Sarah Hogle to młoda autorka z południowego Ohio, mama trójki dzieci, marząca o życiu w nawiedzonym zamku. „Miłosny układ” to jej literacki debiut. Autorka ma na swoim koncie również dwie inne powieści.
Głównymi bohaterami powieści są Naomi i Nicholas, szczęśliwie zakochana para, która właśnie szykuje się do ślubu. Ich wesele ma być eleganckie i wystawne, wymaga wielu przygotowań i kosztów. Tuż przed ślubem młodzi zdają sobie jednak sprawę z faktu, że tak naprawdę nie chcą brać tego ślubu, bo nie są ze sobą szczęśliwi. Mogliby się rozstać od razu. Jest jednak mały problem, ktoś musi pokryć bardzo wysokie koszty niedoszłego wesela. I będzie to osoba, która jako pierwsza zerwie zaręczyny. Tym sposobem nadal tkwią w tej relacji, rozpoczynają jednak wojnę podjazdową. Zaczynają sobie robić na złość po to, aby dokuczyć tej drugiej osobie i zmusić ją do zerwania. Kto wygra tę wojnę, Naomi czy Nicholas? A może wyjdzie z tego coś zupełnie innego?
Jeśli chcecie poprawić sobie humor, koniecznie sięgnijcie po tę komedię romantyczną. To świetne antidotum na zły nastrój. Nigdy nie czytałam czegoś podobnego. Na pewno oglądałam. Perypetie bohaterów przywodziły mi na myśl te, które znam z jednego z filmów. Z taką fabułą w literaturze jednak jeszcze nie miałam do czynienia. Fajnie się ta powieść zaczyna, trochę od końca. Zazwyczaj obserwujemy początki relacji, które dopiero w dalszej perspektywie poprowadzą bohaterów przed ołtarz, tutaj mamy nieco odwrotną sytuację. Naomi i Nicholas, szczęśliwi i zakochani, szykują się do swojego wielkiego dnia. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że jedynie na zewnątrz wyglądają na parę idealną. Od środka ta relacja nie wygląda najlepiej. Oboje udają szczęście na myśl o wspólnej przyszłości i w końcu zdają sobie z tego sprawę. No i się zaczyna. Rozeszliby się szybko, gdyby nie fakt, że na niedoszłe wesele trzeba było wyłożyć sporą sumkę i ktoś ten koszt musi pokryć. I będzie to osoba, która pierwsza zerwie zaręczyny. Uśmiałam się do łez, obserwując, do jakich posunięć oboje są zdolni, aby tylko zmusić drugą stronę do zerwania. Z jednej strony te ich zachowania były dość dziecinne i nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak można zachowywać się w ten sposób, będą w związku i będąc osobą dorosłą. Z drugiej, bardzo dobrze ta sytuacja pokazała, jak popadając w rutynę, przestajemy się o tę drugą osobę starać. Stajemy się właśnie tacy jak bohaterowie powieści, zobojętniali lub wręcz złośliwi. Książka jest przewidywalna, bo łatwo domyślić się, jak się to wszystko skończy. Nie odbiera to jednak przyjemności z lektury, wręcz przeciwnie. Z ogromnym zaciekawieniem śledzi się poczynania tej dwójki, zastanawiając się, co jeszcze przyjdzie im do głowy.
Z jednej strony autorka w doskonały sposób zobrazowała, do czego prowadzi fałsz i udawanie w związku. Pokazała też, jak ważna w związku jest szczerość wobec siebie i partnera, rozmowa i wzajemne zrozumienie. Kiedy Naomi i Nicholas zrzucają maski i wreszcie mogą być sobą, okazuje się, że nie tylko potrafią się porozumieć, ale też doskonale się w swoim towarzystwie bawią. Widać w książce jak na dłoni, że przysłowie „kto się czubi, ten się lubi” znakomicie sprawdza się, jeśli chodzi o relacje. Nie ma związków bez konfliktów, nie ma par idealnych. Wcześniej, czy później w każdym związku do jakiegoś konfliktu dojdzie. Sztuka jednak polega na tym, aby z tych konfliktów wychodzić obronną ręką i aby nie przerodziły się one we wrogość. Autorka w inteligentny sposób przypomina czytelnikowi, że nad związkiem trzeba pracować nieustannie. Nie można się poddawać, a już na pewno nie wolno kierować się opinią i oczekiwaniami innych. No i trzeba być wyczulonym na potrzeby partnera.
Zarówno Naomi, jak i Nicholas to barwne, bardzo charakterystyczne postaci. Oboje inteligentni i dowcipni, ale też uparci. Mają dość spory arsenał pomysłów, jeśli chodzi o uprzykrzanie życia temu drugiemu. Nie od początku obdarzyłam ich sympatią. Nie potrafiłam zrozumieć ich postępowania i wiele w ich zachowaniu mi się nie podobało. Jednak z czasem przekonali mnie do siebie, szczególnie pod koniec, kiedy po tych wszystkich nieczystych zagrywkach poszli wreszcie po rozum do głowy.
Spędziłam z książką „Miłosny układ” bardzo przyjemne chwile i z czystym sumieniem mogę Wam tę pozycję polecić. Będzie idealna jako relaks i chwilowe oderwanie od „cięższych” powieści. Sprawdźcie, nie pożałujecie.
Recenzja pochodzi z bloga:
„Miłosny układ” Sarah Hogle – maitiri_books (wordpress.com)