Szkarłatne piętno recenzja

Nowy Jork. Morgan Snow jest terapeutką, seksuologiem ekskluzywnej kliniki. Pewnego dnia w jej gabinecie zjawia się grupa kobiet prowadzących tajne stowarzyszenie, seksklub werbujący mężczyzn. I to właśnie jeden z zwerbowanych mężczyzn ginie w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach. Śledztwo w tej sprawie prowadzi detektyw Noah Jordain. Akcja przyspiesza, giną kolejni mężczyźni a przerażone i zdezorientowane kobiety proszą doktor Snow o pomoc.

Zacznę o tego, że zobaczyłam książkę na półce u koleżanki i od razu przeprowadziłam wywiad, co to jest, skąd ją ma, od kiedy i o czym jest. Następnego dnia pobiegłam do biblioteki. Od razu zwróciłam uwagę na jej grubość. jeżeli chodzi o książki z wątkiem detektywistycznym, to im grubsza tym lepsza. Wzięłam się za nią jeszcze tego samego dnia i muszę przyznać, że bardzo umiliła mi czas.

Podoba mi się klimat i lekkie napięcie jakie utrzymuje się od pierwszej do ostatniej strony. Sposób w jaki przedstawiono główną bohaterkę Morgan, jest przyjazny każdemu czytelnikowi. Normalne życie, praca, troski i nieoczekiwane kłopoty, które mogą dopaść każdego z nas sprawiają, że jest ona postacią bardzo wiarygodną, bez żadnych przesadnych umiejętności. No i oczywiście bardzo zachęcająca liczba stron, co pozwala na rozwinięcie się akcji i zniecierpliwienie czytelnika. Książka jest jedną z trzech części napisanych przez Panią Rose i po przeczytaniu wszystkich trzech, mogę powiedzieć, że ,,Szkarłatne Piętno" rozbudziło mój apetyt na następne.

Jest chyba tylko jeden minus. Momentami ni stad ni zowąd, robiła się tak strasznie nudna i przeciągła, że nie mogłam się doczekać kolejnej akcji. Ale można to przeżyć. Czytałam w swoim życiu lepsze kryminały ale tak jak napisałam wcześniej, bardzo miło spędziłam przy niej czas. Moja ocena 6/10.