Na tę biografię legendarnego trenera siatkarskiego rzuciłem się jako kibic siatkówki z wielką zachłannością.
Dokonania Wagnera są wręcz oszałamiające. Objął kadrę polskich siatkarzy w wieku 32 lat, nie mając żadnego doświadczenia trenerskiego. Opuścił ją po trzech latach, w których zdobył mistrzostwo świata i złoty medal olimpijski: osiągnięcia do których wciąż nawiązujemy, i których wciąż nie możemy powtórzyć. Jasne jest, że jego poprzednicy (Tadeusz Szlagor) zrobili dobrą robotę, a on, jak sam mówi, zrobił z kadry drużynę, w która pracowała jak trybiki zegarka. W wieku 35 lat stał się więc trenerem-legendą, to w pewnym sensie stało się jego przekleństwem, bo w późniejszej, bogatej karierze trenerskiej nigdy nie powtórzył sukcesów z pierwszych lat. Miał też potem pecha, bo prowadząc kadrę narodową po raz drugi, zakwalifikował się do olimpiady w Los Angeles w 1984r., ale władze komunistyczne zbojkotowały igrzyska. Był to dla niego wielki cios bo drużyna była silna i mógł liczyć na medal. Koniec lat 80-tych to okres schyłkowy w jego karierze. Trenuje słabe kluby i reprezentacje (Tunezja), zaczyna mieć poważne problemy z alkoholem. Niemniej do końca życia siatkówka była w jego życiu najważniejsza.
Bardzo ciekawa jest jego filozofia prowadzenia drużyny, którą przedstawił w 1999r. Świadomie czasami na przykład wywoływał kryzys w drużynie (np. wyrzucał z niej zawodnika) aby ją potrząsnąć i zmusić do większej pracy.
Wszyscy zawodnicy i zawodniczki mówią o nim podobnie: ciężki charakter, dyktator nie znoszący sprzeciwu, maniak katorżniczej pracy. Z drugiej strony wszyscy podziwiają jego warsztat trenerski, twierdzą, że bardzo wiele się od niego nauczyli, a ci którzy potem zostali trenerami, stosowali jego metody w swojej pracy.
Książka jest bardzo dobrze napisana. Autorzy dotarli do wielu współpracowników i kolegów Wagnera. Mamy wiele materiałów prasowych, publikują też bardzo ciekawe dokumenty, jak sprawozdanie Wagnera z Mistrzostw Świata w Meksyku w 1974, sporo też jest interesujących zdjęć.
Minusem jest fatalna okładka, mamy tu portret nieciekawego typka w kapeluszu, jakiegoś mafiosa... Czyżby nie można było znaleźć lepszego zdjęcia?
Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów siatkówki.