Monika Koszewska słynie z podejmowania trudnych i odważnych tematów. Jej książki mają w sobie pewną wartość, nie można przeczytać i zapomnieć. Nie da się przejść obojętnie obok tak ważnych zagadnień. O czym jest tym razem?
Ewa, znana i ceniona prawniczka, wydawać się może, wiedzie ułożone i szczęśliwe życie. Jest dobra w tym, co robi, ceniona przez klientów i szefa. Mąż to znany i zdobywający coraz większą popularność prokurator. Ma dwóch nastoletnich synów, którzy raczej nie przysparzają większych kłopotów. Ale jednak jest coś, co burzy jej codzienną sielankę i nie daje spokoju. To zmora dzisiejszych czasów, alkoholizm. Choroba, która dotyka nie tylko mężczyzn, ale również kobiety. Widzimy to doskonale na przykładzie naszej bohaterki, kobiety dojrzałej, o ustabilizowanej pozycji zawodowej, którą raczej problemy omijają szerokim łukiem. A jednak nie jest tak kolorowo, jakby mogło się nam wydawać. Zadaję sobie pytanie, dlaczego Ewa codziennie pije? Co to jej daje? Dlaczego nie może się opamiętać? Gdzie tkwi problem? I nie potrafię dać jednoznacznej odpowiedzi. Problemy, z którymi ona się boryka, nie zasługują aż na taką uwagę. Co z tego, że ma nadwagę? Puszyste też są piękne? Jest zazdrosna o młodą i piękną sąsiadkę, mąż tak na nią łapczywie zerka. Wystarczy, że Ewa o siebie zadba, odwiedzi fryzjera i spali kilka kilogramów, i nie będzie miała argumentów na rzecz zazdrości. Ale ona nie potrafi się zmobilizować, dać z siebie więcej. Nie ma silnej motywacji.
Na skraju przepaści to powieść obyczajowa z ciekawym wątkiem kryminalnym. W Gdańsku w dziwnych i niejasnych okolicznościach są znajdywane kolejne zwłoki. To gruba sprawa, którą prowadzi mąż Ewy. Gdyby sprawnie poprowadził tę sprawę, ma szansę na awans. Jak się okaże, dzięki zbiegowi okoliczności, ta kryminalna sprawa ma związek ze sprawami, które prowadzi Ewa. Jak bardzo te sprawy są ze sobą powiązane i do czego doprowadzi wspólny mianownik w relacjach zawodowych małżonków? Czy to czyjeś celowo działanie czy przypadek?
Autorka porusza w najnowszej powieści problem alkoholizmu. Ten, kto nie ma wokół siebie osób dotkniętych tych nałogiem, pewnie nie ma świadomości, jakie to wielkie zło. Jak potrafi niszczyć relacje rodzinne i życie zawodowe. Jak trudno alkoholikowi powiedzieć: stop, od dzisiaj nie piję! Dla nas to łatwe, ale alkoholik bez pomocy specjalisty sam nie poradzi sobie z tym problemem. Musi mieć silną motywację i pomoc od innych. Wsparcie i zrozumienie. I Monika Koszewska – na przykładzie Ewy – pokazuje nam walkę z alkoholizmem, trudną i siermiężną, walkę z każdym kolejnym dniem. Jak się okazuje, dla bohaterki dzień bez alkoholu to sukces. Ale jak pokazuje jej historia, bardzo szybko te jej sukcesy się rozpływają się w powietrzu.
Muszę przyznać, że główna bohaterka bardzo mnie irytowała. Ona nie uważała, że robi źle. W jej przekonaniu, jedna lampka wina dziennie jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Dla mnie Ewa stanowiła zły przykład, była to osoba nieodpowiedzialna i samolubna, myślała tylko o sobie, nawet dzieci zostały odsunięte na bok. I wiele przewinień przechodziło jej bezkarnie.
Lektura godna uwagi, czyta się szybko, mimo, że temat trudny i istotny. Historia skłania do refleksji i przemyśleń. Można się przekonać, w jakim świecie żyją alkoholicy i czy można im pomóc.
Polecam, ciekawe stadium przypadku alkoholika. Oby takich było jak najmniej wokół nas …