Ostatnio, po przełamaniu wewnętrznych obaw, coraz chętniej sięgam po literaturę sci-fi. Moje nieliczne dotychczasowe spotkania z tym gatunkiem mogę zaliczyć do wyjątkowo udanych. Czy “Magazyn” Roba Harta utrzymał tę pomyślną czytelniczą passę?
Zacznijmy od tego, że oczekiwania co do tej książki miałam ogromne. Dystopijny thriller z przeważającą liczbą wielce entuzjastycznych recenzji na zagranicznych portalach - jak dla mnie totalny must-read! I pewnie właśnie przez te rozbudzone do granic możliwości nadzieje na kolejną wybitną lekturę science fiction z lekka się rozczarowałam. Żeby było jasno - “Magazyn” to naprawdę niezła książka, ale JA od powieści z gatunku sci-fi wymagam czegoś więcej niż tylko niezłej rozrywki. W “Magazynowej” przyszłości wszystkie gałęzie handlu zmonopolizowała niepokojąco przypominająca Amazon - ogromna korporacja Chmura. Jeszcze nie brzmi wystarczająco alarmująco? Dorzućmy więc, że Chmura kontroluje nie tylko służbowe, ale i codzienne życie swoich pracowników. Witamy w korpo Big Brotherze! Nie da się ukryć, że nakreślona przez Harta na kartach powieści wizja przyszłości jest niepokojąco realistyczna, przez co tym bardziej przerażająca. Jednak przez cały czas trwania lektury odnosiłam wrażenie, że autor prześlizguje się po temacie, nie drąży zbytnio problemu i ogranicza się do roli obserwatora-kronikarza, a nie ,na co ja liczyłam, przenikliwego komentatora i wizjonera. Jeśli więc sięgając po “Magazyn” liczycie na przełomową dystopię, przyszły klasyk gatunki, to niestety najprawdopodobniej srogo się rozczarujecie. Jeśli jednak rozpatrywać debiut Harta tylko w kategoriach literatury rozrywkowej - to tu wypada nad wyraz dobrze. Wprawdzie główny bohater Paxton zwłaszcza z początku jest lekko ciapowaty, to jego nijakość z nawiązką wynagradza postać charakternej, kojarzącej mi się z Lisbeth Salander - Zinny. Co do samej fabuły też nie mam większych zastrzeżeń - historia wciąga już od pierwszych stron, nakreślony korpo-świat jest jednocześnie intrygujący i przerażający. Nie narzekam również na otwarte zakończenie - a wręcz uważam je za najlepszy możliwy wybór! Dzięki takiemu zabiegowi Hart zostawił sobie otwartą furtkę na dopracowanie i dogłębniejsze potraktowanie problemów przywołanych w “Magazynie” w ewentualnej kontynuacji. (Ja na pewno sięgnę!) Niestety parę wątków zostało jakby nieumyślnie niedomkniętych i porzuconych - odniosłam wrażenie jakby autor w trakcie pisania zupełnie o nich zapomniał. Chociaż może to i lepiej niż gdyby miał serwować wyjaśnienie rodem z Mastertona - a coś takiego raz się tu zadziało.
Podsumowując, “Magazyn” nie jest żadną rewolucyjną powieścią science fiction, nie wygryzie żadnej pozycji z kanonu klasyków gatunku, ale jako rozrywka na parę godzin sprawia się wyśmienicie.