Czy w dzisiejszym świecie ktoś jeszcze pisze listy? Chyba nie, a szkoda, bo słowo pisane ma większą moc, a przede wszystkim zostaje na zawsze. Listy to wspaniała forma przekazywania treści, jak wiadomo kiedyś jedyna, ale szkoda, że mimo wszystko już jednak zniknęły z obiegu.
Książka pisana w formie listów, to cudowny pomysł! Mogłoby się wydawać, że zbiór listów pisany tylko przez jednego bohatera brzmi nudno, a fabuła nie będzie się rozwijać. Nic bardziej mylnego! Historia opowiedziana tylko i wyłącznie przez jedną osobę ma swój urok, a każdy kolejny listy czyta się z zapartym tchem, aby odkryć co przydarzyło się bohaterom.
Początek XIX wieku.
Tajemnicza K., pisze listy do swojej przyjaciółki E., opowiadając przy tym swoje historie jak i przeżycia. Jak wiadomo listy to jedyna forma komunikacji, więc wiele z nich przychodzi z opóźnieniem, a ich treść jest już trochę nieaktualna, dlatego K., pisze swoje listy bardzo często, aby przyjaciółce nic nie umknęło i aby mogła mieć chociaż wrażenie, że przyjaciółka jest blisko i zawsze doradzi.
K., rozpoczyna nowe życie w Rozalinie. Życie zmusiło ją do ucieczki z Paryża, a pewne wydarzenia, także do kłamstwa. Jednak tutaj w Polsce nikt jej nie zna, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby naprawdę zacząć wszystko od nowa i przestać żyć przeszłością. Zmiana otoczenia nie zawsze jest dobra, a ucieczka nie zawsze gwarantuje sukces. Tak to już w życiu bywa, że kiedy chcemy od czegoś uciec, to najczęściej wpadamy w nowe tarapaty, a usilne próby wyrwania się spełzają na niczym.
K., poznaje uroczego młodego austriackiego hrabiego Ludwika, który od samego początku okazuje jej swoje zainteresowanie. Nie ma w tym nic złego, przecież właśnie po to przyjechała do Polski, aby porzucić demony przeszłości i ruszyć w nowe, nieznane życie. Gdyby to jeszcze było takie proste do zrealizowania, jak łatwo się o tym mówi. Plan był prosty i nie wymagał wielkiego wysiłku, ale K., skrywa tajemnice, które boleśnie tkwią w jej sercu niczym otwarta rana. Przysięgła sobie, że nie obdarzy uczuciem, żadnego mężczyzny, jednak hrabia skutecznie pracuje nad tym, aby jej plany legły w gruzach. Jaką decyzję podejmie K., czy ucieczka przyniesie oczekiwany rezultat czy wręcz przeciwnie?
Nie można zdradzić zbyt wiele, bo wtedy odbierze się radość poznawania tej historii, która naprawdę jest warta poznania. Ta historia to taki powiew świeżości w przekazie, ale z zachowaniem wszystkich cech dobrego romansu. Można się zatracić i rozmarzyć.
To debiut Kristine Turowskiej, która postawiła na powieść epistolarną, która w dzisiejszych czasach jest już chyba bardzo zapomniana. Opisy miejsc są bardzo wiernie oddane, a forma przekazu sprawia, że czujemy jakby te listy były kierowane do nas samych. Możemy przenieść się do XIX wieku i odkrywać razem z główną bohaterką kolejne tajemnice i przezywać wyśmienite spotkania na łonie natury. Połączenie prawdziwych postaci historycznych z fikcyjnymi oraz opisy miejsc, które istnieją naprawdę, sprawiają iż mamy wrażenie, że ta historia wydarzyła się naprawdę, a listy zostały wyjęte ze starego kufra, gdzieś na strychu i udostępnione większemu gronu odbiorców. Do tego piękne zdjęcia z sesji autorki, utrzymane w klimacie powieści, to prawdziwa uczta dla oczu i możliwość znalezienia się w samym środku akcji. To piękna opowieść o wykluczeniu, walce z zasadami, przyjaźni i przede wszystkim miłości. Bardzo wartościowa historia, z ważnymi przekazami o problemach, które są obecne także w dzisiejszym świecie. Chociaż czasy się zmieniają to ludzie nadal są ludźmi - z krwi i kości, którzy marzą czasem o rzeczach niedostępnych, a problemy pozostają te same, choć mogłoby się wydawać, że cywilizacja poszła do przodu. Nieistotne czy żyjemy w średniowieczu, epoce wiktoriańskiej czy w czasach nowożytnych - miłość zawsze pokazuje, że trzeba o nią walczyć, szczególnie gdy pojawia się tam, gdzie nie powinna pojawić się wcale.
Książka z klubu recenzenta serwisu nakanapie.pl.