Pod koniec lat osiemdziesiątych Wydawnictwo Literackie zaczęło wydawać pamiętniki lub wspomnienia głównie kobiet z okresu międzywojennego. Przez czterdzieści lat czasy te, jeżeli nie dało się krytykować, pomijane były milczeniem, a już szczególnie ludzie, którzy nie pochodzili z klasy robotniczej, ewentualnie chłopstwa. Wspomnienia właścicieli ziemskich, a już szczególnie z Kresów Wschodnich było nie do pomyślenia. Na szczęście pani Maria z Łozińskich Łozińska Hempel żyła na tyle długo (92 lata) i uznała, że warto spisać swoje wspomnienia.
Pani Maria pochodziła z Wołynia, jej dziadek był ostatnim obieralnym marszałkiem szlachty polskiej powiatu zwiahelskiego na Wołyniu i posiadał liczne majątki. Ojciec Edmund Lubicz-Łoziński musiał uciekać z kraju przed represjami carskimi za udział ze swoim oddziałem w powstaniu styczniowym. Pan Edmund wraz z żoną (Janiną z hr. Załuskich) wyjechał najpierw do Wiednia, a następnie osiadł w Wenecji. Oboje małżonkowie zarabiali pisaniem artykułów do pism francuskich i włoskich, a także tłumaczeniem powieści. Dodatkowo odpłatnie zajmował się wyszukiwaniem włoskich dzieł sztuki dla bogatych angielskich kolekcjonerów, przy okazji sam też gromadził własną kolekcję. Ponieważ nie mógł wrócić do swoich majątków na Wołyniu, zamieszkał w Galicji, gdzie zdobył majątek na galicyjskim boomie naftowym. Pani Maria urodziła się w zakupionym majątku Potok (obecnie powiat Krosno), jako najmłodsza córka. Ciekawe, że jako bardzo młoda dziewczyna poślubiła swojego stryja, po uzyskaniu indultu papieskiego, dlatego była Łozińską z domu Łozińską. Mąż był o 35 lat młodszym, przyrodnim bratem ojca. Małżeństwo to niestety rozpadło się i wyszła drugi raz za mąż za generała Jana Mariana Hempla. Dzięki licznemu rodzeństwu miała też rozliczne powiązania rodzinne, jak choćby Władysławostwo Tatarkiewiczowie. Najpierw w domu rodzinnym, a później sama wraz z mężem przyjaźniła się z licznymi artystami okresu międzywojennego. Przyjaźniła się z Wojciechem Kossakiem, jej portret pędzla artysty jest na okładce książki. Przyjaźniła się z żoną i matką Witkacego, a jej mąż z Witkacym. Więzy przyjaźni jej rodzinę łączyły z Ignacym Paderewskim, Karolem Szymanowskim, czy Witoldem Lutosławskim. Z rodziną Władysława Sikorskiego też łączyła ich przyjaźń, ich córki się przyjaźniły. Z racji licznych przyjaźni spotykała też innych znanych ludzi.
Interesująco skonstruowane są te wspomnienia. W pierwszej części przedstawia historie własnej rodziny. Następne rozdziały poświęca kolejnym znanym jej osobom. Więcej miejsca, po parę rozdziałów poświęca Wojciechowi Kossakowi, Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi i Karolowi Szymanowskiemu. Pojedyncze rozdziały opisują spotkania z dotąd znanymi ludźmi jak Maria Konopnicka, czy Brat Albert, a także już dziś zapomnianymi. Mnie zainteresowała ta książka ze względu na rozdziały poświęcone Witkacemu i innym znanym mnie artystom, mniej interesowała mnie historia rodziny autorki. Chociaż jestem pełna podziwu, że dziewięćdziesięcioletnia autorka śledziła na bieżąco prasę, audycje radiowe i telewizję, prowadziła też rozległą korespondencję z rodziną i znajomymi. Utrzymywała kontakt z Ossolineum i redakcjami licznych czasopism.
Całość wspomnień napisana jest lekkim i dowcipnym stylem, obfitujący w liczne anegdoty dotyczące jej przyjaciół. Nie wiedziałam, że z początkiem XX wieku we Lwowie mieszkał alchemik, a takich zaskakujących informacji było o wiele więcej. Ja z przyjemnością czytałam te wspomnienia.