Świat opanowała tajemnicza epidemia, infekcja zmieniająca ludzi w rozlazłe, żądne ludzkiej krwi i mięsa, stwory. Od zdrowych ludzi oddziela ich ogrodzenie, które nieustannie starają się sforsować. Poza ogrodzeniem rozciąga się tytułowy Las Zębów i Rąk. Wewnątrz ogrodzenia znajduje się wioska, pozornie bezpieczna enklawa, chroniona przez Strażników i Siostry, które wyznaczają reguły rządzące społecznością.
Główną bohaterką pierwszej części trylogii C. Ryan jest nastoletnia Mary, dla której beztroskie życie właśnie się skończyło. Ojciec znalazł się za ogrodzeniem i już raczej stamtąd nie wróci, zrozpaczona tym matka stopniowo popada w obłęd, by niebawem również dołączyć do zarażonych, a starszy brat Jed, z nieznanych bohaterce powodów, również się od niej odwraca. Mary znajduje się właściwie w sytuacji bez korzystnego dla niej wyboru i musi przyłączyć się do Sióstr, aby stać się jedną z nich. Zgłębiając tajemnice starej Katedry, Mary zdaje sobie sprawę, że Siostry ukrywają więcej, niż się przyznają i wiedzą znacznie więcej niż zwykli mieszkańcy wioski. Wątpliwości i pragnienie odkrycia tych tajemnic zmienią dotychczasowe życie nie tylko Mary, ale i wszystkich. Gdy dojdzie do kolejnego, zmasowanego ataku zombich na wioskę, Mary i jej przyjaciele zmuszeni będą uciekać. Pytanie tylko dokąd? Czy marzenia o oceanie wystarczą, aby iść dalej i w ogóle dojść do jakiegokolwiek miejsca, które będzie bezpieczne?
Historii o tajemniczej epidemii przemieniającej ludzi w krwiożercze zombie stworzono już naprawdę sporo. Przodującą wśród nich, jak dla mnie, jest seria powstała na podstawie gry komputerowej o nazwie Biohazard. My znamy ją pod tytułem Resident Evil i kojarzymy z osobą Milli Jovovich, grającą główną rolę.
Drugim skojarzeniem, które nasuwa wątek odseparowanej od świata wioski, otoczonej lasem, jest film Osada N. Shyamalana. Rygorystycznie przestrzegane zasady, mała, wręcz klaustrofobicznie ciasna społeczność i zło czające się w głębi lasu, z niewiadomych powodów agresywnie reagujące na kolor czerwony.
Pomysł Carrie Ryan na serię książek wcale zatem nie jest nowy. Grunt jednak, że forma, w jakiej został przedstawiony jest atrakcyjna, a napięcie, groza i tajemnice są umiejętnie stopniowane i dlatego pierwszą część trylogii czyta się naprawdę dobrze i szybko.
Pierwszoosobowa narracja powoduje, że cała historia ma sporo niewiadomych, wszak Mary dopiero po śmierci matki zaczyna zadawać pytania i mieć wątpliwości. Co za tym idzie czytelnik nie poznaje przyczyn epidemii, ani sekretów tak pilnie strzeżonych przez Siostry i Strażników. Kto wybudował ścieżki? Dlaczego pozornie dobrze chronione wioski zawodzą i padają pod naporem zarażonych? Czy faktycznie istnieją jacyś Oni? Czy też może są to relikty przeszłości, zniszczone przez ich własny eksperyment, który w pewnym momencie musiał się im wymknąć spod kontroli? Czy istnieją jeszcze na ziemi miejsca bezpieczne od zarazy? I co najważniejsze, czy istnieje lekarstwo na tę chorobę?
Odczucia i rozterki głównej bohaterki bardzo szybko stały się moimi, a jej upór i niestabilność emocjonalna ( w tym świecie wydaje się to zresztą zupełnie zrozumiałe) tylko uwiarygodniły kreację świata przedstawionego.
Żywię głęboką nadzieję, że kolejne tomy trylogii przyniosą choć kilka odpowiedzi na moje pytania i dręczące mnie wątpliwości. Motyw zombie daje naprawdę spore możliwości i w drugim tomie może być tylko lepiej. Dlatego polecam tym, którzy jeszcze nie czytali, a sama mam nadzieję sięgnąć niebawem po część drugą.
recenzja pochodzi z bloga W Pępku Trójmiasta