Książka jest zbiorem literackich miniaturek kunsztownie powiązanych ze sobą, oto postać drugoplanowa w miniaturce A jest głównym bohaterem/bohaterką w miniaturce B i tak dalej. Poza tym wszystkie te krótkie opowiadania są związane z lotami: każda opowieść dzieje się w innym mieście, lub na pokładzie samolotu. Zaś tytuły opowiadań to po prostu kody lotu obejmujące lotnisko wyjściowe i docelowe, na przykład SEA-HKG, kto dużo lata wie, o jakie porty lotnicze chodzi. W ten sposób razem z autorem odbywamy podróż dookoła świata i wracamy do punktu początkowego. Oryginalna koncepcja...
A treść opowiadań? Mamy tam lekko zarysowane portrety ludzkie, jakby uchwycone mimochodem. Przypominają mi się historie z czasów, gdy często latałem samolotami, lub jeździłem pociągami, czasami wdawałem się w rozmowy z sąsiadami (o ile nie byli zatopieni w ekranach), opowiadaliśmy sobie różne rzeczy, a potem żegnaliśmy się, aby nigdy się więcej nie spotkać. Tak trochę jest i tutaj. Poznajemy ludzi w jakimś momencie ich życia a potem się z nimi żegnamy na zawsze i przechodzimy do następnych.
Czasami są to historie dramatyczne, ktoś choruje na raka, ktoś miał wypadek drogowy, ktoś rodzi niewidome dziecko, czasami mamy opisy wygodnego życia współczesnej klasy średniej. Czy ci ludzie są szczęśliwi? Takie pytanie zadaje pilot samolotowy dziennikarce w Sao Paulo, z którą właśnie się przespał, a poznali się parę godzin wcześniej za pomocą aplikacji randkowej, pyta ją zatem czy jest szczęśliwa? No cóż, to pytanie jakby nie na miejscu, brzmi dysonansem, dziewczyna odpowiada na odczepnego, że nie wie. I tyle, i dalej ruszają w wir życia, a my z nimi.
Dla mnie bardzo poruszająca jest historia 60-letniej kobiety, która zakochała się w lekarzu i rozważa czy porzucić męża, z którym przeżyła kilkadziesiąt lat: „Musiała zdecydować, czy to, że tak głęboko zakochała się w lekarzu, w jakiś sposób unieważnia jej małżeństwo. Kiedyś, gdy byli dużo młodsi, kochała przecież swojego męża podobnie, jak teraz kochała lekarza. Nie myślała wówczas, że może pokochać tak kogoś innego. A teraz pojawił się ten drugi. I wydawało się oczywiste, że tak jak przestała kochać męża w tamten sposób, z czasem przestanie również kochać lekarza. I to była różnica – że teraz już wiedziała. Nie będzie w ten sposób kochać lekarza wiecznie, nie powinna więc niczego zmieniać, zakładając, że tak właśnie się stanie. I nie zamierzała. Czy to się nazywa dojrzałością? Mądrością?” Bardzo ciekawe...
Te krótkie historie przypominają trochę 'Bieguni' Olgi Tokarczuk, ale tam rzecz cała była mocno zróżnicowana pod względem treści, formy i długości opowieści. Tutaj wszystkie historie są prawie równej długości i w kunsztowny sposób są ze sobą powiązane, jak kostki domina upadające jedna za drugą.
Dobrze mi się te opowieści czytało, czasami wzruszały, czasami zaciekawiały, nigdy nie śmieszyły, ot życie ludzkie utrwalone w jakiejś chwili. To z pewnością bardzo dobra proza, z drugiej strony jakoś nie za bardzo mnie poruszyła.