Ten tom jest jedynym, który przeczytałam. Zaintrygował mnie tytuł tej książki, więc postanowiłam zapoznać się z treścią. W skład tego tomu „Mabinogiona” wchodzą trzy opowieści „Owain i Pani na Źródlech”, ”Peredur, syn Evrawgowy” oraz „Geraint i Enida”.
Mabinogion to zbiór średniowiecznych walijskich sag stanowiących zapis wcześniejszej celtyckiej tradycji mitologicznej. Przekazywane ustnie przez bardów opowieści Mabinogion spisano najprawdopodobniej dopiero pod koniec XI lub na początku XII wieku. Walijskie legendy przedstawiają Artura i jego rycerzy zgoła odmiennie niż późnośredniowieczne romanse rycerskie. W „Mabinogionie” mnóstwo wątków zostało zaczerpniętych z pogańskich podań plemiennych.
Ten tom ukazuje różnorakie przygody króla Artura i jego rycerzy. Mają oni okazję zmierzyć się z wieloma niebezpieczeństwami, podłymi ludźmi i stworami, mogą bronić słabych i niewinnych. Poza tym jednak ulegają oni – tak, jak każdy człowiek – słabościom, zwątpieniom. Kochają, nienawidzą, bywają kochani i nienawidzeni. Rozmyślają, próbują różnych dróg, nie zawsze słusznych, by w końcu powrócić na drogę dobra i służby u króla.
Opowieści same w sobie są ciekawymi przykładami legend celtyckich, gwarantują nam ciekawą podróż wraz z ich bohaterami. Jedyną przeszkodą dla nieprzyzwyczajonego czytelnika może być język – stylizowany na średniowieczny klimat. Imiona bohaterów oraz miejsc mają celtyckie, trudne do wymówienia brzmienie. Na przykład, królowa Ginewra – żona Artura a kochanka Lancelota – nosi imię Gwenhwyvar. Również możemy tam znaleźć prawdopodobny odpowiednik druida Merlina – celtyckiego wieszcza Myrddina. Tenże właśnie język powoduje, że opowieści te należy czytać z dużym skupieniem, inaczej łatwo się zgubić w potoku tak trudnych nazw.
Podobały mi się te celtyckie opowieści, z przyjemnością odkryłam tak odległy świat. Książkę zdecydowanie polecam miłośnikom legend, opowieści, Celtów, króla Artua i Merlina :)
[Recenzję umieściłam wcześniej na swoim blogu -
www.książkowo.wordpress.com]