"Świat biegnie bez względu na to, co cię spotyka. Gdy dostajesz fatalną wiadomość, czas się na chwile zatrzymuje, ale tylko dla ciebie. Stoisz w miejscu, a wszyscy mijają cię, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Cały czas ktoś dowiaduje się o chorobie, ktoś inny umiera, a jeszcze inny się rodzi. Pieprzony krąg życia trwa."
Randkowaliście kiedyś przez internet? A może zdarzyło Wam się chociaż pisać z kimś ciekawym? Mnie się zdarzyło i powiem szczerze, że w internetach można spotkać naprawdę ciekawe osoby 😅 są te normalne, ale zdarzają się i takie "trochę odklejone od rzeczywistości" 😅 Ale może nie będę zagłębiać się w większe szczegóły, bo przecież nie piszę recenzji połączonej z moimi doświadczeniami życiowymi - bo to mogłaby być naprawdę długaaa recenzja 😅 Zadałam to pytanie bowiem po to aby nawiązać właśnie do głównej bohaterki książki "Nie nasza godzina" - Laury. O co chodzi? Zapraszam na dalszą część recenzji!
"Laura żyje w dwóch światach" - tym rzeczywistym i oczywiście tym internetowym. W życiu jest nauczycielką w szkole prywatnej. Uwielbia to co robi, a i dzieciaki w szkole ją uwielbiają. Z kolei jeśli chodzi o świat wirtualny, lubi sobie popisać z różnymi osobami. Czasem zdarzało jej się spotkać z kimś w realu, ale praktycznie wszystkie takie spotkania kończyły się fiaskiem - wiecie, coś w stylu "pisać umie, ale rozmawiać to już nie za bardzo" czy "na zdjęciu wyglądałeś zupełnie inaczej". Dlatego też definitywne skończyła ze spotykaniem się z internetowymi osobami. Ale tylko ze spotykaniem, pisać pisze dalej. Tym bardziej, że od roku prowadzi naprawdę ciekawą konwersację z Pawłem, który o dziwo chce się spotkać, ale nie namawia Laury do niczego wbrew niej. Ich relacja robi się coraz poważniejsza, a kobieta coraz częściej zastanawia się czy nie złamać danego sobie słowa i nie skusić się jednak na spotkanie z internetowym towarzyszem. W końcu Laura podejmuje decyzje i godzi się na spotkanie, a on coś kręci nosem i postanawia zerwać z nią znajomość. Laura jest na tyle zaskoczona obrotem całej sytuacji, że nie zamierza odpuścić i postanawia dowiedzieć się, dlaczego Paweł tak się zachował. A to co odkryje ogromnie ją zaskoczy ... i dość mocno zrani...(jak to przeczytałam to brzmi to jak wstęp do "Trudnych spraw" 😅).
"... życie bywa okrutne, nawet potworne. Czasami trzeba zacisnąć zęby, powieki, a także napiąć całe ciało i trwać. Po prostu trwać w tym bólu, w tej niesprawiedliwości i złości tak długo, aż przeminą."
Powiem szczerze, że nie spodziewałam się tego co tu dostałam. Myślałam, że będzie to raczej coś lekkiego, ale nieraz zabolało mnie serce podczas czytania. Nawet początek książki nie zwiastował na coś tak wzruszającego i łapiącego za serce. Na początku historii, byłam ciekawa internetowej relacji głównych bohaterów, podobał mi się obraz dwojga ludzi, którzy są dla siebie wsparciem, lubią ze sobą rozmawiać o wszystkim i można by powiedzieć, że naprawdę dobrze się poznali (czasem w realu człowiek nie wie tak dużo o drugiej osobie, co Laura i Paweł wiedzieli o sobie). Gdy w końcu mieli się spotkać, sama byłam poniekąd podekscytowana tym co się wydarzy. A to co autorka mi tu zaserwowała wprawiło mnie w niemałą konsternację. Pomyślałam, że "kurde, coś mi tu nie gra". No i im dalej zagłębiałam się w tę historię tym byłam coraz bardziej zszokowana, zasmucona i niepewna dalszego obrotu wydarzeń. Ta historia trafia w najczulsze punkty osoby, posiadającej dzieci. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, a nawet bym nie chciała sobie tego wyobrażać. Zdecydowanie ta książka zmusza czytelnika do refleksji nad własnym życiem, tym co jest w nim najważniejsze. I choć nieraz czułam się niesamowicie przybita przedstawionymi tu wydarzeniami, to cały czas chciałam wiedzieć, jak autorka przebrnie przez to wszystko...jak to się wszystko zakończy. Ciężko mi było oderwać się od czytania nawet na chwilę, bo te wszystkie emocje, które miałam w sobie, musiały w końcu ujść ze mnie, a nie towarzyszyć mi w ciągu dnia i trzymać mnie w niepewności, co dalej wydarzy się w książce. "Nie nasza godzina" to historia o miłości, zdradzie, kłamstwie, przebaczeniu, wysłuchaniu, zrozumieniu, stracie tego co najcenniejsze, wsparciu.... Mogłabym wymieniać jeszcze wiele rzeczy, o czym jest ta książka, ale myślę, że każdy z Was powinien ją przeczytać i choć przez chwilę pomyśleć o tym, co tak naprawdę w życiu się dla niego liczy, bo nigdy nie wiemy co przyniesie nam jutro. Ewelina Dobosz po raz kolejny stworzyła świetną historię, może tym razem nieco smutniejszą, ale jednakowo ciekawą i przepełnioną emocjami, którą czyta się dosłownie na jednym wdechu.... chyba nie muszę już dodawać, że polecam, prawda? 😉