Ponieważ jeden z moich ulubionych twórców czarnego kryminału już dawno nie żyje, więc z braku laku sięgnąłem do jednej z jego pierwszych książek, wydanej w 1953 r. Nie ma w niej jeszcze detektywa prywatnego Lwa Archera, bohatera prawie wszystkich kryminałów MacDonalda. Narratorem i głównym bohaterem jest kurator sądowy Howard Cross, ale fabuła i sposób prowadzenia intrygi mają już cechy typowe dla MacDonalda. Mamy też próbki jego niepowtarzalnego stylu. Ale rzecz jeszcze jest niedopracowana, a melodramatyczne zakończenie nieco razi.
Cała sprawa zaczyna się od porwania synka lokalnego bogacza, które nie wygląda na porwanie, a potem zaczynają się morderstwa. Dzieje się sporo, nasz kurator sądowy jeździ od świadka do świadka, odkrywa kolejne trupy, akcja toczy się wartko.
Jak już wspomniałem, mamy w książce elementy typowe dla późniejszych książek MacDonalda. I tak, morderstwa popełnione kilka lat po wojnie mają ścisły związek z wojną z Japonią na Pacyfiku. Mamy szpikulec do lodu jako narzędzie zbrodni, pojawiał się później w tej samej roli w późniejszych powieściach MacDonalda. Poznajemy bogaczy, którzy przez całe życie walczyli o wielką kasę, a teraz tego żałują, „Czy pan wie, że pieniądze to przekleństwo?” mówi jeden z nich. Mamy stare matki toksycznie uzależniające od siebie synów. Mamy zagadki zaginionych ojców. Mamy młode dziewczyny, które marzą o karierze filmowej, a kończą w rynsztoku: „Każda panna w tym mieście jest aktorką, nawet jeśli tylko przegalopowała raz po scenie w drugim rzędzie jakiejś trzeciorzędnej szmiry w San Francisco.” W ogóle okolica pełna jest przegranych typów: „Dużo tu takich mamy… wywaleni z roboty aktorzy i sportowcy, byli bukmacherzy, którzy teraz sprzedają cynk, na jakiego konika postawić, tego typu goście. Spłukani do suchej nitki, ale trzymają fason jak za dawnych dobrych czasów.” Są też próbki stylu MacDonalda, bardziej widoczne w następnych jego powieściach: „Kiedy wymienialiśmy niedbały uścisk dłoni, zlustrował mnie wzrokiem, oceniając mój wzrost, wiek, wagę, a zapewne także dochody i iloraz inteligencji.”
Nie jest to jeszcze poziom najlepszych powieści z Archerem, ale rzecz cała czyta się całkiem przyjemnie. Dobry kryminał.