P.S. Wciąż cię kocham recenzja

Zawiodłam się na tej książce. Mówię to prosto z mostu.

Książka zaczyna się w momencie, kiedy Lara Jean i Peter przechodzą ciężkie chwile i od razu po kilku stronach z powrotem są razem... ta... szybko im przeszło. Potem nagle wynika sprawa z ich ''sekstaśmą'' i Genevieve, która wciąż się lepi do Petera (Kto oglądał film, to wie, o co chodzi. Jak się w ogóle okazuje, film łączy obie te książki, co przestało mi się podobać, bo już wiedziałam, co się stanie). I w sumie to tyle z fabuły... potem znowu pojawiają się listy i nowy chłopak, ale wolę więcej nic już nie zdradzać, bo nagle okaże się, że streściłam wam całą książkę.

Jak niektórzy już wiedzą, przez pierwsze dwieście stron ciężko było mi przebrnąć... to było jak flaki z olejem i nie wiem, czy to przez to, że czytałam ostatnio tak dużo rozbudowanej fantastyk, gdzie co chwilę coś się dzieje... czy to wina tej książki. Naprawdę nie mam bladego pojęcia. Akcja zaczęła się dopiero kiedy znowu wkroczyły listy... i wtedy nagle było bum i już nawet zyskałam nadzieję, że ta książka jest jednak tak dobra, jak pierwsza część... ale wtedy przyszło zakończenie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czytałam tak cukierkowate zakończenie... ugh. Naprawdę czy ona nie mogła zrobić czegoś innego? Miała wybór do jasnej ciasnej! Ja rozumiem, że ona ma tam swoje uczucia... ale kurna... on nigdy nie będzie w pełni jej! A inny... cóż inny bardziej do niej pasuje i bardziej ją rozumie niż ten przeklęty Peter Kavinsky. Tak jak byłam bardzo za nim w poprzedniej części... tak teraz go nie znoszę.

Książka według mnie jest słaba... trochę ratuje ją ten środek, gdzie jest naprawdę dobra akcja... ale końcówka niszczy cały odbiór. Wiem, że książka jest bardzo lubiana, ale mi nie przypadła do gustu i z całą premedytacją daje jej 4 na 10. Nigdy nie wystawiłam tak niskiej oceny książce. Mimo tego... chciałabym przeczytać kolejną część i dowiedzieć się co się stanie w finale. Chore wiem, ale jestem ciekawa.