Lalka: czy Prus pisał gorzej niż mógł?
Lalka jest powieścią tendencyjną; Prus forsował w niej swój światopogląd, do czego miał pełne prawo i co nie jest zarzutem. Problem polega na tym, że w takiej sytuacji wszystkie postacie, okoliczności i zdarzenia muszą grać do bramki ustawionej przez autora, a nie przez życie.
Jako że mamy mundial skorzystajmy z piłkarskiego porównania. Pisarz nietendencyjny jest jak napastnik, który dostaje podanie i wali od razu na bramkę. Czy trafi, czy nie trafi – jest dobrze, kibice jednej z drużyn zawsze będą zadowoleni. A co z pisarzem? skoro jest napastnikiem to powinien chcieć trafić. Otóż nie – osobista satysfakcja pisarza-napastnika nie ma żadnego znaczenia, jest on wyłącznie od wykonania strzału (a więc podjęcia tematu takim, jakim jest). Natomiast w powieści tendencyjnej autor w momencie przyjmowania piłki (podejmowania tematu) zatrzyma akcję, ustawi bramkarza w drugim rogu, obrońców da odwróconych i daleko, a sam pieczołowicie ustawi sobie piłkę, by zasunąć w okienko. Bo taki autor jest zdecydowanie po jednej – swojej i postulowanego czytelnika – stronie (a inni mają się pieklić albo płakać).
Najłatwiej stwierdzić tendencyjność analizując konstrukcję bohaterów (można też wziąć na tapet pretekstowość rozwiązań fabularnych np. zbiegi okoliczności itp.). Zestawmy teraz Lalkę ze Światem według Bundych, gdyż w obu dziełach bohaterowie są tendencyjni do kwadratu.
Książę – wzdycha tylko nad nieszczęśliwym krajem/ Bud myśli tylko o jednym
Krzeszowski – doi dzianą żonę/ Jefferson – doi dzianą żonę
Krzeszowska – próbuje ustawić męża/ Marcy – próbuje ustawić męża
Stawska – święta do bólu/ Kelly – łatwa do bólu
Rzecki – cztery Napoleony w jednym zdaniu/ Al – cztery przyłożenia w jednym meczu
(Zbyt) wiele postaci Lalki stworzonych jest sitcomowo – jednowymiarowe; w momencie próby mające nie wychodzić za linię, metamorfozy brak. Sitcomowe postacie szybko się przejadają, a przy ich tworzeniu łatwo popaść w kliszę i przesadę. Można jednak na nich polegać jak na Zawiszy, bo zawsze chętnie wezmą na barki narzucony przez autora schemat. I to może się podobać, o gustach się nie dyskutuje, lecz z punktu widzenia warsztatowego/artystycznego Prus pojechał w Lalce po linii najmniejszego oporu.
W tej materii Lalka może się podobać, ale obiektywnie trzeba przyznać, że jest mocno spóźniona i niestety nie jest to – znów posłużmy się piłkarskim odniesieniem – mityczny „International level”. Tak bowiem pisało się pół wieku wcześniej, tak bywało u Balzaka na początku realizmu. Pod koniec jednak realizm ewoluował pozwalając głównym bohaterom na słabość, drugoplanowym na wolty, a okolicznościom na mijanie się o włos. W Lalce natomiast sploty okoliczności (niezbędne dal fabuły) zazębiają się jak w szwajcarskim zegarku; akurat Łęcki sprzedaje kamienicę, akurat Krzeszowska musi ją kupić, akurat jest w konflikcie z Łęckimi, akurat Wysocki, akurat brat Wysockiego... Tak się pisało trzy pokolenia wcześniej, tak pisało się melodramaty, tak pisze się sitcomy, obyczajówki, kryminały itp.
I Prus doskonale o tym wiedział. Nie szedł na łatwiznę, bo mu się nie chciało, lecz aby dotrzeć ze swoim przekazem do czytelników. Przekaz został ustawiony w hierarchii wyżej niż warstwa literacka – jest to świadoma decyzja autora i należy ją szanować. Lalka pisana była w odcinkach dla gazety, czytali ją wszyscy, w tym masa ludzi do których tylko w ten sposób można było dotrzeć. Postacie niejednoznaczne, wydarzenia dziejące się za plecami głównych bohaterów (a nie wpychane im w ręce), nieoczywiste (a nie pretekstowe) zbiegi okoliczności rozmyłyby tylko przesłanie autora i zniechęciły wielu czytelników. Jednak analizując konstrukcję bohaterów Lalki widzimy, że początkowo Prus zamierzał iść właśnie tą drogą.
Na początku bowiem Bela jest inteligentna i przenikliwa: „To dla mnie ten sklep” - to zdanie (plus wcześniejsza postawa) świadczy o tym, że przejrzała(!) Wokulskiego na samym początku i jest zawodniczką tej samej co on, a więc najwyższej ligi(!). Można więc sądzić, że Prus planował starcie gigantów; wyrafinowaną rozgrywkę między nimi, gdyż akcja ledwie się zawiązała, a oni grają już w wysokim pressingu. Sęk w tym, że to byłoby zbyt hermetyczne i zawiłe dla masowego czytelnika, lub zbyt pracochłonne dla reżimu powieści w odcinkach pisanej na bieżąco. Dlatego też Prus szybko każe Beli zostać głupiutką jak Kelly.
O ile postacie takie jak Rzecki, Ochocki, Stawska, Krzeszowski, Krzeszowska są wybitnie sitcomowe, tak sam Wokulski to majstersztyk tworzenia postaci. Sprzeczności w nim obecne są oddane po mistrzowsku. Z jednej strony milioner, bohater, zna się na chemii organicznej i biznesie, czego się nie dotknie zamienia w złoto, z drugiej strony incel do kwadratu. Sprzeczności te są tylko pozorne, gdyż nie ma żadnych podstaw, by nadmiar jednej cechy (np. siła) kompensował brak innej (np. sprawy damsko-męskie). Przeciwnie, zwykle jest odwrotnie i przykładowo wybitny intelekt idzie często w parze z leżeniem i kwiczeniem na płaszczyźnie towarzyskiej.
Ktoś w obronie Prusa może powiedzieć: ale takich płaskich postaci i splotów okoliczności są miliony w prawdziwym życiu. Prawda, lecz to, że coś wydarzyło się naprawdę, to, że ktoś taki żył sobie naprawdę nie stanowi jeszcze przepustki do przelania tego na papier. Ale to temat na zupełnie inne rozważania.
Ostatecznie Prus osiągnął w Lalce swoje cele – walka z próżniaczą arystokracją, pochwała pracy u podstaw, leczenie romantyków z ich obłędu, czy napiętnowanie niesprawiedliwych stosunków społecznych. Lalka jest arcydziełem i ucztą czytelniczą, ale od strony czysto technicznej/artystycznej nie jest to niestety „International level”.
Prus postawił na wynik kosztem stylu. Postawił na przesłanie kosztem jakości literackiej, co należy uznać za dobry wybór skoro była to świadoma decyzja i poświęcenie dla czytelnika. A nawet jeśli ktoś uznałby to niedostatek pióra – trudno, nikt nie jest doskonały i nawet u Dostojewskiego i Bułhakowa zdarzało się chadzanie na skróty, ale o tym może innym razem.