Hannah Arendt jest jednym z największych umysłów XX wieku, filozofka zajmująca się teorią polityki i totalitaryzmem, pochodzenia żydowskiego. W 1961 roku relacjonowała dla New Yorkera proces Eichmanna w Jerozolimie. W 1963 roku napisała książkę „Eichmann w Jerozolimie, rzecz o banalności zła”. Nie jest to suche sprawozdanie, ale traktat historyczno- filozoficzni- prawny. Największą wartością książki jest narodowość autorki. Jako Żydówka mogła poruszać tematy, które każdego innego naraziłyby na zarzut antysemity. Zarzucono jej brak miłości do narodu Żydowskiego i że nie opłakuje losu swojego narodu, ale opisuje rolę, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu swojego narodu. Zresztą książka została wydana w Izraelu dopiero w 2000 roku. W książce można wyodrębnić poszczególne wątki, które się przenikają.
Historia zakłady narodu Żydowskiego.
Arendt świetnie orientuje się w potężnej machinie biurokratycznej III Rzeszy, gdzie w zagładzie Żydów uczestniczyło parę pionów tej organizacji i rywalizowały między sobą. Eichmann w początkowych latach prowadził dialog z organizacjami żydowskimi, ustalając, na jakich warunkach mogą oni opuścić Niemcy i kraje okupowane.
„W owych początkowych latach istniało porozumienie – wysoce zadowalające obie strony- pomiędzy władzami nazistowskimi, z Żydowską Agencją Palestyńską, znane pod nazwą „Porozumienie transferowe”, na mocy którego osoba emigrująca do Palestyny mogła dokonać transferu swych pieniędzy w formie towarów niemieckich i wymienić je po przybyciu na funty. Drugim wyjściem było założenie zablokowanego konta, które można było zlikwidować za granicę ponosząc straty sięgające od 50% do 95%.”( str. 79) W jednym wypadku Eichman zażyczył sobie ciężarówek za możliwość wyjazdu. „Żydowskie rady starszych były informowane przez Eichmanna lub jego podwładnych, ile Żydów potrzeba do wypełnienia każdego pociągu i sporządzały listy deportowanych. Żydzi rejestrowali się, wypełniali niezliczone formularze, odpowiadali na wielostronne kwestionariusze dotyczące majątku, co miało umożliwić tym łatwiejsze jego zagarnięcie, następnie zaś gromadzili się w wyznaczonych miejscach zbiórek i wsiadali do pociągu. Na nielicznych, którzy usiłowali się ukryć albo uciec, specjalna policja żydowska urządzała obławy.” (str. 150) „Przeważająca większość Żydów stanęła w obliczu dwóch wrogów władz nazistowskich i władz żydowskich” (str. 81) Arendt postawiła tezę, że gdyby nie ta współpraca mogło uratować się o 1/3 więcej Żydów. Izrael w 1950 roku przyjął ciekawą Ustawę o nazistach i osób z nimi współpracujących, którą autorka omawia.
Dzięki tej książce możemy poznać, jak eksterminacja Żydów odbywała się w poszczególnych krajach Europy (oprócz Polski) i jak reagowała na to społeczeństwa poszczególnych krajów. Już w 1939 roku Hitler podjął decyzję o wymordowaniu Żydów polskich, dlatego w momencie wkroczenia Niemiec do Polski Żydzi musieli nosić gwiazdę Dawida, gdy w Niemczech dopiero w 1941 roku. „Na dwa lata przed wydaniem rozkazu Ostatecznego Rozwiązania, przyjęto zasadę na terenie Polski „zrobienie raz na zawsze porządku” z Żydami, polską inteligencją, duchowieństwem katolickim i ziemiaństwem. Posunięcie przeciwko Żydom były nie tylko rezultatem antysemityzmu, lecz także częścią integralnej polityki „demograficznej”, w której efekcie Polaków czekałoby w wypadku zwycięstwa Niemiec ten sam los co Żydów, ludobójstwo.” (str. 281). Na początku z powodu skali operacji w celu zrobienia „ostatecznego porządku” należało przeprowadzić koncentrację Żydów w gettach. Przerażająca jest mało znana historia największego getta w Europie, getta w Łodzi.
Historia rozliczania nazistów.
Bardzo precyzyjnie autorka omawia, dlaczego przed procesem w Norymberdze musiało powstać nowe prawo działające wstecz. Na podstawie istniejącego prawa międzynarodowego do odpowiedzialności musieliby być pociągnięci Rosja ( atak na Finlandię, atak i podział Polski w 1939 roku, złe obchodzenie się z jeńcami i mord 1500 oficerów w Katyniu) i USA ( za zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki oraz naloty dywanowe na miasta niemieckie). W przypadku procesów norymberskich takim nowym prawem była tak zwana Karta (porozumienie londyńskie z 1945 roku), a w wypadku Izraela – ustawa z roku 1950. Na podstawie Karty powołano Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, który międzynarodowy był tylko z nazwy, w rzeczywistości był sądem zwycięzców. Ci, którzy uniknęli procesu w Norymberdze i nie zostali wydani władzom kraju, na którego terenie popełniono zbrodni – nie stanęli nigdy przed sądem bądź też znaleźli u niemieckiego wymiaru sprawiedliwości możliwe największe „zrozumienie”. W Niemczech dopiero w 1958 roku powstała Centralna Agencja Badań Zbrodni Nazistowskich ścigająca wszystkich tych, którzy byli bezpośrednio zamieszani w zbrodnię. Zresztą wyroki były bardzo łagodne, za wymordowanie 15 tyś. Żydów – 10 lat ciężkich robót i to był najwyższy wyrok, za zagazowanie 6280 kobiet i dzieci - 6,5 roku więzienia. W Austrii nigdy taka komisja nie powstała, mimo że 1/3 dowódców obozów koncentracyjnych to byli Austriacy.
Proces Eichmanna
Osobnym problemem był sam proces Eichmana. Czy Eichmann mógł być sądzony w Izraelu? Czy do jego sądzenia nie powinien być Międzynarodowy Trybunał? Samo porwanie było problematyczne, ale w 1960 roku w Argentynie nastąpiło przedawnienie tych zbrodni, a więc nie podlegałby ekstradycji. Dla Izraela jedyna niemająca precedensu cecha procesu Eichmanna polegała na tym, że po raz pierwszy (od roku 70 naszej ery, kiedy to Jerozolima została zburzona przez Rzymian) Żydzi mogli zasiąść do osądzenia zbrodni popełnionych na ich narodzie.” (str. 352) Uważano, że proces norymberski, w którym podsądnych oskarżono o „popełnienie zbrodni przeciw obywatelom różnych krajów”, nie uwzględniał tragedii Żydów. Ten proces miał się wyłącznie koncentrować na zbrodniach na narodzie żydowskim. Wszyscy „mieli obejrzeć widowisko równie sensacyjne co proces w Norymberdze, tyle że tym razem głównym tematem była tragedia całego narodu żydowskiego” (str. 11) Dla Izraela jedyna niemająca precedensu cecha procesu Eichmanna polegała na tym, że po raz pierwszy (od roku 70 naszej ery, kiedy to Jerozolima została zburzona przez Rzymian) Żydzi mogli zasiąść do osądzenia zbrodni popełnionych na ich narodzie. ( str. 352). „Na ławie oskarżonych zasiadł w tym historycznym procesie nie pojedynczy człowiek, ale nawet nie sam reżim nazistowski, lecz antysemityzm na przestrzeni całych dziejów.” Zresztą pan Hausner (prokurator) swoją mowę inauguracyjną rozpoczął egipskiego faraona i rozporządzenia Hamana. „Akt oskarżenia oparty był bowiem na tym, co przecierpieli Żydzi, nie zaś na tym, co popełnił Ęichmann.” (str. 11)
Arendt wnikliwie i bez emocji analizuje przebieg procesu. Poddaje krytycznej analizie argumentacje oskarżenia i obrony. Przedstawia trudności, z jakimi borykała się obrona. Przedstawia też proces z perspektywy widowni i świadków. Proces został tak pomyślany, aby dać możliwość oskarżeniu przesłuchania dużej ilości świadków, Żydów, którzy przeżyli Holokaust. Pozwalano im na swobodne wypowiedzi, które nie zawsze miały związek z działalnością Eichmanna, jednak dla światków i społeczeństwa Izraela było bardzo ważne, aby te historie wybrzmiały. Wszystkie przedstawione tezy autorki poparte są logicznym rozumowaniem i bardzo merytorycznie ocenia wydarzenia i argumentację każdej ze stron procesu
Banalność zła
Arendt analizuje życie Eichmanna, człowieka, który nie skończył nawet zawodówki. „Nawet przy najlepszej woli nie sposób odkryć u Eichmanna żadnej diabelskiej, demonicznej głębi, daleko tu jeszcze do nazwania tego czymś zwyczajnym” (str. 373) „Nie był głupcem. To czysta bezmyślność – której bynajmniej nie można utożsamiać z głupotą- predysponowała go do odegrania roli największego zbrodniarza tamtego okresu’.” (str. 373) Autorka przedstawia go jako zupełnie przeciętnego, wręcz bezmyślnego, bezbarwnego gryzipiórka, który był trybikiem w machinie zbrodni i który za wszelką cenę chciał się przypodobać zwierzchnikom. Eichmann nigdy nie należał do elity III Rzeszy, był służbistą, który organizował i koordynował transporty do obozów zagłady. Kuriozum zła często wynika z ludzkiej głupoty i naiwności połączonej z bezmyślnym wykonywaniem poleceń. Analiza osobowości Eichmanna doprowadziła autorkę do tezy o banalności zła. Postawiła jeszcze inne pytanie: „Ile czasu potrzebuje przeciętny człowiek, żeby pokonać swoją wrodzoną odrazę do zbrodni i co właściwie się z nim dzieje.” (str. 122) Na to pytanie pod wpływem procesu i książki starał się odpowiedzieć Stanley Miligram, amerykański psycholog społeczny. Eksperyment Miligrama miał o przyczyny ślepego posłuszeństwa wobec autorytetów, posłuszeństwa wobec nawet zbrodniczych rozkazów, które mogły doprowadzić zwyczajnych, wydawałoby się ludzi do ludobójstwa np. w obozach koncentracyjnych podczas II wojny światowej.
Fascynująca i wstrząsająca lektura. Świetnie napisany reportaż sądowy, w sposób rzeczowy i bezstronny przedstawiający cały proces. Siłą tej książki jest pogłębiona refleksja nad istotą zła i mechanizmami funkcjonowania państw totalitarnych. W jaki sposób przeciętnych obywateli można zamienić w zbrodniarzy bez skrupułów i bez poczucia winy.