8/10 ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐
"Księżniczka z lodu" to pierwszy tom kryminalno- obyczajowej sagi Camilli Läckberg. Czy podobała mi się ta pierwsza część?
Zostaje znaleziona martwa dziewczyna wygląda to na samobójstwo, jednak jej matka nie może w to uwierzyć i prosi przyjaciółkę córki z dzieciństwa o pomoc. Erika Falck razem z Patrikiem Hedströmem, kolegą z lat młodzieńczych będą musieli rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci kobiety, która może być związana z tajemnicą z przeszłości.
To jest książka specyficzna, ale bardzo dobra. Na początku ten styl pisania nie do końca mi odpowiadał, był taki surowy. Potem jednak się do niego przekonałam i lektura sprawiała mi przyjemność. Erika była całkiem fajną postacią, nie to żebym polubiła ją jakoś szczególnie (rzadko lubię bohaterów płci żeńskiej), ale była naprawdę w porządku. Patrika polubiłam bardziej. Na początku postaci jest sporo i trochę ciężko się połapać osobie która nie czyta tak rozbudowanych książek. Zaznaczyć przy tej książce trzeba, że jest to raczej obyczajówka z wątkiem kryminalnym niż kryminał z krwi i kości. Myślałam, że będzie mi to przeszkadzać, ale okazało się, że absolutnie tak nie jest. Wątki obyczajowe są tak samo ciekawe, momentami nawet bardziej. Spodobał mi się wątek siostry Eriki, Anny i jej męża, który powiem tak, święty nie jest, a Erika go nie cierpi. Nie napiszę o tym więcej, bo nie chcę spoilerować, uważam, że powinniście sami sięgnąć i się przekonać. Ukazanie psychiki bohaterów z różnych światów, postaci uważanych za wyrzutków, jak i rodzina jedna z ważniejszych w całym mieście pociągająca za sznurki. Podobało mi się osadzenie akcji we Fjallbäce, mieścinie na zachodzie Szwecji. Te małe miasteczko skrywa wiele sekretów, a jego mieszkańcy zachowują się typowo dla osób z takiego otoczenia, przejmują się tym co ludzie powiedzą i to prowadzi do popełniania błędów, błędów, których naprawić już się nie da. Zaskoczył mnie tożsamość mężczyzny, z którym Alexandra się spotykała. Narracja jest tutaj trzecioosobowa, ale jakby z wielu perspektyw, między innymi z komisariatu, gdzie pracuje Patrik. Postać Mellberga doprowadzała mnie do śmiechu, rozwalał mnie tym, jak miał wybujałe ego i uważał się za niewiadomo jak potrzebnego na tym komisariacie. Jednocześnie nie robił nic. Nie do końca jestem przekonana do pewnego wątku, ale on często mi nie pasuje, potem się do niego przyzwyczaiłam. Tożsamości mordercy nie przewidziałam, nie przewidziałam również motywu i fakt, był dosyć mało znaczący, ale to mam wrażenie, że miało pokazać ile ludzie są w stanie zrobić dla reputacji, jak i reputacji swoich bliskich. Był moment, w którym ledwo się nie pogubiłam, bo nie czytałam nigdy tak rozbudowanej książki, tak wielowątkowej i takiej przy której wiele rzeczy ma znaczenie. Nie podobało mi się to jak rozwiązał się wątek Andersa, wolałabym żeby rozwinęło się to inaczej. Tu znowu nie mogę powiedzieć więcej, bo będzie to ogromny spoiler. Sama książka super, bardzo mi się podobała, na pewno sięgnę po kolejne tomy, a Wam bardzo ją polecam.