Wielokrotnie wychwalany przez samego Stephena Kinga, Jack Ketchum należy do śmietanki współczesnych pisarzy grozy. Co ciekawe, twórca ten jest niemal zupełnie nieznany w Polsce. Jego dzieła nie doczekały się póki co rodzimego przekładu, więc pozostaje jedynie czytanie w oryginale. Zapewniam jednak, że powieść „The Lost” jest tego warta, bo mało który pisarz potrafi stworzyć tak wspaniałe widowisko napięcia i grozy.
Latem 1965 roku dochodzi do brutalnego morderstwa dwóch młodych kobiet. Za wszystko odpowiedzialny jest 19-letni Ray Pye, który wraz z Tim’em Bess i Jennifer Fitch postanowili się zwyczajnie zabawić. Nikt nie przypuszczał, że Ray wcieli swój szatański pomysł w życie i uśmierci dwójkę niewinnych dziewcząt. Sprawcę tych morderstw nigdy nie wykryto. Cztery lata później, Ray, Tim i Jennifer dalej przyjaźnią się ze sobą, jednak łączy ich również mroczny sekret sprzed lat. Lecz to nic w porównaniu z tym, co dopiero nadejdzie. Sadystyczny Pye jest bowiem żądny nowych doznań i nic go nie powstrzyma.
Jack Ketchum, tworząc „The Lost”, inspirował się autentyczną historią seryjnego mordercy, Charlesa Schmida, który uśmiercał młode kobiety w Arizonie w latach 60-tych. Już sam ten fakt sugeruje czytelnikowi, że będzie ostro i tak jest w istocie. Książka aż ocieka dusznym, małomiasteczkowym klimatem. Akcja powieści skupia się w zasadzie na trzech wątkach. Ketchum najmocniej akcentuje historię Ray’a i Katherine, Jennifer i Tim’a oraz Sally i Ed’a. Każdy z bohaterów jest w jakiś sposób powiązany z innymi postaciami z powieści. Relacje między głównymi aktorami „The Lost” przybierają nieraz bardzo skomplikowaną formę. Aż roi się tutaj od różnych tajemnic, sekretów, czy nawet intryg.
W dziele Ketchum’a znajdziemy także mnóstwo odwołań do epoki, w której dzieje się akcja utworu. Bohaterowie książki raz po raz przywołują znane ówcześnie formacje muzyczne, Ray rzuca klątwy na hippisów, zaś w pewnym momencie powieści kluczowym tematem staje się morderstwo Sharon Tate, żony Romana Polańskiego. Już za samo tło historyczno-kulturowe i zgrabne ujęcie specyfiki epoki, należy się Ketchumowi szkolna piątka.
Powieściowe postacie są naprawdę bardzo dobrze skonstruowane. Każdy z bohaterów nosi własny charakterystyczny rys. Jack Ketchum stworzył przejmujący portret psychologiczny młodego psychopaty, jakim jest Ray Pye. Ray to nie tylko morderca, ale również diler narkotykowy, uwodziciel kobiet (również nieletnich dziewcząt) i notoryczny kłamca. Człowiek zmanierowany do granic możliwości, o przerośniętym ego, który w głębi duszy jest małym zakompleksionym chłopcem. Jego osobowość intryguje samych bohaterów książki. Kiedy jednak Pye ponosi klęskę za klęską i zostaje wielokrotnie poniżony przez płeć piękną, coś w nim pęka. Ostatecznie jednak Ketchum wymyśla niezłe zakończenie dla Ray’a. Trzeba przyznać, że autor „The Lost” obdarzony jest nie tylko bujną wyobraźnią, ale również wyszukanym poczuciem humoru.
Twórca „The Lost” świetnie posługuje się słowem pisanym. Struktura rozdziałów i sama narracja powieści są bardzo dobrze przemyślane. Już pierwsze strony książki serwują czytelnikowi ekstremalne wrażenia. Później nieco akcja zwalnia tempa, by w finale dać o sobie znać z podwójną siłą. Finał powieści to ponury spektakl makabry i zwyrodnialstwa. Całe powieściowe zło wydaje się gromadzić w jednym miejscu, co daje szokujący efekt. Nikt tu już nie udaje kogoś innego, wszyscy grają w otwarte karty. Co więcej, nie ma tu miejsca na litość. Jest tylko śmierć...
Sam tytuł „The Lost” świetnie oddaje sytuację głównych bohaterów utworu: Ray’a, Tim’a i Jennifer. Każdy z nich w pewnym momencie swojego życia najzwyczajniej w świecie się pogubił. Rozpoczęli oni niebezpieczną grę, z której nie tak łatwo się wyplątać. Wszyscy oni musieli zapłacić za to pewną cenę. Jedni większą, drudzy mniejszą, ale nie zmienia to faktu, że grzechy młodości kosztowały ich bardzo wiele.
„The Lost” jest przykładem tzw. horroru realistycznego, co znaczy, że nie znajdziemy tu żadnych wątków nadprzyrodzonych. Jack Ketchum serwuje nam za to przejmujący ludzki dramat i kryminalną intrygę w sosie prawdziwej grozy. Strach wdziera się tutaj pod płaszczykiem zwyczajności, jednak samą książkę Ketchuma trudno nazwać zwyczajną. Porywający styl pisarza w połączeniu z plastycznymi opisami i wyrazistymi bohaterami, sprawiają, że „The Lost” dosłownie się pochłania. Nic tylko czytać, bo obok „The Girl Next Door”, to zdecydowanie najlepsze dzieło Ketchuma.