Kto tak jak ja uwielbia komedie kryminalne? Jestem wielką fanką tego gatunku literackiego, ponieważ w życiu mamy dość szarości i zbyt wiele nas przytłacza dlatego trochę humoru, trochę śmiechu nam nie zaszkodzi. Jakiś czas temu, podzieliłam się z wami odczuciami po książce “Nagle trup” Marty Kisiel i jeśli nie czytaliście jeszcze tamtej recenzji, to polecam wam się cofnąć do niej, ponieważ premiera książki “Wtem denat” już nadeszła, a ja śpieszę do was z recenzją książki, która po raz kolejny mnie rozbawiła i poprawiła mi humor. Po raz kolejny nie mogłam przestać o niej rozmawiać z domownikami, tylko jednego mi brakowało, owego denata, bo jak to napisać książkę kryminalną, bez trupa? Autorka jak nikt inny potrafi mnie rozbawić, uwielbiam jej poczucie humoru, to w ja sposób prowadzi czytelnika przez różne zawiłości śledztwa, oraz to jak skonstruowała wszystkich bohaterów, którzy są dla mnie po prostu genialni.
Po burzliwych wydarzeniach w “Nagle trup” pracownicy wydawnictwa JaMas znajdują się w bardzo ciężkiej sytuacji, nie tylko finansowej, lecz również wizerunkowej. Mało kto nie słyszał o znalezionym trupie w toalecie wydawnictwa, a ja dodamy do tego kim był zabójca owego trupa, to mamy nie mały temat do plotek, a jak wiadomo, plotki nie zawsze przysparzają tego dobrego rozgłosu. Pracownicy wydawnictwa spotykają się, by jakoś zapobiec zbliżającemu się bankructwu. Luźno rzucony pomysł na warsztaty pisarskie, które mogły odbyć się w leśnej głuszy, połączone z zajęciami, dzięki którym przyszli debiutanci, mogliby stworzyć dzieło, które mogliby wydać u siebie w wydawnictwie. Wszystko szło dość sprawnie, z kilkoma potonięciami, bo jakby inaczej, aż nagle zaginął im jeden z uczestników warsztatów.
Co musi mieć książka, by zapadła wam na długo w pamięci? Według mnie musi mieć szczyptę humoru i zapadających w pamięci bohaterów. Oczywiście dobrze by było, jakby miała jeszcze wciągającą fabułę i dobrze zbudowany świat, jednak gdy szukam mało zobowiązującej lektury, to sięgam po komedie, które mnie rozbawią i przy których będę się dobrze bawić.
“Wtem denat” Marty Kisiel ma wszystko, co lubię: humor, a tu ciężko trafić, bo mam specyficzne poczucie humoru, do tego autorka stworzyła bohaterów, którzy przypadli mi do gustu, oraz nie mogę zapomnieć o fabule, która wciąga od pierwszych stron.
Na oklaski zasługuje Pan Sekretarka, który jest barwnym ptakiem w tej książce, to właśnie dzięki niemu miałam cały czas uśmiech na twarzy. Jednak nie można zapomnieć o reszcie bohaterów, którzy w mniejszy, bądź większy sposób rozbawiali mnie do rozpuku. Czy humor w denacie jest specyficzny? Ciężko mi to określić, ponieważ bawią mnie różne rzeczy, do tego często tylko mnie bawią, innych niekoniecznie. Sami musicie określić, czy was również bawi taki humor.
Nie można zapomnieć o najważniejszym, praca w wydawnictwie! Pierwszy tom bardziej skupiał się na niej, jednak drugi tom zdradza nam w przezabawny sposób tajniki tworzenia książek. Oczywiście w zabawny bardzo luźny sposób, ale zawsze miło zajrzeć do książki poczytać o książkach. Mam nadzieję, że was zachęciłam do lektury tej książki i znajdę fanów Marty Kisiel i Pana Sekretarki. Dziękuję bardzo wydawnictwu JaMas…. oj pomyłka
Dziękuję bardzo wydawnictwu Mięta za książkę do recenzji.