Monika Powalisz – współautorka scenariusza „Belfra” i kilku innych seriali postanowiła zadebiutować w prozie. I świetnie, tylko dlaczego akurat wybrała kryminał? Głupie pytanie w przypadku autorki serialu kryminalnego? Nie do końca.
Gdybym nie używała czytnika, to pewnie zwróciłabym uwagę na ostatnią stronę okładki ze streszczeniem i może zastanowiłabym się: czytać - nie czytać. A tak – już za późno. Ostrzeżenie dotarło post factum.
„Ósme ciało” to nowoczesna powieść kryminalna (…)” – czytam na okładce. Już to powinno dać mi do myślenia. Jeżeli ktoś opisuje książkę kryminalną słowem „nowoczesna”, to musi w tym być jakiś haczyk. Czytam dalej: „(…) powieść (…) łącząca wątki kryminalne z obyczajowymi (…)”. Na razie nic nowego, wszyscy tak piszą. „(…) łącząca (…) tło społeczne z wrażliwością na głos przyrody (…)” Oj, robi się trochę zbyt nowocześnie, jak na kryminał. „(…) łącząca (…) wreszcie historię spóźnionej miłości z niebezpieczeństwem gry uczuciami.” Nowoczesność zaczyna wylewać się bokami.
„Las Rydzyński, leśniczy i policjantka to równorzędni bohaterowie tej powieści…” – wnikam w opis dalej. Tak, dobrze przeczytaliście, w tej właśnie kolejności. Wydawca nie kłamie. Opowieści o lesie jest tak wiele, że wychodzą na pierwszy plan i tu się naprawdę robi nowocześnie. To jednak nie koniec bo „(...) szokujące zbrodnie nie dają się wyjaśnić racjonalnie, dopóki będziemy myśleć tak jak zawsze i tak jak wszyscy”. Rozumiecie coś z tego? W moim przypadku myślenie „tak jak zawsze” jest myśleniem racjonalnym. Skoro myśląc racjonalnie nie mogę wyjaśnić szokujących zbrodni racjonalnie, to jak mam myśleć? Nieracjonalnie? I wtedy znajdę odpowiedź? I co to znaczy myśleć „jak wszyscy”? Racjonalnie czy głupio?
I jeszcze taka perełka na zakończenie: „Las i ludzie strzegą swoich tajemnic i ujawniają je tylko temu, kto sam nie jest bez winy, kto potrafi cierpieć i wybaczać.” Uwierzcie, nie jestem bez winy. Możecie rzucić we mnie kamieniem. Potrafię i cierpieć, i wybaczać. Ale żaden las jakoś nie wyjawił przede mną żadnej tajemnicy.
Całe szczęście, że nie przeczytałam tego przekombinowanego opisu wcześniej, bo na pewno bym się za tę książkę nie wzięła. A tymczasem… powieść jest jednak lepsza niż jej streszczenie. Mimo tego, że kryminału jest tam jak na lekarstwo (choć trupy są), mimo lasu w roli głównego bohatera, mimo nieustannych dygresji leśniczego, który ględzi o czym tylko się da - od napoleońskich grenadierów na mrozie po martwe zające obgryzane przez owady, mimo irytujących snów o małpiątkach w cedrowym lesie, mimo, że śledztwo toczy się ślamazarnie i wystarczy tylko znaleźć jeden dowód, aby dotrzeć do celu, mimo tego, że morderca w końcu odkryty zostaje przypadkiem, mimo tych wszystkich mimo – ta książka jednak ma w sobie coś. Nie przelatuje przez głowę i nie umyka chyłkiem, tylko gdzieś tam siedzi i drąży.
Trochę żal, że Monika Powalisz postawiła na powieść gatunkową. Jako kryminał „Ósme ciało” mało satysfakcjonuje. Jako powieść obyczajowa – trochę bardziej. A wystarczyło tylko wynająć człowieka, który potrafi napisać tekst na okładkę bez pseudointelektualnego zadęcia, i nie upierać się, że to kryminał. A tak - wyszła zupełnie przeciętna hybryda.
Jeśli zastanawiacie się, czy czytać, czy nie czytać, to powiem w sekrecie, że jest tam kilka całkiem dobrze napisanych scen seksu. Nie takich jak u Pauliny Świst w „Prokuratorze” (recenzja z 27.12.2017r. na czytacz.pl), że można tylko wejść pod stół i wyć. He, he, he, zachęciłam?