Serdecznie dziękuję autorowi za otrzymany egzemplarz książki.
Przeczytałam ją z niebywałą przyjemnością. Dlaczego? Bo niewielu już dzisiaj w naszym otoczeniu takich ludzi. Niespotykanie dobrych. Ciepłych, empatycznych, bezinteresownie życzliwych, obdarowujących znajomych drobnymi podarunkami z dobrego serca, dla samej przyjemności dawania. Takie cechy posiada bohater powieści, autor tytułowych listów pisanych do dwudziestoletniej Emilki.
Osaczeni wszechobecną nienawiścią, kierowani uprzedzeniami i stereotypami, podsycanymi przez wszelakie media i polityków nie umiemy właściwie odczytywać gestów i słów, które kierują do nas inni ludzie. W uśmiechu i spojrzeniu doszukujemy się fałszu, nieczystych intencji, a zainteresowanie swoją osobą bierzemy za ograniczanie naszej przestrzeni, przekraczanie granic naszej prywatności. Natomiast skądinąd młodym osobom, a taką jest adresatka listów, nie przeszkadza fakt uzewnętrzniania światu każdej, nawet najdrobniejszej intymnej chwili swego życia na popularnych portalach społecznościowych.
Nie wiem, co w XXI wieku jest bulwersującego w tym, że dojrzały mężczyzna oczarowany jest młodą dziewczyną? Że zakochuje się w jej buzi, podoba mu się dziewczęca nieśmiałość i prostota? Pisze do niej listy? Przecież jeszcze dwie dekady temu tylko w ten sposób wiele par korespondowało ze sobą. A wszystkie listy są miłe, pełne szacunku i admiracji dla urody dziewczęcej, która tak zakręciła w głowie bohaterowi. Emilka powinna je trzymać w szufladzie pod kluczem i przechować do starości, by cieszyć się faktem, jak bardzo była w młodości podziwiana. Jeśli w listach znalazło się parę życiowych wskazówek, parę mentorskich uwag, to dobrze. Bohater swoje przeżył, ma doświadczenie, więc może warto posłuchać. Pan Andrzej pisze komentarze na profilu dziewczyny na Facebooku? Jeśli są przyjemne, oznaczane serduszkiem, to też nie powód do skreślania kogoś z listy znajomych. Emilka, jej siostra i matka, wcześniej miło konwersujące w czasie zakupów na targu, odcinają się od bohatera, a chłopak Emilki daje mu to do zrozumienia aż nadto dosadnie. Ufam, że młodzieniec jest równie dobrym mężczyzną i wiernym wielbicielem.
W samych listach, wykazując się wielką erudycją, autor zawarł takżę sporą dawkę wiedzy o mechanizmach rządzących życiem człowieka. Ujął mnie stosunkiem do pracy, do kobiet i matek. Napisał to w sposób, którego próżno teraz szukać, nawet w Kościele.
Książka Pana Andrzeja Głowackiego nie jest lekturą prostą, a może być przez wielu, zwłaszcza młodszych czytelników odczytana całkowicie na opak. Czytelnik musi być dojrzały, by ją pojąć. To głęboko humanistyczna lektura, pisana przez człowieka, który kocha ludzi. I za to dodaję gwiazdkę.