Lubicie sięgać po książki poruszające trudną tematykę?
Chyba żadna książka Mossa nie jest subtelna i delikatna. Zdecydowanie jest to mroczna strona literatury. Autor kusił mnie od dawna swoją twórczością i po "Morderczych instynktach" wiedziałam, że chcę więcej, że wpasował się w mój gust. Ale tej książki się bałam choć zarazem mnie do niej ciągnęło. Dlaczego?
Wychowałam się w rodzinie patologicznej. Nie wstydzę się tego obecnie, po wielu latach zrozumiałam, że to nie moja wina i tym samym nie powód do wstydu. Sceny jakie opisał Marcel w "Już nikt mnie nie skrzywdzi" zarówno rozdrapywały stare rany jak i dawały coś w rodzaju oczyszczania, gdy razem z Maksem przeżywałam wszystko co zostało tu opisane. Mimo to, po jej zakończeniu, czułam się pod wieloma względami znokautowana.
Maks Hajder to licealista, który przeżywa od lat istne piekło w rodzinnym domu. Po tragedii jakiej doszło gdy był jeszcze dzieckiem, rodzina się rozsypała choć z pozoru, z perspektywy osób z zewnątrz, wciąż jest idealna. Jednak za zamkniętymi drzwiami, każdego dnia trwa wręcz walka o życie.
"Wszyscy widzieli w moim ojcu idealnego męża i troskliwego tatusia, który zawsze rozpieszczał swoich synków. Nikomu nie przeszło nawet przez myśl, że za zamkniętymi drzwiami zmieniał się w najgorszego bydlaka."
"To smutne, że miejsce, które powinno się dziecku kojarzyć z miłością i bezpieczeństwem, dla mnie jest od dawna polem bitwy."
Znam to uczucie gdy nie chce się wracać do domu. Wiem też jak łatwo ocenić takie osoby jak Maks czy jego matka. Uznajemy je za bierne ofiary, nie walczące o swoje dobro. Bo czemu matka Maksa nie odeszła od męża? Czemu pozwala na lata znęcania się nad sobą i synem? Czemu on też nie poszedł na policję, nie zgłosił tego w szkole?
To nie łatwo zrozumieć. Ale autor rewelacyjnie potrafi przedstawić perspektywę takiej ofiary, widać i czuć, że on rozumie to co siedzi w głowie osoby, która przeżywa taki dramat. I perfekcyjnie opisał ich przeżycia w tej emocjonującej książce.
Maksa poznajemy nie wtedy gdy ojciec go bije, a wtedy gdy po próbie samobójczej trafia do szpitala. A to krótko po tym jak znaleziono go przy ciałach zamordowanej matki, ojca i ledwie żywego brata. Wydaje się oczywiste, że przerosło go to wszystko i zabił. Czy tak było w rzeczywistości?
Gdyby dramatu w życiu Maksa było mało, to prócz demona w osobie ojca, walczył on też z drugim w szkole. I w ten sposób mamy nie tylko wątek przemocy domowej ale i psychicznej, manipulacji ze strony rówieśników. Na samego Pawła i jego pomysły już zupełnie brakuje mi słów.
Jest też jednak pozytywny bohater - Łukasz, który jest takim przyjacielem idealnym, niezawodnym, na którym zawsze i mimo wszystko Maks może polegać.
Wiecie co tu boli najbardziej? Bierność i ślepota otoczenia. Po wielu latach od ukończenia szkoły dowiedziałam się, że moi rówieśnicy, wiedzieli co dzieje się w moim domu. Skąd? Od pedagoga, który przeprowadził pod moją nieobecność z nimi rozmowę prosząc by łagodniej mnie traktowali, wykazali się wobec mnie - niezaprzeczalnie trudnej w relacjach - większą wyrozumiałością. Byłam wściekła gdy się o tym dowiedziałam? Czemu? Bo wiedzieli. Szkoła wiedziała i zrobiła tylko tyle, żeby mi pomóc.
A tu ? Ilu jest takich Maksów których obrażeń udajemy, że nie widzimy? Łatwiej nie widzieć, nie słyszeć i się nie wtrącać.
"Jest takie powiedzenie, że przemoc karmi się ciszą - co oznacza, że najgorsze, co można zrobić, to zbagatelizować temat "
Proszę Was, nie bagatelizujcie żadnego sygnału, żadnego krzyku, płaczu, siniaków. Każde wołanie o pomoc może być ostatnim i tylko Wy w takich momentach decydujecie w jakim sensie - czy dlatego, że dana osoba uwolni się od tyrana, czy nie przeżyje kolejnego razu.
To co mnie właśnie w tej książce najbardziej przeraża to fakt, że to tylko z pozoru fikcja literacka. Takich dramatów, horrorów jest wiele, były, są i będą niestety nadal. Bo nie ma na świecie gorszego potwora od człowieka...
Tę książkę przeczytałam w kilka godzin. Podziwiam to jak przystępny styl mimo tak trudnej tematyki ma autor. Z poprzednią książką było to samo i już wiem, że jego książki są z rodzaju tych, przy których trzeba usiąść wygodnie, bo nie da się przerwać do ostatniej strony.
I to też książka po której potrzebuje chwili by dojść do siebie. Dawno już chyba żadna w ten sposób mnie nie rozbiła. Ale wielkie brawa dla autora bo... Na swój tragiczny sposób to było piękne.
I dziękuję, że nie boisz się poruszać takich kwestii. Teraz Twoje Zwierzenia widzę z zupełnie innej perspektywy i podziwiam to co robisz.
Warto sięgać po Mossa, zdecydowanie polecam. Nie tylko osobom które same doświadczyły to o czym on pisze. Ale też tym, dla których te tematy są obce, by lepiej je zrozumiały i same nie stały się czarnymi charakterami. Lub może otworzą niektórym oczy na to, że pewne zachowaniu w naszym przekonaniu takie niewinne i zabawne, mogą być dla innych wyjątkowo bolesne i krzywdzące.
Dziękuję za egzemplarz do recenzji