„Zniszczenie Ziemi” to trzeci tom bestsellerowego cyklu fantasy amerykańskiej pisarki Elise Kovy. Cykl rozpoczyna „Przebudzenie powietrza”, a kontynuuje „Upadek ognia”. W przygotowaniu są kolejne dwa tomy cyklu.
Vhalla Yarl – kiedyś zwykła dziewczyna, pracująca w pałacowej bibliotece, dziś wojowniczka, władająca potężną magią, pierwsza od stu pięćdziesięciu lat Krocząca z Wiatrem. Mimo że służy cesarstwu, dla cesarza jest tylko narzędziem, które ma mu zapewnić zwycięstwo. Nadchodzi decydujące starcie w wojnie z Północą. Chociaż dziewczyna jest dobrze przygotowana, chociaż utwardziła serce przed ostatnią bitwą podbojów Cesarstwa Solaris, obawia się tej walki. Ma niezbyt duże pole manewru, a wybór, który przed nią stoi to nie jest już walka o wolność lub dostanie się do niewoli, ma do wyboru niewolę lub śmierć. Cesarz panuje już nie tylko nad jej losem, ale nad wszystkim, co dziewczyna ma jeszcze do stracenia. Vhalla nie wie, że ta walka to nie jest najgorsza rzecz, jaka czeka ją w najbliższym czasie. Co się wydarzy?
„Zniszczenie Ziemi” to już trzeci tom niesamowitych przygód władającej potężną magią młodej dziewczyny, która chociaż walczy o dobro cesarstwa, walczy tak naprawdę o siebie. To kolejna przepełniona akcją i jej zwrotami część ciekawego fantasy young adult, które spodoba się każdemu, kto lubi lekkie, pełne wojennych potyczek fantasy, z delikatnym wątkiem romantycznym w tle. Chociaż muszę przyznać, że samych walk nie ma w książce zbyt wiele, poza finałową bitwą oczywiście. Majaczy gdzieś w tle widmo nadchodzącej wojny, jednak osią fabuły są same przygotowania do niej, wędrówka (w sensie dosłownym i w przenośni) i inne wątki, wśród których najciekawszym jest chyba ten z Danielem, który jest wprawdzie bohaterem drugoplanowym, ale jego relacja z Vhallą wprowadza do powieści i do całej serii jakąś świeżość.
Główna bohaterka nie przestaje zadziwiać. Już w poprzednim tomie przeszła pewną przemianę, wydoroślała i wiele rzeczy zrozumiała. Tym razem, na szczęście, idzie ta przemiana jeszcze dalej. Vhalla staje się silna i nieustraszona. Wie, co jest ważne i co musi zrobić. Podejmuje też mniej niezrozumiałych decyzji. Nie jest to być może postać, którą można polubić od razu, jednak z tomu na tom coraz bardziej zyskuje. Jej relacja z księciem również się zmienia. Podoba mi się w tej części, że relacja romantyczna nie została zbytnio wyeksponowana i nie przytłoczyła innych wątków. Owszem nadal jest wiele uczuć, emocji, miłosnych zawirowań, ale nie dominują, nie są nachalne, dają pole do rozwoju innym kwestiom, a przed wszystkim akcji, która w tym tomie jest wyjątkowo dynamiczna. Jest też w „Zniszczeniu Ziemi” nieco więcej politycznych intryg, dzięki czemu lepiej można zrozumieć funkcjonowanie Cesarstwa Solaris. Aldrik trochę przygasł w tym tomie, no może pomijając samą końcówkę. Zabrakło mu trochę tej charyzmy, która tak intrygowała w poprzednich częściach. Nie można jednak odmówić autorce doskonałej kreacji postaci, które są barwne i odznaczają się całą paletą cech, pragnień i emocji. Po raz kolejny zakończenie powieści jest nie tylko niezwykle emocjonujące, ale i zaskakujące. Zostawia czytelnika z kolejnymi pytaniami i zapowiada ciekawy ciąg dalszych zdarzeń. Na koniec muszę dodać, że z racji przebiegu następujących po sobie zdarzeń, cykl trzeba czytać w kolejności chronologicznej.
„Zniszczenie Ziemi” to kolejna interesująca część pięciotomowego cyklu fantasy dla młodzieży i młodych dorosłych. Jeśli czytaliście dwa poprzednie tomy i nie odstraszył Was drugi, moim zdaniem najsłabszy tom, przeczytajcie najnowszy, bo tu wyraźnie autorka rozwija skrzydła. Postawiła w nim na akcję i uważam, że znakomicie się to sprawdziło. Nie wszystkie tajemnice zostały rozwikłane i czekam niecierpliwie, aż poznam kontynuację tej historii, a Was zachęcam do zapoznania się z całym cyklem.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.