„Nic tu po was” Kevina Wilsona zapowiadała się na lekką lekturę obyczajową z nutką surrealizmu. Tymczasem okazała się niezwykle bogatą opowieścią, która pod przykrywką rozrywki dostarcza inspiracji do ważnych przemyśleń o tym, czym jest rodzina, o relacjach między rodzicami a dziećmi, które nie spełniają ich oczekiwań oraz o akceptacji odmienności.
Książka opowiada o Lillian, która, jako uzdolniona uczennica, uzyskuje stypendium w prestiżowej szkole dla dzieci z bogatych rodzin. Poznaje tam Madison, z którą błyskawicznie się zaprzyjaźnia. Wkrótce jednak ich przyjaźń zostaje wystawiona na próbę, gdyż Madison zostaje przyłapana na posiadaniu narkotyków, a rodzice dziewczyn ustalają między sobą, że to Lillian weźmie na siebie winę, oczywiście w zamian za odpowiednie wynagrodzenie. Tym samym zostaje wydalona ze szkoły, a jej marzenia o lepszym życiu pryskają. Przyjaźń z Madison jednak trwa. Jej mąż stara się o fotel Sekretarza Stanu, musi jednak przy tym ukryć dziwną przypadłość swoich dzieci z poprzedniego małżeństwa – dziesięcioletnie bliźniaki samoczynnie się zapalają, mogą podpalić wszystko wokół, jednak ogień nie robi im żadnej krzywdy. Lillian znów jest potrzebna, by zaopiekować się nadzwyczajnymi dziećmi.
Krzywda dzieci jest ewidentna. Ich niezwykłe właściwości sprawiają dorosłym same problemy, dlatego robią wszystko, by się ich pozbyć. Pomysłów jest wiele – specjalne ośrodki, których najważniejszym atutem jest dyskrecja, szkoły na innych kontynentach. Świat ma o nich zapomnieć, a najlepiej, by dały o sobie zapomnieć ojcu, któremu najbardziej przeszkadzają w karierze. Nikt nie liczy się z uczuciami Bessie i Rolanda, a oni bezbłędnie wyczuwają, kiedy ktoś jest z nimi szczery i płoną zawsze gdy czują się zagrożone lub przestraszone. Tylko Lillian jest osobą, której zależy na tym, aby dzieci miały bezpieczny dom, czuły się kochane i mogły rozwijać się, pomimo tego, co sądzą o nich inni.
Historia stworzona przez Kevina Wilsona budzi refleksję o tym, czym jest prawdziwa rodzina. Więzy krwi nie wystarczają, by stworzyć dom rozumiany jako wspólnotę kochających się ludzi, rozumiejących się. W zasadzie wszyscy bohaterowie wychowali się w domach dysfunkcyjnych, w których nie zaspokajano ich najważniejszych potrzeb, jednak traktowanie niezwykłych bliźniąt najwyraźniej pokazuje, jak bardzo są niechciane i zbędne dla rodziców, dla których nie są priorytetem. Nie pasują do bogatego domu i idealnej rodziny.
Choć książka opowiada właściwie gorzką historię i budzi współczucie wobec odrzuconych dzieci, którym nikt nie pozwala żyć na tyle normalnie, na ile się da, czyta się ją zaskakująco łatwo i z uśmiechem na ustach. To zasługa oddania narracji Lillian, której cięty język i krytyczne spojrzenie na otaczających ją ludzi nadają opowieści lekkości i humoru.
Najbardziej symboliczną sceną w książce jest taniec ognia wykonany przez Bessie i Rolanda na trawniku rezydencji ich ojca, kiedy okazuje się, że ich płomienne właściwości dotyczą jeszcze jednej osoby w tej rodzinie i ujawniają się w najbardziej nieodpowiednim momencie. To wspaniała chwila wolności, zyskania równowagi, akceptacji swojej inności.
Myślę, że „Nic tu po was” przemówi do każdego, kto odstaje od ogólnie przyjętej normy i doświadcza z tego powodu nieprzyjemności. W powieści taka sytuacja została posunięta do granic absurdu, co tylko wyostrza wielką niesprawiedliwość tego, jak traktowane są te dzieci. To również historia o spełnianiu marzeń, nawet tych nieuświadomionych oraz o rodzicielstwie wymagającym niewyczerpanych pokładów cierpliwości, opanowania i empatii, a oddającym w zamian coś bardzo ważnego, choć nieokreślonego.
Po więcej recenzji zapraszam na bloga
https://literanka.blogspot.com/