Po tym jak w poniedziałek wraz z dwutygodnikiem Party kupiłam pierwszy tom Serii kryminałów - Agatha Raisin i ciasto śmierci - w domu rozpoczął się wyścig szczurów o nią. Najbardziej dotknął moją osobę, gdyż to ja jako pierwsza miałam zacząć ją czytać, lecz mój partner - dodam, że zupełnie niespodziewanie, gdyż nie przepada za kryminałami - mnie wyprzedził i jeszcze przed południem pochłaniał strony niczym tornado ;)
Jednakże wieczorem i ja mogłam w końcu nacieszyć się nową zdobyczą i poznać pisarstwo - dotąd mi nieznanej - M.C. Beaton. Pierwsze co rzuca się w oczy, to oprawa graficzna, wpisująca się w obecnie panujący trend. Nie powiem, żeby jakoś mnie szczególnie urzekła, ale jest bynajmniej ładna i przykuwa uwagę. Co prawda kolorystyka szaty graficznej pierwszego tomu kojarzy mi się typowo kobieco, lecz jest to zapewne spowodowane doborem kolorów - różu i czerni. Książka wydana jest w wersji pocket, co sprzyja jej mobilności (można ją z łatwością zabrać w podróż, do torebki, jak i położyć na stoliku nocnym). W środku zaś mamy przejrzyście rozplanowaną treść i... niestety kilka literówek, błędów przy odmianie oraz błędnie zapisane nazwy miejscowości. Zazwyczaj nie czepiam się takich szczegółów, ale tutaj jakoś zwróciły one moją uwagę. Jednakże owe błędy nie wpływają w żaden sposób na treść, więc jest to tylko moja uwaga na marginesie tejże recenzji.
Jeśli idzie o samą treść, to mamy do czynienia z lekko kryminalną fabułą. Otóż główna bohaterka - Agatha Raisin - przechodzi na wcześniejszą emeryturę i postanawia wyprowadzić się z Londynu na wieś. Kupuje zatem dom w spokojnej i urokliwej wiosce Carsely. Agatha na początku jest zachwycona uprzejmością mieszkańców, lecz odkrywa, iż jest to tylko pozorna uprzejmość i tak naprawdę ciężko jej będzie wkupić się w łaski sąsiadów. Ogłoszenie o konkursie na najlepszy wypiek staje się dla niej pretekstem do zdobycia uznania wśród mieszkańców. Problem tkwi jednak w tym, iż Agatha kompletnie nie potrafi ani gotować, ani piec. Postanawia więc kupić ciasto francuskie z najlepszej londyńskiej cukierni i wystawić je w konkursie jako swoje własne. Sprawa oszustwa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie fakt, iż sędzia - pan Cummings-Browne - umiera po skosztowaniu owego wypieku. Śledztwo dotyczące jego śmierci prowadzi trzech policjantów, w tym śledczy Wong, który później okaże się towarzyszem rozmów Agathy. W wyniku dochodzenia śmierć sędziego uznano za nieszczęśliwy wypadek, a nie za morderstwo, którego miałaby dopuścić się główna bohaterka. Jednakże od momentu zamknięcia tejże sprawy akcja nabiera tempa, a Agatha snuje wnioski, iż pan Commings-Browne prawdopodobnie został zatruty ciastem umyślnie. Pragnie zatem rozwiązać tę zagadkę i zdobyć tym samym uznanie społeczności wiejskiej. Agathę spotykają od tego momentu różne przygody, które w ostateczności przyczynią się do rozwiązania zagadkowej śmierci sędziego.
Tak jak wspomniałam powyżej, książka ta jest o lekko kryminalnej fabule. Sądzę, że prawdziwego konesera kryminałów nie zadowoli. Jest to raczej powieść z kryminalnym wątkiem, trafnymi opisami i niebanalnym humorem. Czyta się ją z łatwością i lekkością, lecz samego kryminału w kryminale jest jak na lekarstwo, co mnie trochę irytowało. Nie możemy jej również postawić na tej samej półce, co powieści Agathy Christie, Larssona czy Läckberg. Ci autorzy piszą prawdziwe kryminały, podczas gdy M.C. Beaton tworzy coś w rodzaju łatwego opowiadania zabarwionego jedynie kryminalnym wątkiem, który nie wymaga wielu analiz i wytężonego myślenia.