„Kto nie wie, skąd przyszedł, nie dowie się, dokąd zmierza”.
Cantoras. Śpiewaczki życia. Snuły opowieści o swoim życiu, pragnieniach i marzeniach. O miłości, tej spełnionej i tej wyczekiwanej. Pragnęły akceptacji i zrozumienia. A co otrzymały od bliskich?
Carolina de Robertis opowiedziała nam historię pięciu kobiet, Rominy, Flacy, Anitt „La Venus” i Paz. Ich drogi się skrzyżowały i przez wiele lat stanowiły zwartą grupę, wiele razem przeżyły miłych, ale i trudnych chwil. Żyły w czasach przewrotu w Urugwaju, gdy po władzę sięgnęli wojskowi i swoimi brutalnymi metodami dławili wszelkie objawy buntu i niepokorności. Przeciwstawianie się władzy było wielkim przestępstwem i surowo karane, karami wieloletniego więzienia, przemocy fizycznej, włącznie z najgorszymi skutkami. One jednak się nie poddawały, niektóre z nich skutecznie działały w ruchu oporu nie licząc się z możliwymi konsekwencjami, nie tylko dla nich, ale i dla otoczenia.
Przyjaciółki, tak chyba można je określać, z czasem się nimi stały, znalazły wspólną przystań, z dala od ludzi, gdzie mogły być sobą, nie musiały się wstydzić swoich uczuć, swojego homoseksualizmu. Ten ich raj to przylądek Cabo Polonio, kuszący pięknem i urokiem natury, ciszą smaganą falami oceanu i spokojem. To miejsce odcięte od świata, jedyną oznaką śladów cywilizacji jest odległa mała osada. Tutaj się spotykały razem lub osobno, spędzały wakacje i wolne chwile, zapraszały swoje kochanki i przyjaciółki. Tutaj mogły się realizować i koić swój ból związany z niezrozumieniem, jakie wokół nich panowało. Przez kolejne kilkadziesiąt lat podróżowały między miejsce, gdzie żyły i pracowały, a tą oazą tajemniczości, ich rajem na ziemi.
Cantoras to wzruszająca pieśń o życiu, o jego blaskach i cieniach. Jasnych i ciemnych stronach. Marzeniach i porażkach. O blaskach i odcieniach miłości. O drzemiących uczuciach, bardzo skrywanych i tłumionych. O pragnieniu akceptacji i zrozumienia. Ale to również powieść o odważnych kobietach, które wiedzą, czego oczekują i pragną. Walczą o to, aby żyć tak, jak chcą. A nie tak, jak oczekują inni. Będą poddawane próbom i będą musiały udowadniać siłę swoich przekonań i racji. Bunt będzie torował im drogę do pokazania światu, że można kochać inaczej nie robiąc nikomu krzywdy. Ich upór i walka o to, aby było głośno o ich przekonaniach, zapoczątkowały światowe zmiany w akceptacji homoseksualizmu. Będziemy świadkami ich losów życiowych, przeżyć i porażek, bo takie też były ich udziałem. Nie można powiedzieć, że życie każdej z nich to nieustające pasmo sukcesów. One walczyły z przeciwnościami losu, z różnym skutkiem. Kochały i były kochane, były zdradzane, porzucane i lekceważone. Wiele w życiu przeżyły, ale mimo trudnych i czasami traumatycznych przeżyć, były razem, stanowiły małą rodzinę. I to jest piękne i wzruszające.
To ponadczasowa lektura, nabierająca znaczenia w dzisiejszych czasach. Gdzie znaczenia nabierają ruchy gender, hasła promujące LGTB są coraz bardziej widoczne i eksponowane. Ale nie ma też dzisiaj pełnej i powszechnej akceptacji dla powszechności homoseksualizmu.
Z każdej strony tego intymnego manifestu przebija magnetyzm i magia. Obraz trudnej miłości i wspólnoty ducha.
Zachęcam do sięgnięcia po tę cudowną i przenikliwą pieśń o miłości kobiet, pragnieniu akceptacji ich odmienności. Odważcie się i śpiewajcie dalej tę cudowną pieśń o cantoras …