Jak bardzo kobieta wychowująca dziecko potrafi się poświęcić? Rzucić wspaniale rozwijającą się karierę? Kompletnie przeorganizować swój czas? Jak się okazuje bardzo... Nie wiem czemu, ale patrząc na okładkę odczuwam pewien strach, dziwny dyskomfort, nawet niepokój, którego nie potrafię wytłumaczyć. Kto by pomyślał, że po przeczytaniu książki, ten strach się może utrzymać...
Monika to kobieta spełniająca się zawodowo. Wszystko się jednak zmienia wraz z urodzeniem Kinii, ukochanej córeczki, dla której bohaterka rezygnuje z kariery, poświęcając się tym samym na wychowywanie dziecka. Monika nawet nie przypuszczała, że opieka i wychowywanie dziecka to naprawdę ciężka sprawa, że to praca na pełen etat, w dzień i w nocy.
Przyzwyczajenie zawodowe Moniki wpływa też na jej zachowanie przy codziennych obowiązkach związanych z córeczką. Monika nie potrafi wręcz na spokojnie wyjść na spacer i traktować to jak przyjemność. Bohaterka traktuje to jak wyścig z czasem, co jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Nagle też okazuje się, że nie wszystko jest takie wspaniałe, jak myślała Monika, a sama idylla też się skończy. Kinia z początku jest spokojną dzidzią, potem zmienia się jak określa sama bohaterka w "potworka", które non stop płacze. Praca nad dzieckiem to przecież praca monotonna i zabierająca też mnóstwo czasu... Monika czuje się jakby świat gnał do przodu, ale już bez niej. Nawet spotkanie z przyjaciółkami okazuje się małym rozczarowaniem, a sama Monika określa ich życie jako "inną bajkę". Mąż, Darek, zdaje się nie zauważa problemów Moniki...
Druga z bohaterek jest nieznana na początku imienia. Poddaje się ona odważnym eksperymentom ze środkami odurzającymi, kompletnie nielegalnymi...
Monika spotyka ową sąsiadkę, jak później się okazuje, sąsiadkę. Kobieta kolekcjonuje lalki i twierdzi, że ma czworo dzieci... Co jest dość dziwne, bo po dzieciach śladu nie ma... Tu zaczyna się robić dziwnie, a dalszy przebieg akcji przyprawiał mnie o niepokój i mogę się założyć, że z Wami będzie podobnie...
Nie jest to kolejna książka o kobiecie, która odkrywa uroki macierzyństwa. To coś więcej. Niesamowicie spodobało mi się jak autorka przedstawiła obraz Matki Polki. Znam wiele przypadków, gdy matki wpadają w depresję i frustrację z powodów monotonii i pewnego rodzaju "nieobecności" w życiu. Mimo że chcę mieć dziecko (najwcześniej za rok), to boję się tego, że sama wpadnę w taką właśnie "pułapkę".
Właśnie owa "Lalka" wprowadza w fabułę oryginalność, coś czego ostatnio brakuje w powieściach obyczajowych. Autorka umiejętnie wprowadza czytelnika w świat lalek, ukazując zapiski, notatki szeroko ujętych lalkom.
Będąc na majówce w Karpaczu, odwiedziłam Muzeum Zabawek, gdzie głównie przeważały właśnie lalki. To było niesamowite poznać jak lalka zmieniała się na przestrzeni lat (ba! wieków) a czytając "Lalki" Święcickiej miałam okazję poznać szerzej znaczenie, kult i historię lalek. A co jeśli lalka przestaje być symbolem dzieciństwa a stanie się symbolem strachu i lęku? No cóż, zawieje grozą.
To intrygująca lektura, w sam raz na letni wieczór bądź na długą podróż autobusem. Za każdym razem jednak będzie tak samo - ta historia Was wciągnie, a rozkręcająca się początkowo niewinna akcja wciąga.
Bardzo udany debiut a ja tym samym postanowiłam zapoznać się z całą serią wydawniczą "Babie Lato". Jestem ciekawa pozostałych książek z tej serii. Świetna książka dla kobiet będących już matkami, ale nie tylko, bo nie jest to książka zwyczajna, absolutnie nie.
Ocena ogólna: 8/10