Niedawno zmarły profesor Uniwersytetu Warszawskiego, aktywnie zaangażowany w politykę w ostatnich 30 latach, wylicza w tej książce błędy popełnione przez elity i klasę polityczną w III Rzeczypospolitej. Rzecz zaczyna się od analiz sporów politycznych z początku lat 90.: Mazowiecki, Wałęsa, Tymiński, rozbicie Komitetów Obywatelskich przez Wałęsę, które jak twierdzi Król, było grzechem pierworodnym III RP. To już zamierzchłe czasy niestety, w książce historycznej można o tym czytać, ale w publicystycznej już nuda.
Gdy się czyta wyliczankę Króla błędów naszych, nasuwa się myśl, że to nie tylko polska specjalność; może wartałoby zrobić analizę porównawczą procesu transformacji w innych krajach postkomunistycznych? Jakieś ślady tego w książce są. Z jednej strony autor pisze: „po 1989 roku polskie życie publiczne poszło własną dziwaczną drogą. Podobnie było w wielu innych krajach dawnego bloku wschodniego, ale co z tego?”. Wyczuwam tu ton wyższości autora wobec sąsiadów, my Panie lepsi, a niby dlaczego?
Z drugiej strony Król przyznaje: „Na tle państw europejskich, a zwłaszcza postkomunistycznych w Polsce korupcja czy zwyczajne złodziejstwo na szczytach władzy praktycznie nie istnieją. Nie ma oligarchów, nie ma łobuzów (jak na przykład w Czechach).” Ciekawe, czy by powtórzył teraz tę opinię... Z kolei pisząc o tym, że dekomunizacja i lustracja u nas nie wyszły, przyznaje Król „Dekomunizacji dokonywano we wszystkich krajach byłego bloku radzieckiego. Nigdzie się nie udała z wyjątkiem Niemiec” no właśnie, czyli znów jesteśmy na remis z sąsiadami. Zatem może tak źle nie było, i nie byliśmy tacy głupi...
Daje też Król parę prognoz, w roku 2015 r., właśnie wtedy książka się ukazała. I niestety trafia kulą w płot. Na przykład pisze: „Pamiętam rozmowę przyjacielską na początku 1991 roku, w której brał udział Jacek Kuroń, i pamiętam, że sądził wówczas, iż zagrożenie nacjonalizmem jest najpoważniejszym zagrożeniem dla polskiej demokracji. Nie mam zamiaru pastwić się nad przyjacielem i wspaniałym człowiekiem, ale wątpię, czy wówczas i kiedykolwiek potem istniało takie zagrożenie.” Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać...
Dalej, pisząc o początkach III RP i wspominając Adama Glapińskiego pyta autor: „kto go pamięta?” No cóż, pan Glapiński od paru lat jest prezesem NBP...
I jeszcze, pisze Król: „Dlaczego więc Jarosław Kaczyński odegrał w polskiej polityce tak dużą rolę? Powtarzam: nie rozumiem. Jestem głupi. Nie odznaczał się żadnymi talentami. Nie był ani szczególnie doświadczony, ani szczególnie wykształcony.” No cóż, ten człowiek ma obecnie największą władzę w Polsce od 30 lat...
I tak to leci od Sasa do lasa, chaotycznie i mętnie, czasami w tym morzu wodolejstwa pojawi się myśl ciekawa, ale to za mało. Odebrałem w sumie ten krótki zbiór esejów jako kolejny przejaw polskiej manii narzekania i biadolenia. Rozczarowanie.