z piekarni. Łukaszowi wydaje się, że wakacje w tym miejscu będą nudne i przewidywalne, jednak z czasem poznaję Irka, Julkę oraz sekrety swojej ciotki, które poniosą go dalej niż na szczyty gór, po których wędruje. Kiedy postanawia pomóc nowo poznanej dziewczynce, wplątuje się w pewien magiczny świat, z którego nie wyjdzie bez konsekwencji. A kiedy ciotka zachoruje, będzie musiał zrobić krok dalej, żeby móc ją wyleczyć. Czy mu się uda?
Kiedy zaczęłam czytać „Łukasz i kostur czarownicy”, czułam się tak, jakbym wracała do wspomnień z moich dawnych wakacji. Będąc młodszą często wysyłali mnie tam, gdzie nie chciałam, a jednak okazywało się, że miejsce to było o stokroć lepsze niż Góry czy Morze. Tak jak główny bohater, narzekałam, ale i tak musiałam spełnić wolę rodziców, w końcu posłuszeństwo to ważna rzecz, zwłaszcza w oczach dwunastolatka.
W tej książce możemy zobaczyć wiele pozytywnych akcentów. Fabuła jest dobrze i ciekawie przemyślana, każdy wątek jest zaplanowany, nie ma miejsca na przypadek. Na każdą ciekawostkę, nową rzecz mamy wyjaśnienie, czyli krótko mówiąc: wszystko jest zrozumiałe. Akcja rozwija się stopniowo, nie za szybko, ale też nie za wolno. Dzięki temu od początku aż do końca nie ma miejsca na nudę, wciąż dzieją się nowe przygody, które wywołują na ustach uśmiech i niekiedy zdumienie.
Bohaterowie, a zwłaszcza główna i tytułowa postać, to młody chłopak, zaledwie dwunastoletni, który złakniony przygód nie widzi nic strasznego w tym, że jego ciotka jest czarownicą. Ani on, ani Julka, jego nowa koleżanka, nie są aż tak zaskoczeni tym faktem. Ich dziecięca nieświadomość pomaga im przebrnąć przez falę nowych doznań, które prowadzą do konfliktu. Na szczęście nie zabrakło im potrzebnych cech: odwagi, chęci przygód oraz troski. Nasi mali bohaterowie stają się coraz bardziej interesujący z każdą kolejną kartką, więc lepiej się z nimi sympatyzuje.
Książka pana Piotra jest miłą lekturą nie tylko dla dzieci. Każdy z nas może śmiało wziąć się za przygody Łukasza, ponieważ nie są one zwyczajne i dziecinne. A styl, jakim posługuje się autor, jest łatwy w odbiorze i pozwala na szybkie czytanie. Wciąga nie tylko młodszych, ale i starszych. Ja osobiście polubiłam książkę, bo mogłam się cofnąć w czasie i przypomnieć sobie sferę dzieciństwa. Ponadto ciekawe przygody są wspaniałym przerywnikiem w melancholijne dni, kiedy sami łakniemy takich chwil, które przeżył Łukasz z kosturem swojej ciotki.