Ania Dziedzic to młoda polska pisarka, która marzy o tym, by książkami zajmować się na cały etat. Pisze, czyta, redaguje, lecz to wciąż jest dla niej za mało. Zadebiutowała opowiadaniem w antologii zimowej – „Z choinki urwane”. Romans historyczny pt. „Na brzegu kłamstw” jest jej powieściowym debiutem. „Uderz, skarbie, jeszcze raz” to druga powieść autorki, którą mam przyjemność objąć swoim patronatem medialnym.
Główną bohaterką powieści i jednocześnie jej pierwszoosobową narratorką jest Deborah Hawkes, która nie lubi, kiedy ktoś zwraca się do niej pełnym imieniem. Debbie nie jest marzycielką. Życie nauczyło ją twardo stąpać po ziemi. Matki nie ma, ojciec ma kłopoty. Dwudziestotrzyletnia kobieta czuje się za niego odpowiedzialna. Dlatego, aby spróbować wyplątać ojca z kłopotów wyjeżdża na trzy miesiące do pracy do hotelu na egzotycznej wyspie. Ma zamiar ciężko pracować, aby pomóc ojcu. Już w samolocie poznaje jednak Connora, który pomaga jej przetrwać lot. Okazuje się, że zmierzają do tego samego celu. Wyraźnie widać, że mężczyzna jest zainteresowany Debbie, jednak ona ciągle go odpycha, szukając coraz bardziej wymyślnych wymówek. On nie daje się łatwo spławić. Jest przy tym początkowo trochę nachalny i tym bardziej odbija się od postawionego przez dziewczynę muru. Ale dalej się stara. Pomaga jej jak może, próbuje sprawić, aby czuła się jak najlepiej. Ona to widzi, ale uważa, że jego intencje nie są szczere. Nie umie dać sobie szansy, nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że chociaż nie jest księżniczką Disneya, książę na białym koniu może zjawić się również w jej życiu.
„Uderz, skarbie, jeszcze raz” to jedna z tych książkowych komedii romantycznych, które bardzo chciałabym zobaczyć na dużym ekranie. Ta powieść to gotowy scenariusz na film. Czytając ją miałam cały czas przed oczami po pierwsze przecudny krajobraz, w którym toczy się akcja, po drugie każdą scenę, jaka się w tych pięknych okolicznościach przyrody rozgrywa. Autorka opisuje wszystko z taką starannością i w tak plastyczny sposób, że można odnieść wrażenie, że stoimy tuż obok bohaterów lub leżymy razem z nimi na plaży i uczestniczymy we wszystkim, a nie tylko czytamy o tym, co ich spotyka. Relacja Debbie i Connora rozwija się dość szybko, ale w naturalny sposób. A przede wszystkim wyraźna jest między nimi chemia. On jest nią totalnie zauroczony, nie widzi nikogo poza nią, ona nie dopuszcza go do siebie. Jest dla niego niemiła, kłóci się z nim, krzyczy i obraża. A on to wszystko znosi ze stoickim spokojem, bo wie, że ona tego potrzebuje. Przyznam, że miałam momenty, w których zastanawiałam się, czy coś z tą dziewczyną jest nie tak. Bo facet staje na rzęsach, żeby było jej dobrze, stara się nieba jej uchylić, a ta dalej swoje. I to mimo wyraźnego zainteresowania jego osobą. Jakby zafiksowała się na tym, że jemu chodzi tylko o jedno i nic do niej nie docierało. Ale, jak zakładałam, jest tu pewien haczyk. Debbie ma za sobą trudną przeszłość, a właściwie kilka zdarzeń ze swojej młodości, które tak bardzo na nią wpłynęły, że mur, jaki wokół siebie postawiła, wydaje się nie do przebicia. Kiedy poznałam prawdę, zrozumiałam z czego wynika jej zachowanie. Zobaczyłam, jak bardzo została skrzywdzona, jak ciężko było jej komukolwiek zaufać. Ale to nadal nie jest wszystko, co staje na przeszkodzie związkowi Debbie i Connora. Bo Debbie przyjechała do pracy w konkretnym celu. Poznała zasady i wie, że musi się ich trzymać, aby zarobić. A pieniądze są jej przecież bardzo potrzebne. Ewentualne uczucia między nią a Connorem są zwyczajnie niemożliwe. Dlaczego tak jest, co wydarzyło się w przeszłości Debbie i w co wpakował się ojciec dziewczyny, że musiała się dla niego poświęcić? Dowiecie się z powieści.
Mimo tych wszystkich problemów, które są niestety nieodłączną częścią życia każdego człowieka i mimo zakazanego uczucia, które stanowi oś fabularną powieści, książka jest bardzo sympatyczną, odprężającą lekturą. Jest lekka, pozbawiona wulgaryzmów czy rozwlekle opisanych zbliżeń bohaterów. I, jak na dobrą komedię romantyczną przystało, potrafi rozbawić do łez. Nie zliczę, ile razy zaśmiałam się w głos, czytając przekomarzanki bohaterów. Ale nie tylko one rozbawiają w powieści. Debbie ma cięty języczek i umie dopiec komuś, kto nadepnie jej na odcisk tak bardzo, że pójdzie mu w pięty i zapamięta tę lekcję do końca życia. Podoba mi się kreacja tej bohaterki. Dziewczyna ze wszystkich sił stara się być twarda, bo tak trzeba, bo musi dla swojego ojca, bo taką chce widzieć ją otoczenie, ale chce być słaba. Chce w końcu przestać się o wszystko zamartwiać i brać wszystko na swoje barki. Chce, żeby ktoś zdjął z niej ciężar, żeby się nią zaopiekował. Chce być dla kogoś najważniejsza. Jest twardą babką przez większość czasu, potrafi zawalczyć o swoje, ale też jest bardzo wrażliwa i czasem zwyczajnie nie ma sił. Nie jest łatwo ją rozgryźć, mimo że to ją właśnie poznajemy najlepiej, bo narracja prowadzona jest z jej perspektywy. A to oznacza, że to niezwykle skomplikowana, nieoczywista postać, za którą wyjątkowo ciężko jest nadążyć. No i ma swoje tajemnice, których nie zdradza od razu. Connor również jest ciekawą postacią. To przystojniak, za którym oglądają się wszystkie kobiety. Nie jest to jednak facet, który lubi się zabawić, wyszumieć, który wykorzystuje fakt, że się kobietom podoba. Nie. On jest przekochany, opiekuńczy, odpowiedzialny. To, jak troszczy się o główną bohaterkę, nawet wtedy, kiedy ona tego nie chce i kiedy go odpycha, chwyta mocno za serce. Takich facetów już nie ma i fajnie, że taki właśnie mężczyzna pojawił się w powieści. Zakończenie nie jest trudne do przewidzenia, mimo wielu przeciwności, które stają na drodze bohaterów. Mimo że przez większość czasu coś idzie nie tak. Powieść jest dopracowana i świetnie napisana. Czyta się ją bardzo szybko, właściwie płynie się przez nią, nie mogąc oderwać się aż do końca.
„Uderz, skarbie, jeszcze raz” to komedia romantyczna idealna na zbliżające się lato, ale też na chłodniejsze dni, bo pozwala na chwilę przenieść się do urokliwego, upalnego, przepełnionego uczuciami miejsca. To ciepła, pozytywna, niewymuszona opowieść, którą warto poznać. Serdecznie polecam!
We współpracy z Wydawnictwem Mięta.