Słoneczny szkielet recenzja

Jest to pozycja jedna na milion. "Słoneczny szkielet" autorstwa Mike'a McCormacka nie jest łatwą lekturą. Nie każdy będzie w stanie przebrnąć przez niemal 350 stron na których nie została użyta ani jedna kropka. Mimo to autor stworzył monolog, który jak już się wciągnie to "płynie" kartka za kartką bez żadnych przeszkód.
Główny bohater Marcus Conway to inżynier zamieszkujący prowincjonalne hrabstwo Mayo. Ma się wrażenie jakby czytało się jego dziennik osobisty. Przedstawia on swoje zwyczajne życie, żonę, dwójkę dzieci, pracę. Jednak spośród tego wszystkiego próbuje odnaleźć sens swojej egzystencji...a robi to po swojej śmierci....Dodatkowym atutem są tu pojawiające się echa celtyckiej tradycji. Nie brakuje refleksji, rubasznych zwrotów i oswajania w sobie "nudnego normalsa".
„Słoneczny szkielet----> autobiografia chwili ostatecznej mająca w sobie oczyszczającą siłę. Siła tkwi w egzystencji. Na wagę kładziemy wszystko, co nas spotyka. Z jednej strony pozytywne i szczęśliwe momenty, a z drugiej nieudane i rozczarowujące chwilę. Z drganiem serca obserwujemy jak zachowuje się nasza życiowa "waga" i która szala przeważy...
Co ciekawe, gdy w 2016 roku Mike McCormack próbował wydać omawianą powieść, duże wydawnictwa nie były nią nijak zainteresowane. Na współpracę z autorem decydowało się dopiero jedno z tych niewielkich, niszowych. To właśnie tego typu wydawnictwa częściej podejmują ryzyko i dają szansę niezbyt znanym, niekiedy nawet początkującym autorom dostrzegając ich geniusz. Czasami trzeba uwierzyć w jakość, nie w liczby i zaryzykować. I jak widać to się opłaca. Książka zdobyła wiele nagród i została doceniona. Szkoda, ze w Polsce literatura irlandzka jeszcze nie jest aż tak popularna. "Słoneczny szkielet" to pozycja dla czytelników, którzy cenią sobie literaturę wymagającą, a jednocześnie niezwykle satysfakcjonującą. Na początku może być Ci ciężko, ale uwierz, że przebrnięcie tego "trudnego" początku i dotarcie do końca tej lektury będzie bardziej niż satysfakcjonujące. Polecam!