Tom wspomnień, felietonów i dywagacji teatralnych wybitnego reżysera teatralnego, urodzonego w 1917 r. Pochodził Axer ze znakomitej lwowskiej rodziny, ojciec był czołowym adwokatem w tym mieście. To inteligent starego typu, człowiek o wielkiej wiedzy i kulturze, typ obecnie na wymarciu (zmarł w 2012 r.).
Pisze Axer o wybitnych ludziach teatru, których on pamięta, ale my już nie, o Leonie Schillerze, Jerzym Stempowskim, Arnoldzie Szyfmanie, Bertoldzie Brechcie, Irenie Eichlerównie i innych. Teatr, jak wiadomo, jest sztuką ulotną, gdy kończy się granie spektaklu, zostają tylko wspomnienia. A ci, co pamiętają, też już odchodzą...
Sporo pisze o aktorstwie. O tym jak nietrwała jest to sztuka, jak niewiele z niej pozostaje. Mówi o aktorach teatralnych: „Są, a raczej pozostaną, autorami jednej, dwóch lub trzech ról, bohaterami kilku przedstawień. Czasem są to fragment, strzępy ról tylko, oderwane frazy, gest jakiś, który ze szczególną siłą wrył się w serce i w pamięć.” Sporo jest w książce rozważań o jego ulubionych aktorach. Szczególnie wnikliwe są opowieści o Tadeuszu Łomnickim. Dogłębnie analizuje Axer fenomen aktorstwa Łomnickiego, jego osobność, niepowtarzalność i geniusz. No i bardzo dobrze, niedługo bowiem Łomnicki będzie tylko pamiętany z `Pana Wołodyjowskiego’ czy innych filmów, kreacji w jego twórczości z pewnością drugorzędnych, bo przecież największe role tworzył w teatrze. Są jeszcze bardzo ciekawe szkice, o aktorach, których pamiętam: Tadeuszu Fijewskim czy Wiesławie Michnikowskim i innych.
Z drugiej strony Axer bez ogródek przedstawia liczne ciemne strony tego trudnego i niewdzięcznego zawodu. Myślę, że wszyscy ci, którzy marzą o aktorstwie winni tę książkę przeczytać.
Jest też trochę wspomnień ze Lwowa, w którym się wychował, wspomnień nacechowanych miłością, bo przed wojną było to magiczne miasto, a może takie pozostało wyidealizowane w sercach i umysłach tych, którzy w nim żyli?
Mamy też wspomnienia wojenne, porażające, bo autor nieraz otarł się o śmierć. Pisane są stylem oszczędnym, chłodnym, co ma efekt wstrząsający, to po prostu świetna literatura. W ogóle styl książki jest zjawiskowy, można się nim napawać.
Są tam też rzeczy wesołe, na przykład jedna z `Bardzo krótkich historii’ brzmi tak: „W Puławach w knajpie koło autobusu siedziało dwóch gości. Majster i pomocnik. Przynieśli im dwie szklanki i dwie angielki. Flaszkę wódki i flaszkę wody. Upał był potworny. Nalali wódki do szklanek. Do pełna. Wypili. Potem wody do angielek. Nadpili, resztę wychlusnęli na podłogę. Zrobiło mi się gorąco i wyszedłem.”
Lubię autoironię autora, prezentuje zdrowy dystans do swojego dramatycznego i bogatego życia. Jest to, jak już wspomniałem, znakomicie napisane, wspaniałym, żywym, oszczędnym stylem i z delikatnym humorem. Dla mnie ta książka jest zapisem mądrości starego człowieka, który przeżył intensywne życie i coś niecoś już z życia rozumie, a jeszcze potrafi to pięknie opisać, co naprawdę nieczęste. Na pewno będę wracał do tego tomu.