Rzadko mam do czynienia z romansami historycznymi, więc jestem pewien, że moja recenzja może być nie w pełni obiektywna. Jednak byłem ogromnie ciekawy tej historii, ponieważ chciałem poznać zarys historyczny epoki i zobaczyć, jak w tamtych czasach postrzegano kobiety, ich zamążpójście i związane z tym prawa i obowiązki. Dodam, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością Wioletty Piaseckiej, choć na co dzień często mam do czynienia z jej literaturą, pracując w bibliotece. Pani Wioletta to uznana pisarka na rynku książkowym, a każdej z jej powieści cieszy się uznaniem czytelników i staje się bestsellerem. Prócz powieści dla pań, pisze również książki dla dzieci, słuchowiska radiowe oraz scenariusze teatralne. Za swą nietuzinkową twórczość i pomoc charytatywną otrzymała wiele nagród i została wpisana do Księgi Złote Myśli Ludzi Wielkiego Umysłu, Talentu i Serca Fundacji "Zdążyć z Pomocą".
Okładka przedstawia kobietę, zapewne związaną z daną epoką. Nie wyróżnia się czymś więcej, ale, biorąc książkę do ręki, można śmiało stwierdzić, że oddaje odczucia kobiety, trochę zagubioną, smutną, jakby szukającą pomocy u innych. Dodatkowo warto zajrzeć na ostatnią stronę i przeczytać pierwsze zdanie zapisane wersalikami:
Pełna emocji i wruszeń opowieść o miłości i marzeniach nad podziałami.
Przenieśmy się w wiek XVIII na ziemie polskie w okolice Karczewa, do Bielawy (nie znalazłem na mapie) i Warszawy, kiedy nasze państwo nie istniało na mapach Europy i świata. Główną bohaterką powieści jest szlachcianka, młoda, dwudziestodwuletnia szlachcianka, Sara Leokadia Wolska. Te 22 lata niech nikogo nie zmyli, to w tamtych czasach poważny wiek! Rodzice Sary robią wszystko, by wydać swoją córkę za mąż. Marzy im się jakaś dobra partia, najlepiej ktoś majętny i o wysokim statusie społecznym. Dziewczyna w ogóle nie myśli o zamążpójściu. Ma inne marzenia, co innego chce robić w swoim życiu. Szczególnie matka bardzo mocno naciska na to i ciągle przypomina córce, że jest już starą panną i że w tym wieku już dawno powinna mieć wnuki. Sarze marzy się... kariera pisarska. Napisała powieść, którą chciałaby wydać. Niestety w tamtych czasach powieści pisali tylko mężczyźni. Kobieta była przeznaczona do innych celów, a już na pewno nie do siedzenia za stołem z kartką papieru i kałamarzem. Matka dopina swego. Wybrańcem Sary, ma być książę Hipolit Teofil Reszko, majętny człowiek, magnat i wdowiec, ponieważ kilka miesięcy wcześniej umiera jego żona. To jeszcze nic strasznego, ale gdy dowiecie się, że imć wymieniony powyżej mężczyzna jest 29 lat starszy od Sary (stary obleśny zbok!!!), to możecie się tylko domyśleć, jakie męki będzie przeżywać wkrótce Wolska.
Nie muszę tu wiele dodawać i pisać, jaką traumę zgotuje jej mężczyzna z obwisłym brzuchem, mało przyjemnej aparycji, pragnący jak najszybciej skonsumować łakomy kąsek, w postaci cnoty dziewczyny.
To piękna, wzruszająca opowieść. Jak potoczą się losy dziewczyny? Co ją jeszcze czeka w majątku Reszki, któremu nie wystarcza nowa żona? Czy pragnienia Sary, jej odwieczne marzenia się zrealizują? Co będzie musiała zrobić, by osiągnąć swój cel? Fanki romansów obyczajowych, tak myślę dosyć subiektywnie, będą na pewno zadowolone.
Recenzja książki powstała dzięki Skarpie Warszawskiej. Serdecznie dziękuję za egzemplarz.