Z mojego punktu widzenia, to dosyć dziwna lektura. Albo jestem po prostu na takie książki już za stary. Bo to jest taka literatura baaardzo młodzieżowa. Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo kiedy, w oderwaniu od realnego świata, klimat książki bliżej nieokreślony – nawet przyjemnie się czyta :)
Ogólnie książkę jak i twórczość autorki klasyfikuje się jako literaturę młodzieżową. Fiona E. Higgins dała się już poznać polskim czytelnikom dzięki książce „Czarna Księga Sekretów”. Wraz ze swoją osobą wprowadziła w młodzieżowym nurcie pewną świeżość, którą dalej ‘propaguje’ w „Magii kości”. Jej książki mają w sobie coś dickensowskiego w stylu budowania świata, do tego coś co mi osobiście nasuwa skojarzenia z Lemony Snicket. Niby to jest świat jak najbardziej rzeczywisty, ale w oderwaniu od całości. Mała-wielka mieścina umiejscowiona nie wiadomo gdzie, na dodatek też nie wiadomo kiedy, bo wszystko wskazuje na to, że to lekko dziewiętnasto- lub dwudziestowieczna osada, gdzie niby jest wydawana gazeta i są jakieś ‘nowoczesne’ biznesy, ale gdzie jest też miejsce na starą pijacką oberżę, szarlatanów i różne pseudonaukowe wynalazki. I mimo tego, że jest to dziwne miejsce, ostatecznie okazuje się nie przytłaczać, słabo intrygować i być świetnym tłem dla właściwych wydarzeń. A te są naprawdę ciekawe i mają początek w dziwnie podobny sposób do fabuły trylogii „Tunele” R. Gordona i B Williamsa.
Wszystko zaczyna się od ledwie nastoletniego chłopca imieniem Pin, który już zdążył stracić matkę, a tu jeszcze nagle znika mu ojciec. I to w okolicznościach wskazujących, że w ramach swojego znikania uśmiercił niezbyt lubianego wuja chłopca. Pin nie ma innej opcji jak znaleźć jakąś pracę i się szybko się usamodzielnić. A w takim przypadku nawet dorywcza praca w miejscowym zakładzie pogrzebowym wydaje się być atrakcyjna. Może poza faktem, że wieczorne podróże między pracą a noclegownią nie są zbyt bezpieczne z powodu mordercy – amatora jabłek. No i jeszcze pech tylko chciał, że pewnej nocy Pin jest świadkiem jak tuż pod jego nosem pewna całkiem martwa nieboszczka wraca do życia.
Zakręcone? No dobrze, ale tylko troszkę. Czyta się po prostu świetnie. Bezstresowo, bez zawiłości rodem z serialu CSI, za to z wrażeniem odkrywania jakieś tajemnicy. Ogólnie czyta się jak bajkę, tylko bez natrętnego wrażenia, że to nie ten poziom wiekowy. Nieskomplikowany język i bezpośredni, ‘ciepły’ styl pisarki powodują, że tą książkę ciężko tak po prostu rzucić na półkę. W zasadzie nie ma w niej nic takiego, że szczęka opada, trudno coś wypunktować, a mimo to muszę stwierdzić, że książka jest naprawdę przyjemna (i nadal nie wiem dlaczego).
Tu powinienem zasugerować tzw. target. I nie mogę. Nie mogę powiedzieć: lubisz Harry’ego Pottera/Lemony Snicket/Narnię to ta książka jest dla ciebie. Właściwie to książka dla każdego. Jeśli na chwilę obecną znudziły ci się kryminały/fantasy/horrory/romanse/{wpisz co chcesz} i jesteś czytelnikiem otwartym na inne kategorie literackie to przy tej książce możesz się odprężyć, odpocząć i przy okazji się nie nudzić.