"Historia nie Magdaleny" to taka raczej dosyć mocno zakręcona książka pani Danuty Noszczyńskiej. Od jakiegoś czasu polubiłam autorkę i jej sposób pisania. A ostatnio przerzuciłam się na audiobooki, które w rewelacyjny sposób czyta pani Ewa Abart, słuchanie to sama przyjemność.
Pani Danuta umieściła fabułę tej książki w mazurskiej wiosce i jej okolicach. Nazwy miejscowości są oczywiście zmyślone, od wielu lat mieszkam na Mazurach, lecz takich miejscowości nie znam, chociaż nie sposób znać wszystkich, zwłaszcza tych mniejszych...
Trzydziestoletnia Magdalena została porzucona przez męża Fryderyka, który zamienił ją na młodszą lecz niekoniecznie lepszą kochankę Ewę. Chcąc odciąć się od męża i jego zaborczej mamusi postanowiła zostawić Kraków i wyjechać na Mazury, do małej wioski, w której mieszka jej ciotka Matylda. Tak właściwie Magda nie zna dobrze swojej rodziny. W tak małych miejscowościach zawsze zwraca się uwagę na to, co ludzie powiedzą, więc także w jej rodzinie było mnóstwo skrywanych tajemnic, żeby ludziom pokazywać się tylko z najlepszej strony. Magda do ciotki wiezie ze sobą kurę, którą jakiś czas temu dostała od niej, miała ugotować rosół, lecz kobieta nie potrafiła jej zabić. Traktowała ją jak zwierzątko domowe. Ciotka Matylda na widok bratanicy wraz z kurą bardzo się zdziwiła. Lecz gdy była w Krakowie to od uczynnej sąsiadki dowiedziała się, że Magdę mąż porzucił, więc przyjęła ją pod swój dach.
Magdalenę w tym domu męczą senne koszmary, które częściowo przypominają jej dzieciństwo spędzone w tej wsi i w tym domu. Jednak te senne wizje bardzo ją męczą i sama już nie wie, czy to tylko sny czy może jakieś wspomnienia. Zastanawia się nad tym w ciągu dnia i próbuje podpytywać ciotkę o szczegóły ze snów. Matylda nie chce zbyt dużo opowiadać o swojej rodzinie, lecz z pomocą Magdzie przychodzi spotkany kumpel z dzieciństwa, Olek.
Postanawiają razem prześledzić przeszłość Magdaleny i jej rodziny, a także znajdujących we wsi tajemniczej studni i figury świętego Antoniego.
Po kilku dniach zjawia się we wsi jej mąż, lecz kobieta nie chce z nim rozmawiać. Jednak Fryderyk również zaintrygował się tą miejscowością, gdy znalazł w domu zdjęcie zrobione w tej wsi. Zastanawia go tylko osoba będąca na fotografii. Matka nie chce mu powiedzieć kto to jest.
Jednak stopniowo wszystko zaczyna się wyjaśniać i poznajemy sekrety obu rodzin. No a zakończenie jest nieco zaskakujące.
Może trochę ta fabuła jest nieco absurdalna, lecz przecież właśnie o to chodzi, żeby się oderwać od spraw bieżących, roześmiać, pomarzyć i przenieść się w inne czasy i miejsce.
Książkę czyta się a właściwie słucha bardzo lekko, nie można się oderwać chwilami. Potrafi rozśmieszyć, ale jednocześnie mówi nam także o potrzebie akceptacji i miłości, przyjaźni oraz o wybaczaniu i zwykłej radości z życia.
Na koniec dodam, że taka lżejsza literatura jest dobrym sposobem na spędzanie leniwych dni, no a z audiobookiem w wykonaniu pani Ewy Abart, to już sama czysta przyjemność.