𝐾𝑜𝑐ℎ𝑎𝑚 𝐶𝑖ę, ż𝑦𝑐𝑖𝑒 Magdaleny Kordel to kolejna perełka w dorobku autorki, która od lat zachwyca czytelników ciepłem, wrażliwością i niepowtarzalną umiejętnością opowiadania o codzienności w sposób magiczny. Jej twórczość to nie tylko urokliwe historie osadzone w malowniczych miasteczkach, ale przede wszystkim opowieści o ludziach – ich radościach, smutkach i nadziejach. W najnowszej powieści Magdalena Kordel po raz kolejny przypomina, jak ważne jest docenianie drobnych chwil, pielęgnowanie relacji i czerpanie radości z prostych rzeczy. To książka, która daje do myślenia i pokazuje, że mimo trudnych chwil warto cieszyć się życiem i doceniać to, co mamy.
Dawno nie bawiłam się tak dobrze podczas czytania powieści. Eh… Kocham cię, życie! To doskonała komedia romantyczna, która skutecznie poprawia humor – niezawodny rozweselacz w tych trudnych czasach. Zabawny styl autorki, w jakim opisuje perypetie głównej bohaterki Paulinki, niemal od razu wprawił mnie w dobry humor. Scena z kozami za cerkwią, gdy Paulinka postanawia zaznać ciszy po rozstaniu z wiarołomnym partnerem, jest po prostu bezkonkurencyjna. Jeśli ktoś zna określenie „popłakać się ze śmiechu”, to właśnie mnie się to przytrafiło podczas lektury tej książki. Pani Magdaleno, kłaniam się w pas i dziękuję za tę piękną i mądrą komedię romantyczną, której akcję osadziła Pani w Bieszczadach – w miejscach dobrze mi znanych, bo miałam okazję być w nich w większości, choć nie we wszystkich.
Paulinka była nieuleczalną optymistką niczym Pollyanna, jej ulubiona bohaterka książkowa. Potrafiła dostrzegać dobre strony niemal we wszystkim. Cieszyła się z tego, co życie jej przynosiło, a kiedy trudno jej było znaleźć radość, potrafiła tak koloryzować fakty, by łatwiej było pokonać napotkane trudności.
Ta wieczna optymistka wpadła na genialny pomysł, by sformalizować swój związek z Waldkiem. Wzięła urlop w pracy, gdzie pracowała jako doradca w biurze turystycznym w Krakowie, i postanowiła razem z ukochanym wyjechać w Bieszczady. Zarezerwowała kwaterę i czekała na wybranka. Była tak bardzo zakochana, że postanowiła mieć z nim dziecko. Niestety, o tych planach kandydat na ojca nie miał zielonego pojęcia, za to umilał sobie czas nieobecności Paulinki, spędzając go z inną kobietą – w jej mieszkaniu i jej łóżku. Paulinka była mocno zdeterminowana i czekała na Waldemara, ale on wciąż się nie pojawiał. Kiedy w końcu znudziło jej się czekanie, postanowiła porozmawiać z niewdzięcznikiem. Tłumaczył się niejasno, dlaczego nie przyjechał, podczas gdy tulił jakąś laskę w swoich objęciach. Paulinka czuła, że jej amant wierutnie kłamie i próbuje ją oszukać, ale to, że traktuje ją tak lekceważąco, a w jej łóżku ma inną, odkryła bardzo szybko. Kłamca i oszust zapomniał się rozłączyć, a Paulinka miała okazję usłyszeć na własne uszy, co jej ukochany sądzi o niej i o ich związku.
Cóż było robić? Paulinka upiła się z rozpaczy w sztok w barze i zasnęła kamiennym snem przy stoliku. Właścicielka, Mirella, zdjęta litością nad jej losem, poprosiła swojego brata, Wojtka, by pomógł kobiecie w potrzebie i zaniósł ją do jej domku.
Jak się później okaże, Paulinka ma niezwykły dar do pakowania się w kłopoty, a Wojtek, jak rycerz na białym koniu, ciągle wyciąga ją z opresji. Ta dziewczyna budziła w nim mnóstwo opiekuńczych uczuć, coraz bardziej się do niej przywiązywał i, z tego, co zauważył, też nie był jej całkowicie obojętny. Ale on był stąd, wrośnięty w góry, miał w duszy coś, co sprawiało, że nie wyobrażał sobie życia gdziekolwiek indziej. Natomiast Paulinka była typowym mieszczuchem, wrośniętym w Kraków. Związek na odległość nie mógł mieć szans na powodzenie.
Wszyscy, a zwłaszcza Mirella, widzieli, jak między nimi iskrzy. Tyle że Paulinka rozstała się z wiarołomnym chłopakiem, a Wojtek już miał za sobą związek na odległość, który nie wyszedł. Oboje doskonale wiedzieli, że Paulinka jest tu tylko na chwilę. Miła i uczynna, ciut naiwna, trochę narwana, ale za chwilę stąd zniknie, a Wojtek nie był chłopakiem na jedną noc. Był kimś na całe życie, a Paulinka zwyczajnie go coraz bardziej lubiła. Czy sprawy między nimi nabiorą tempa? Czy uda im się porozumieć i rozwiązać swoje problemy?
𝐾𝑜𝑐ℎ𝑎𝑚 𝐶𝑖ę, ż𝑦𝑐𝑖𝑒 to wspaniała, ciepła i sympatyczna historia o tym, jak w ciągu dwóch dni może zmienić się całe życie, poznać grono dobrych i życzliwych ludzi, a tych, którzy nie są życzliwi, posłać do diabła. Gdy człowiek odetnie się od zgiełku i zapatrzy w niebo, zrozumie, że właśnie dla takich chwil warto żyć. Przed Paulinką pojawiła się nowa droga. To, czy nią podąży, zależy tylko od niej samej. Ma szansę zacząć wszystko od nowa. Czy z tego skorzysta?
Ta powieść przynosi wyłącznie pozytywne emocje, choć nie brakuje w niej dramatycznych wydarzeń, które mają na celu pokazanie, jak łatwo można wpaść w kłopoty, dlatego zawsze trzeba zachować czujność, bo nie zawsze w swoim otoczeniu znajdziemy kogoś, kto pomoże nam tak, jak Wojtek pomógł Paulince. To powieść o miłości, ale nie tylko. Opowiada także o odkrywaniu siebie, pokonywaniu trudności i szukaniu szczęścia w zwykłej codzienności, w małych rzeczach. Bieszczady stanowią doskonałe tło dla tej opowieści, nadając jej niepowtarzalny klimat. Opisy pięknych krajobrazów i nieukrywany zachwyt autorki tym regionem wzmacniają wymowę historii. Magdalena Kordel umiejętnie wykorzystała to otoczenie, by uwypuklić emocje bohaterów i ich wspólną drogę do szczęścia. Warto codziennie powtarzać sobie: 'Kocham cię, życie', tak jak robiła to babcia głównej bohaterki, i przypominać sobie, by cieszyć się życiem i doceniać to, co naprawdę jest ważne.
Jedynym zastrzeżeniem, które mam, jest zdrobniała forma imienia Paulina. Dorosła kobieta, która prosi wszystkich o zwracanie się do niej w ten sposób, jakoś nie przypadła mi do gustu, ale zgodnie z intencją autorki używam tej formy w mojej recenzji.
Walenty to zacny patron. 𝑂𝑝𝑖𝑒𝑘𝑢𝑛 𝑒𝑝𝑖𝑙𝑒𝑝𝑡𝑦𝑘ó𝑤, 𝑝𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒𝑙𝑎𝑟𝑧𝑦, 𝑜𝑚𝑑𝑙𝑒𝑤𝑎𝑗ą𝑐𝑦𝑐ℎ, 𝑧𝑎𝑑ż𝑢𝑚𝑖𝑜𝑛𝑦𝑐ℎ, 𝑛𝑜 𝑖 𝑜𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖ś𝑐𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎𝑛𝑦𝑐ℎ. 𝐶𝑖 𝑜𝑠𝑡𝑎𝑡𝑛𝑖 𝑝𝑎𝑠𝑢𝑗ą 𝑑𝑜 𝑝𝑜𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑗𝑎𝑘 𝑢𝑙𝑎ł! 𝑀𝑖ł𝑜ść 𝑡𝑜 𝑡𝑒ż 𝑤 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑦𝑚 𝑠𝑒𝑛𝑠𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑜𝑟𝑜𝑏𝑎: 𝑢𝑚𝑦𝑠ł𝑜𝑤𝑎 […]