Z racji mojej miłości do gór, wędrówek i podziwiania pofałdowanych krajobrazów książki o takiej tematyce znajdują się zawsze na wyjątkowym miejscu pośród wszystkich moich lektur. Mam wiele pokory wobec wysokich szczytów i mnóstwo uznania dla tych, którzy, biorąc udział w zorganizowanych ekspedycjach, pragną się z nimi zmierzyć. Książka "Rodziny Himalaistów" zaskoczyła mnie swoją formą i sposobem podejścia do tematu wysokogórskiej pasji, która jest niestety zgubna dla bardzo wielu wspinaczy. Nie spotkałam dotąd publikacji, w której oddano by głos rodzinom wspinaczy. Dwie dziennikarki - Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin i Joanna Sokolińska skupiają się na rozmowach z żonami i dziećmi himalaistów, którzy nie wrócili do domów, zostali na zawsze tam, dokąd docierają tylko wybrani.
Pasja wysokogórska jest jak ekstremalny sport - niebezpieczna, wymagająca i związana z ogromnym ryzykiem. Graniczy z obsesją, wymaga poświęceń, zmusza do dokonywania bardzo trudnych wyborów. Dlatego warto w tym miejscu postawić pytanie, czy himalaiści powinni zakładać rodziny i mieć dzieci? Jak wygląda życie z osobą, której pasja przesłania wszystko?
Wyjazd na ekspedycję bywa ucieczką przed codziennością, problemami, ograniczeniami, czasem nawet przed samym sobą. Himalaiści to często samotnicy poszukujący w górach wolności, natchnienia, czy ukojenia. Pasja do wspinaczki wysokogórskiej jest jak nieuleczalna choroba, trudna do zaakceptowania przez najbliższych, która najczęściej wygrywa z codziennością. Opowiadają o tym żony żyjące w ciągłym strachu i niepewności. To na nie spada cała odpowiedzialność za rodzinę. Swoimi przemyśleniami dzielą się dzieci, które od najmłodszych lat wychowują się bez ojców. Niektórzy chowają urazę, za taki, a nie inny sposób życia, inni dziedziczą pasję, rozumieją i starają się pogodzić z rzeczywistością, jeszcze inni pragną poznać lepiej swoich ojców dzięki rozmowom z ich przyjaciółmi i kolegami z ekspedycji. Poszukują informacji sięgając do dzienników, notatek z podróży, listów i... wspomnień.
"Rodzinny himalaistów" to poruszający zbiór wspomnień opowiadający o utracie najbliższych. Te przerażająco szczere i dotkliwie przejmujące wyznania członków rodzin wspinaczy wysokogórskich, którzy pozostali w górach już na zawsze. Są wśród nich Tomasz Mackiewicz (zginął po zdobyciu Nanga Parbat w 2018 r.), ale też ci mniej popularni jak Ryszard Kołakowski (poniósł śmierć w 1988 r. na Makalu podczas zejścia ze szczytu), Bogdan Jankowski - jeden z najbardziej rozważnych, uczestnik wyprawy na Mount Everest zimą, który zmarł w wieku 81 lat, Stanisław Latałło (zginął na Lhotse w 1974 r.) oraz kilku innych.
Jestem pod dużym wrażeniem. Słuchałam tego audiobooka z wypiekami na twarzy, irytowałam się, wzruszałam, starałam się zrozumieć. Nie podobało mi się wyciąganie problemów osobistych Mackiewicza. Takie wchodzenie z butami w jego małżeństwo wydało mi się zbędne, choć oczywiście rozumiem zamysł autorek.
Czy zatem zdobywcy najwyższych szczytów świata to ryzykanci, którzy proszą się o śmierć? Na to pytanie możecie odpowiedzieć sobie sami zaraz po lekturze książki "Rodziny himalaistów". Pamiętajcie jednak, że na najwyższe szczyty "wspina się cała rodzina, nie tylko jeden człowiek".