Jest we „Wszystkim za darmo” jakieś pomieszanie monumentalizmu z miniaturowością obrazów. Za progiem stoją radzieckie wojska, zewsząd dobiegają odgłosy bombardowań, a pruska mieścina stara się żyć własnym życiem, czcić wodzów i wierzyć w niezwyciężoną siłę niemieckiego oręża. Właśnie w tym kontrastowym zestawieniu wojny i pokoju Kempowski umieszcza bohaterów, których przyszłość zdaje się być nam znana od samego początku. Przestaje mieć znaczenie, po czyjej stronie barykady stoją – wojna jest bezwzględna wobec każdego, a jej zakończone mieczami wyciągnięte ramiona dosięgną bez względu na przynależność narodową, płeć czy wyznanie.
To, co przesądza o walorach powieści to kuriozalna naiwność postaci, katatoniczne zobojętnienie jednych, a jednocześnie wyrachowanie i niezdolność zrozumienia prawdy u innych. Przyglądamy się ostatnim dniom przed apokalipsą i jakże irytujące są myśli Kathariny albo cioteczki, ta nieumiejętność zrozumienia, że to prawdziwy koniec, że nie będzie fabryk w Rumunii, salonów i Wagnera, oficerskich pensji i kwietnego ogrodu. Nie ma tu rozmyślań o winie, odpowiedzialności, sprawiedliwości dziejowej – to, co dzieje się wokół, jest niezasłużoną i niezrozumiałą karą za wyimaginowane grzechy. Bohaterowie łapią się ostatnich chwil normalności, ale te kruszą się w ich dłoniach jak zasuszone jesienne liście. Od porządku do bezładu (choć państwa machina prężnie działa). Groteskowe wydają się próby ratowania Żyda, a później, gdy jeźdźcy apokalipsy wjadą do miasta – pierzyn, bielizny i kosztowności, pospiesznej ewakuacji, dźwigania zbyt ciężkich walizek. Wszystko to uczynione zbyt późno gesty. Śmierć nadchodzi łatwo, zawsze z nieoczekiwanej strony, wypełniona dźwiękami wojennej kanonady.
Sielskie życie na pruskiej prowincji odchodzi w przeszłość – ta druzgocąca myśl nie może przebić się przez mury rodowych ścian pałacu i okalającego go parku, po którym przebiegają uciekinierzy, zakazane postaci i ogarnięci nazistowską paranoją urzędnicy. Jedni myślą o przetrwaniu kolejnego dnia, inni o wieczności narodu. Ten niepokój, miotanie się wokół kurczącej się rzeczywistości i karkołomne próby oddalenia końca (jego początek już nastąpił) opisane są perfekcyjnie. Powieść Kempowskiego sugestywnie uwiera, nie jest to spokojne przyglądanie się z boku, zwłaszcza że wymagający styl autora dodaje jej surowości.
Gorejąca okładka wojennego pyłu Łukasza Piskorka, przekład Małgorzaty Gralińskiej.