,,Mój dom, Finlandia. Dziewiąty, najgłębszy krąg piekieł. Jezioro zamarzniętej krwi i win, powstałe z łez Lucyfera, zamienione w lód podmuchem jego skórzastych skrzydeł…,,
Jeśli tak ma wyglądać Finlandia to ja nigdzie nie jadę !!
Druga powieść o inspektorze Vaara. Niestety pierwszej nie czytałam,a ta wpadła mi w ręce przypadkiem.
Męski punkt widzenia.Skrajnie męski,ale jeszcze nie szowinistyczny. Coś balansuje na krawędzi ale jeszcze nie spada z wielkim hukiem. Vaara kiwa się wśród swoich demonów z dzieciństwa,demonów miasta w którym żyje i w końcu wśród demonów kraju ,który aż tętni podskórnie przeszłością. Galopuje przez mijające dni goniąc coś co mu nieustannie umyka. Już ma,już trzyma...a jednak jest daleko.I co to takiego?...Chyba on sam.Tak myślę.Goni lepsze,przyjemniejsze życie u boku zony,tak szybko za nim biegnie a jednak przeszłość jest tuż za nim.Ciągle czuje oddech na plecach.Nierozwiązane problemy z dzieciństwa na które kiepsko pomagają sesje terapeutyczne. Nie wiadomo z czyjej winy-samego Kariego czy terapeuty,czy może z winy sytuacji. Zaplątanie z poplątaniem. Uwikłanie z zawikłaniem . Układy w układach.W uczuciach ,w obowiązkach służbowych,w mentalności kraju. Ciężko,duszno...i strasznie zimno.-25 stopni.I taka temperatura utrzymuje się przez całą książkę. Kostniałam i drętwiałam w trakcie czytania.Ale było warto!!!
Sama fabuła kryminalna nawet dość dobrze utrzymana. Wątek przewodni świetnie zbija nas z tropu głównego ale jakże oczywistego.Najczęściej bywa tak,że to co oczywiste jest najmniej oczywiste.I tym razem właśnie tak było.
Fantastyczna scena finałowa wątku morderstwa.Zastygłam.Tak jak uczestnicy tej sceny.Zaparło dech.A to w książkach nieczęsto mi się zdarza. I pomyślałam sobie,, kurcze, wyrolował mnie!!,,. Autor oczywiście. Brawo Panie Thompson za tę scenę!!! Tak jak przystało na świetną fabułę ze strzelbą wiszącą na ścianie przez cały film.Aż do ostatniego kadru w którym...wypala z olbrzymim hukiem!
Dość sceptycznie zabrałam się do tej książki ale jestem pod wrażeniem.Naprawdę.
Nie przepadam za pierwszoosobową narracją ale warto było się poświecić.
W przeciwieństwie do grafomańskiego nudziarza Mankella, Thompson tętni życiem.Sam o sobie opowiada,o innych opowiada....taki słowotok myślowo-werbalny. Ale świetnie skonstruowany.
Polecam !!!